[#PATRONAT] Trenton Lee Stewart, Dylemat więźnia [Dwukropek]
Długo przyszło nam czekać na finałowy tom serii powieści młodzieżowych Trentona Lee Stewarta pt. Tajemne Bractwo Pana Benedykta. Dylemat więźnia ściśle wiąże się z poprzednimi tomami, dlatego warto przed lekturą delikatnie przypomnieć sobie, co się w nich działo, jednak jestem niemal pewna, że czytelnicy, którzy polubili serię nie zapomnieli o bohaterach i stawce, o jaką toczy się gra.
Reynie, Tyczka, Kate i Constance ukrywają się w domu pana Benedykta i mają bezwzględny zakaz jego opuszczania. Wszystko z obawy, aby nie zostali porwani przez nikczemnego Opada Kurtyna, który zrobiłby wszystko, by odzyskać Szeptacza. Dla zabicia czasu grają w dylemat więźnia – strategiczną grę, w której każdy z więźniów musi wybrać: zdradzić czy milczeć, nie wiedząc, jak zachowa się towarzysz z celi. Niestety, kiedy Constance ucieka z domu, pozostali członkowie bractwa ruszają za nią. A to dopiero początek ich kłopotów…
Autor nie oszczędza młodych czytelników i znów zaprasza ich do lektury pokaźnej objętościowo powieści (ponad 400 stron), ale nie odstraszy to nikogo, kto posmakował przygód utalentowanych dzieciaków pod wodzą Pana Benedykt. W tych książkach zawsze dzieje się tyle, że nie zauważa się nawet, kiedy przewracamy kolejne strony. Nie inaczej jest tym razem, bo wartka akcja porywa nas swoim nurtem już od pierwszych stron.
W książce ponownie spotykamy czworo bardzo ciekawych i różnorodnych młodych bohaterów, których nie sposób nie lubić. Wcześniejsze wydarzenia nauczyły ich, jak działać w zespole i jak dla osiągnięcia wspólnego celu wykorzystywać mocne strony każdego z członków grupy. A te talenty są nietuzinkowe, choć czasem objawiają się w nieoczekiwany sposób.
Ta powieść mocno eksponuje postać małej, zadziornej i upartej Constance, która poza ponadprzeciętną inteligencją i zdolnościami rozwiniętymi ponad wiek biologiczny odkrywa w sobie kolejny talent. Oczywiście nawet w tej podlanej fantastyczną nutą historii autor dba o wiarygodność i zdolność telepatii dziewczynki nie objawia się w pełnej krasie. Dziewczynka musi ją dopiero opanować, co wcale nie jest łatwe. Ponadto uspokajam zaintrygowanych pochodzeniem Constance - ten tom wiele nam wyjaśni.
Mimo swojej odmienności, młodzi bohaterowie szukają w sobie tego, co ich łączy i współpracują, chroniąc się nawzajem. To ważna, ale wprowadzona mimochodem, lekcja dla młodych odbiorców, mówiąca też o tym, że aby działanie grupy było skuteczne, trzeba umieć wykorzystywać jej zasoby, współdziałać i ufać sobie nawzajem. Co ważne, młodzi, choć wyjątkowi, nie tylko nie są nieomylni i popełniają błędy, ale mają też chwile zwątpienia. A jednak radzą z tym sobie dzięki wsparciu przyjaciół i poczuciu odpowiedzialności za powodzenie misji.
Główna oś fabularna kontynuuje wątki związane z ochroną przez bractwo Szeptacza i walką z panem Kurtynem, który nie cofnie się przed niczym, by zrealizować swój plan. A w centrum wszystkich wydarzeń, ku rozpaczy próbujących chronić ich dorosłych, pozostają oczywiście dzieciaki. Autor serwuje bohaterom (i czytelnikom) całą masę zagadek do rozwiązania, mnóstwo zwrotów akcji i żywą, lekką narrację, a cała historia jest jak zwykle wciągająca od pierwszego do ostatniego zdania.
Jak zwykle muszę posłać głęboki ukłon tłumaczce książki, pani Kai Makowskiej, która wykonała karkołomną wręcz pracę, tłumacząc nie tylko tekst powieści, ale też nazwy własne, a zwłaszcza adaptując anglojęzyczne imiona i nazwiska tak, by polski czytelnik mógł cieszyć się z odkrywania tego, jak nazwy własne korespondują z charakterami postaci i jak świetne gry słów stosował autor. Warto po lekturze zerknąć do Słowa od tłumaczki, by w pełni dostrzec ogrom wykonanej pracy i podjęte decyzje.
Komentarze
Prześlij komentarz