Jakub Ćwiek, Kłamca. Zbiorowa tricksteria [SQN]
Najstarsi górale nie pamiętają, kiedy i skąd się wzięła moja miłość do postaci Lokiego. I to zarówno postaci umocowanej w tych skrawkach nordyckiej mitologii, które przetrwały do dzisiejszych czasów i w próbach ich odtworzenia, jak i w każdym popkulturowym ujęciu i przeobrażeniu, nie tylko marvelowym w komiksie i kinie. To pewnie jeden z powodów, że cykl Jakuba Ćwieka o Kłamcy czytałam niemal niezliczoną ilość razy i jeszcze swojej przygody z serią nie skończyłam. Oczywiście to powód niejedyny, acz znaczący. I równie znaczący acz niejedyny powód ekstatycznej wręcz reakcji na napisaną po wielu latach przez autora kolejną historię z Lokim w roli głównej.
Miała być apokalipsa. I co? Wygląda na to, że ktoś zbyt poważnie potraktował dylemat wagonika, gdy przekierowywał rzeczywistość na nowe tory. Ale czy na lepsze?
Archanioł Michał wraca z wojny do nieba i domaga się wyjaśnień, więc ktoś ich musi udzielić. Natychmiast. Najlepiej Loki, którego Gabriel trzyma pod kluczem. Ewentualnie Zadra, były Stróż, a ostatnio bliski współpracownik Kłamcy.
A pytań jest sporo. Czym jest brudnopis Boga? Jakie mogą być przykre konsekwencje rozjechania niewłaściwego kotka? Skąd się wzięli nowi skrzydlaci nieistniejący w niebiańskich rejestrach? Jak to się stało, że polska oszukana gwiazdka wychodzi za koreańskiego multimilionera? Czy spadek po nigeryjskim księciu naprawdę jest do wzięcia? Dlaczego Jezus kupuje broń w Walmarcie? Po co Bachus z Erosem rozkopują groby? Gdzie, do cholery, jest Butch?
I co się stanie, gdy Michał dowie się już wszystkiego?
Przed tą podróżą nie muszę pytać, czy leci z nami pilot. Ale zapnijcie pasy, bo to będzie jazda bez trzymanki. Zostawcie w domu mędrca szkiełko i oko, poluzujcie gumę w... wiecie, gdzie, i nie zapomnijcie zabrać poczucia humoru. A potem... enjoy the ride!
Tworzenie alternatywnego zakończenia do serii, która miała już swoje zakończenie, tak bardzo pasuje do wizerunku Lokiego - trickstera i kłamcy - że ani przez moment nie pomyślałam, że autor odcina kupony od cyklu, który przyniósł mu rozgłos i popularność wśród czytelników. Dla mnie to był impuls do kolejnego rereadingu całej serii, ale też do sprawdzenia, czy nowa część nadal bawi jak te sprzed lat. Spoiler - bawi nadal. I to bardzo.
Gdybym miała obrazowo opisać, czym jest ta książka, powiedziałabym, że autor zanurzył ręce w popkulturowym tyglu, zaczerpnął pełne garście motywów, a potem wykręcił je po swojemu i wycisnął z nich soki, tworząc własną, oryginalną i szalenie atrakcyjną kompozycję. Z jednej strony autorowi udało się odtworzyć ten przewrotny charakter swojej serii, tak że nowa część doskonale się z nią komponuje, nawet jeśli nieco miesza w linii fabularnej, z drugiej jest mocno osadzona we współczesnych popkulturowych tropach, których nie było w czasie, gdy powstawały poprzednie części.
Jej zaletą jest to, że nie trzeba być specjalnym popkulturowym wyjadaczem, by rozpoznać nawiązania fabularne, z drugiej - im więcej o popkulturze wiemy i im bardziej jesteśmy świadomi pewnych mód i trendów, tym więcej smaczków możemy wyłapać i bardziej się nimi cieszyć. Bo autor gra z czytelnikiem nie tylko na poziomie fabuły tomu, w której Loki wplątuje się w trzy kolejne intrygi innych tricksterów, a jednocześnie próbuje realizować swoje plany, ale też właśnie bawiąc się tymi nawiązaniami i przekształceniami. Płakałam ze śmiechu już przy pojawieniu się pewnego nadzwyczaj sprawnego zabójcy, który prowadził swoistą wendettę po śmierci ukochanego zwierzaka, a to był dopiero porządek zabawy, bo przed nami było jeszcze polsko-celebryckie wesele i niezwykła sekta. A w finale pojawił się jeszcze jeden z moich ulubionych "mitycznych" antybohaterów, czego nie mogę zdradzić i w pełni się pozachwycać.
Ta książka to czysty, skondensowany "fun" dla fanów serii i tej postaci, którzy nie mają skłonności do dzielenia włosa na czworo i potrafią poddać się wartkiej akcji, pulpowemu humorowi i nieustannej zabawie konwencją. Tu nie ma czasu snuć rozważań o kompozycji, kreacji postaci czy związkach przyczynowo-skutkowych, bo cały czas dzieje się wiele i na wielu płaszczyznach. A jednocześnie finalnie widać, że autor miał bardzo konkretny pomysł na tę szkatułkową opowieść spiętą klamrą intrygi i fantastycznie wykorzystał w niej zarówno naturą głównego bohatera (czy też antybohatera, jeśli się uprzeć), jak i wszystkich drugoplanowych i pobocznych postaci.
Dla mnie finał tej historii jest ze wszech miar satysfakcjonujący, bo doskonale rezonuje z naturą bohatera i pasuje do jego planów. Poza tym naprawdę podoba mi się, jak Ćwiek wykorzystuje przewrotną naturę Lokiego, który wymyka się klasycznej binarnej wizji bohatera opartej na opozycji dobra lub zła. Kłamca doskonale odnajduje się w szarej strefie pomiędzy i jest w nim ten lucyferyczny pierwiastek, który tak kapitalnie wybrzmiewa w słowach Goethego - "Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro". Chaos, którego gwarantem jest Loki także u Ćwieka, sprawia, że staje się szalenie atrakcyjną postacią, której nie sposób nie pokochać. Nawet jeśli wolelibyśmy, żeby jednak trzymał się od nas z daleka.
Co tu dużo mówić - jestem szalenie szczęśliwa, że ta książka powstała i że miałam przyjemność ją przeczytać. To książka garściami czerpiąca z popkultury i przekształcająca jej motywy na własną modłę, napisana z luzem i ogromną dawką humoru. Z wartką akcją i rewelacyjnym niejednoznacznym bohaterem. I z zaskakującym zakończeniem, spinającym klamrą trzy opowieści, składające się na ten tom. Może nie wszyscy będą zadowoleni, ale ja zdecydowanie jestem entuzjastką tego finału.
Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Kłamca. Zbiorowa tricksteria
Wydawca: wydawnictwo SQN
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz