Pamela Anderson, Love, Pamela. Autobiografia [Luna]

 Pamela Anderson, Love, Pamela. Autobiografia [Luna]

Pamela Anderson nigdy nie była jedną z moich idolek. Niemal od zawsze była mi raczej obojętna. Owszem, pamiętam ją ze Słonecznego patrolu, ale C.J. nie należała do moich ulubionych postaci, była tylko dodatkiem. Niespecjalnie ekscytowały mnie informacje o jej życiu i właściwie wraz ze zniknięciem serialu o ratownikach z Los Angeles zniknęła z moich myśli.

Jej wizerunek migał mi w telewizji, a później w internecie od czasu do czasu, ale nie dość, by śledzić nagłówki. W sumie bardzo późno usłyszałam nawet o aferze z sekstaśmą... I - co przyznaję ze wstydem - myślałam o niej - o ile w ogóle - jak o głupiutkiej blondynce, która wybiła się na zdjęciach w Playboyu, plastikowej (ze względu na biust) lalce, która niewiele ma do powiedzenia, niewiele do zaoferowania.

Minęły lata i o Pam przypomniały pierwsze zdjęcia z planu kręconego dla Hulu serialu Pam and Tommy z Lily James i Sebastianem Stanem w tytułowych rolach. Ponieważ serial miał skupiać się na bohaterach i "aferze" z osławioną sekstaśmą, zaczęłam trochę czytać w internecie zarówno o taśmie, jak i o Pam. Przeraziło mnie, że serial budził ogromną ekscytację i tak mało osób zastanawiało się, na ile kręcenie takiej historii jest etyczne. Czy Pamela wyraziła na to zgodę? A jeśli nie, to czy można budować fabułę komediodramatu (z naciskiem na "komedio") wokół raczej mało komfortowych dla autentycznych ludzi wspomnień?

Nie obejrzałam serialu i nie wiem, czy w ogóle to zrobię, więc nie ocenię, czy zachowano w nim choć odrobinę szacunku dla bohaterów, czy uczyniono z tej historii w gruncie rzeczy uwłaczającej przede wszystkim kobiecie festiwal uciechy dla gawiedzi. Czy podsycono niezdrową fascynację bądź co bądź osobistym, intymnym nagraniem i rozdrapano stare rany? 

Dla mnie był to moment, kiedy zaczęłam myśleć o Pameli z większą empatią i pomyślałam, że dobrze byłoby dowiedzieć się o niej nieco więcej. Zamiast pochłaniać fikcyjną fabułę, otrzeć się o fakty. Trzeba przyznać, że w odpowiedzią na te potrzeby okazało się pojawienie Natfliksowego dokumentu Pamela: Historia miłosna, a także książki Love, Pamela. Autobiografia wydanej przez wydawnictwo Luna.

Serial pojawił się nieco wcześniej i - jak zauważyli widzowie - po raz pierwszy naprawdę oddano głos Pameli. Po raz pierwszy pozwolono jej - choć w pewnych ramach - powiedzieć coś o samej sobie. Z tego obrazu wyłania się jeden bardzo ważny wniosek - choć Pamela pojawiała się w przeróżnych programach i udzielała wywiadów, niestety niemal zawsze nikt nie był zainteresowany tym, co ma do powiedzenia. Zadawano jej pytania często poniżej wszelkiego poziomu i traktowano jak maskotkę, z której można dworować i na której odpowiedzi nigdy się nie czeka. I skoro niejako dzięki serialowi o sekstaśmie znów ludzie zainteresowali się Pamelą, warto rzeczywiście jej posłuchać, pozwolić jej o sobie opowiedzieć, zarówno w filmie, jak i książce.

Autobiografia Pameli nie jest zbyt długa i należy do tych książek, które czyta się z lekkością, dzięki prostemu, niewyszukanemu językowi. Przeplatana wierszami narracja jest bardzo spokojna i dość wyważona (Pam zapewnia, że nie korzystała z pomocy ghostwritera i po lekturze jestem w stanie w to uwierzyć). Co nie znaczy, że brak w książce emocji. Wręcz przeciwnie, Love, Pamela wręcz ocieka emocjami, tymi wyrażonymi w słowach i tymi przez słowa wywołanymi.

Trudno powiedzieć coś odkrywczego w tej materii, bo autobiografia to autobiografia, snuta słowami Pameli opowieść o niej samej. O dzieciństwie w niestabilnym domu, z ojcem alkoholikiem i szaleńczo w nim zakochaną matką, o pierwszych, szalenie bolesnych doświadczeniach seksualnych, ale też o dobrych chwilach, które jak promyki słońca padają na kliszę czarno-białych wspomnień. 

