Jakub Ćwiek, Drelich. Nim braknie tchu [Pulp Books]

 Jakub Ćwiek, Drelich. Nim braknie tchu [Pulp Books]


Nigdy nie nazwałabym się miłośniczką kina akcji, a przynajmniej nie w pierwszym odruchu, bo gdy głębiej się zastanowić, to do wielu klasyków tego gatunku wracam z uporem maniaka. Nigdy też nie wskazałabym, że w literaturze kryminalno-sensacyjnej szukam właśnie tej sensacyjnej nuty. Długie śledztwa, niespieszna akcja, poczucie niepokoju wywołanego oczekiwaniem - to są czynniki, na które często zwracam w powieściach uwagę. A jednak w Drelicha Jakuba Ćwieka weszłam jak nóż w masło i czerpałam tyle radości z lektury Prosto w splot, ile tylko się da. Nic więc dziwnego, że z ogromną niecierpliwością czekałam na premierę drugiej odsłony cyklu, czyli Drelich. Nim braknie tchu.

Marek Drelich, mistrz złodziejskiego fachu, jest gotowy przejść na emeryturę. Ale, jak to zwykle bywa, ma do wykonania jeszcze ostatnią robotę, na prośbę Kracha. Jak zawsze skrupulatnie przygotowuje się do skoku, starając się przewidzieć jak najwięcej możliwych zagrożeń. 

Tymczasem jego nastoletnia córka Zosia spędza wakacje u dziadka, ojca byłej żony, który zauważa, że nastolatka zaczęła spotykać się z chłopakiem. Iza postanawia pojechać w rodzinne strony i spędzić trochę czasu z córką i ojcem. Nie wie jednak, że w pobliżu osiedliła się bezwzględna sekta, a jej guru - Kamaz - ma wobec Zosi bardzo konkretne plany. 

Gdyby rozpisać przebieg fabuły w punktach, rozkładając ją na czynniki pierwsze, zauważamy typowy sensacyjny schemat - z jednej strony metodycznie opracowany skok, który kończy się zaskakująco, z drugiej - groźna sekta zagrażająca córce bohatera i próba ratowania dziewczyny okraszona - co łatwo przewidzieć - jakimiś zwrotami akcji. Jednak wcale nie potrzebujemy dekonstrukcji gatunku, by się dobrze bawić w czasie lektury. Potrzebujemy autora, który umie z utartych schematów wycisnąć jak najwięcej i wypełnić ten szkielet na tyle atrakcyjnie, by przykuć uwagę czytelnika. A to Ćwiekowi wychodzi po mistrzowsku.

Przede wszystkim po mistrzowsku wychodzi mu panowanie nad tempem akcji, które jest zawrotne, ale nie na tyle szalone, by w pędzie umknęły nam detale. Jeśli bowiem autor opisuje starannie zaplanowany skok - to jest on rzeczywiście starannie zaplanowany, a jednocześnie - jak to w życiu - są też mniejsze lub większe niespodzianki, które nie zawsze da się przewidzieć. Sam skok zaś ma do odegrania dwie kluczowe role - z jednej strony służy do oddania charakteru Drelicha, czyli złodzieja starannego, opanowanego, metodycznego, ale też dobrze adaptującego się do nieprzewidzianych okoliczności. Po drugie - będzie stanowić pewien łącznik z drugim wątkiem, ale tu nie przywołam szczegółów, gdyż zdradziłabym zbyt wiele.

Podobnie rzecz ma się z wątkiem związany, z sektą, który jest stopniowo wprowadzany do fabuły, by po nabraniu mocy niczym śniegowa kula runąć w kierunku bohatera, autentycznie grożąc mu zmieceniem z planszy. To nagromadzone jak śnieg w kuli napięcie w połączeniu ze wszystkim, co o sekcie i jej przywódcy dane nam było się dowiedzieć, sprawia, że błyskawicznie rozgrywające się sekwencje zdarzeń są jeszcze bardziej wciągające.