Jest historia o tym, jak Pam trafiła do Playboya i jak wyglądały jej pierwsze lata w LA. Sporo miejsca poświęca Pam swojemu trudnemu, ale i pełnemu szaleńczej miłości związkowi z Tommym, swoim dzieciom, rodzicom. Opowiadając o sprawie sekstaśmy nie skupia się na tym, jak trafiła poza domowe archiwum, nie powiela teorii o budowlańcach, które już słyszeliśmy, ale skupia się na tym, jak trudnym przeżyciem było dla ich małżeństwa, dla ich małej rodziny upublicznienie prywatnych nagrań i zrobienie zeń międzynarodowej sensacji. Mówi o bólu, nad którym tak niewiele osób dotąd się pochyliło, a także o okrutnym traktowaniu w czasie przesłuchań w tej sprawie. 

W książce przeczytamy o jej kolejnych związkach, ale też działalności charytatywnej oraz przeróżnych projektach, w które się zaangażowała. Wszystko to w nie do końca zachowanym porządku chronologicznym, ale jednocześnie jasne, czytelne, płynne. Owszem, są to zaledwie wybrane fragmenty z życia aktorki i siłą rzeczy ta autobiografia (jak wiele innych) jest swego rodzaju autokreacją. Ale z drugiej strony... czy każdy z nas nie mówi tylko o tym, o czym sam chce powiedzieć? I czy kobieta, która została wpisana w pewne ramy, która latami była więźniem swojego wizerunku (choć wydaje mi się, że wyszła z tego z klasą, zachowując przede wszystkim pewną pogodę ducha) nie ma prawa choć raz (no, razem z filmem dwa razy) opowiedzieć własnej historii na własnych warunkach?

Jeśli oglądaliście już film na Netfliksie, niewiele w książce was zaskoczy, bo najważniejsze fakty są opowiedziane podobnie. A jednak książka może stanowić świetne uzupełnienie filmu (a bez filmu sama jest doskonałym materiałem źródłowym), głębiej wyrażające emocje, z jakimi wiążą się różne sytuacje, dodające kilka ciekawych, choć zupełnie niefilmowych opowieści i anegdot oraz smaczków. Przede wszystkim zaś autobiografia jest bliżej Pameli, bo filtrowana bezpośrednio przez jej wrażliwość i emocje, bez reżysera, ekipy filmowej i montażu. Warto wsłuchać się w ten głos, bardziej niż w filmie intymny i jeszcze bardziej skłaniający do refleksji.

To wartościowa pozycja dla fanów Anderson, ale nie tylko. Bo przede wszystkim jest to książka, w której osobista historia bohaterki nie tylko jest swego rodzaju manifestem, próbą dojścia do głosu na własnych zasadach. Nie tylko zmienia sposób postrzegania Pam jako osoby. Ta książka ma też swój wymiar uniwersalny - skłania do refleksji na bardzo wielu płaszczyznach. Zmusza do zadania sobie pytań o to, jak łatwo przypisujemy komuś cechy na podstawie wyglądu lub jednej-dwóch decyzji, jakich dokonał i jak skłonni jesteśmy do oceniania, nie mając wglądu w szerszy kontekst. O to, jak chętnie karmimy własne poczucie wyższości za pomocą umniejszania drugiej osobie. Jak szybko wydajemy wyroki i jak rzadko je weryfikujemy. Do refleksji o etyce - nie, nie paparazzich, bo z tego "zawodu" etyka jest chyba wyłączona - wszystkich tych (także nas samych), którzy ochoczo rzucają się do oglądania zdjęć sławnych osób niezależnie od tego, czy zostały zrobione za ich zgodą, czy nie. Skłania do refleksji nad tym, jak godzimy się na odbieranie prywatności naszym idolom, wchodząc z butami do ich ogrodów, domów, śledząc na spacerze, w klubie i restauracji (jeśli twierdzicie, że tego nie robicie, zadajcie sobie pytanie, dlaczego klikacie nie tylko w zdjęcia sesyjne celebrytów, ale też te ze spacerów z dziećmi; za każdym takim zdjęciem stoi ktoś, kto z aparatem podąża za gwiazdą i narusza ich osobistą przestrzeń, odbierając szansę na zwyczajne, proste przyjemności). 

Myślę, że po tę książkę warto sięgnąć niezależnie od tego, czy jest się wielkim fanem Pameli. Czytanie autobiografii zawsze bywa budujące i ciekawe, a ta konkretna, poza przyjemnością płynącą z lektury i poznawania kogoś, kogo pozornie zna cały świat, naprawdę skłania do refleksji. Może nie zmieniła diametralnie mojego sposobu myślenia o Pameli, bo ten zmienił się ciut wcześniej, ale całkiem sporo się z niej dowiedziałam. Także o sobie. Myślę też, że lektura będzie interesująca zarówno dla osób, które widziały dokument o Pam, jak i dla tych, które jeszcze seans mają za sobą. I wiecie co? W tej książce nie ma zdjęć, ale wcale mi ich nie brakowało.

Autor: Pamela Anderson
Tytuł: Love, Pamela. Autobiografia
Tłumacz: Emilia Skowrońska
Wydawca: Wydawnictwo Luna

Egzemplarz recenzencki.


Komentarze

Popularne posty