Wiarygodnie opisał Ćwiek mechanizm działania sekty, werbowania i wiązania ze sobą członków, przy wykorzystaniu manipulacji, rytuałów, emocji, sprytu i pozornego poczucia bezpieczeństwa. Kamaz ze swoją socjopatyczną i narcystyczną naturą pławi się w oddaniu innych i realizuje sobie tylko wiadome cele, nie wahając się przed niczym. Jest znacznie bardziej przerażającą postacią niż członkowie przestępczego półświatka (choć bardzo jestem ciekawa, czy w tej klasyfikacji pobije go wuj Drelicha, czy niekoniecznie) i jeśli nałożymy na tę postać własną wiedzę o sektach i ich przywódcach, zyskamy złoczyńcę na miarę najlepszych komiksowych "villainów", którzy potrafią wiarygodnie umotywować swoje okrutne działania. Skonfrontowanie takiej postaci z bohaterem - nawet przy pewnej przewidywalności - świetnie kreuje napięcie.

Oczywiście w odbiorze książki pomaga język i tzw. lekkie pióro, które w przypadku Ćwieka oznacza, że z łatwością oddaje on zarówno emocje bohaterów, jak i przebieg zdarzeń. Plastycznie, filmowo wręcz prezentuje sceny akcji, których dynamika jest wyraźnie odczuwalna, mimo że przeczytanie opisu zadanego ciosu zawsze zajmuje więcej, niż obserwowanie danego ruchu. Autorowi całkiem zgrabnie udaje się uruchomienie wyobraźni czytelnika, który w wyobraźni widzi wręcz całe sekwencje ataków i kontr, często posiłkując się scenami, które zapamiętał z kina (pewnie gdyby Drelich częściej używał broni, to nie raz, nie dwa wypełniłabym sobie obraz scenami z Johna Wicka :-D). W każdym razie sensacyjny element oddany za pomocą zdarzeń i wyrazistego języka wychodzi autorowi bardzo zgrabnie.

Największym atutem Drelicha jest jednak... sam Drelich. Bohater skrojony na miarę takich właśnie dynamicznych, sensacyjnych historii. Dlaczego tak nas przyciąga? Cóż... w pewien sposób to takie trochę uosobienie tezy, że "łobuz kocha bardziej", ale w dojrzalszym, bo eksmężowsko-ojcowskim wydaniu, romantyczne ucieleśnienie wizji o "szlachetnym złolu", albo - mówiąc oględniej - interesujący antybohater. Facet, który wiele ma za uszami, łamie prawo i osiąga z tego korzyści, ale pozostaje lojalny, nie rwie się do zabijania, a dla rodziny jest gotowy poświęcić wszystko. Inteligentny, zdeterminowany i niepozbawiony ciepłych uczuć, nie tylko skupia na sobie uwagę czytelnika, ale też budzi jego emocje. Drelichem łatwo się emocjonować, łatwo o niego drżeć i łatwo mu kibicować. Niełatwo jedynie czekać na kolejną książkę z jego udziałem.

Choć Jakub Ćwiek pisze w tej serii o świecie przestępczym, pokazuje mechanizm działania sekt, nie udaje jednak, że książki o Drelichu są czymś więcej, niż rzeczywiście są. Obiecuje nam dobrą, rozrywkową powieść sensacyjną z lubianym bohaterem, szybką akcją i emocjonującymi zdarzeniami i to właśnie dostarcza. Jak kino akcji - zapewnia nam atrakcję na kilka wieczorów, sprawnie prowadzoną narrację, wiarygodnie zaaranżowane akcje i walki, a także emocje i inteligentnie połączone wątki. Tylko tyle i aż tyle. Nie każdemu to podpasuje, ale ja bawię się świetnie i uwielbiam "przygody" Drelicha. I żądam szybkiego podjęcia tego cliff-hangera z finału!

PS Polecam też wersję audio książki, bo Filip Kosior urodził się do czytania takich właśnie powieści.

Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Drelich. Nim braknie tchu 
Wydawca: Pulp Books

Egzemplarz własny.


Komentarze

Popularne posty