Cho Nam-Joo, Panna Kim wie [Mando]

 

Cho Nam-Joo, Panna Kim wie  [Mando]

Choć świat stopniowo staje się globalną wioską, w której łatwo utrzymuje się kontakty z pozornie odległymi miejscami, w której coraz łatwiej osiągalne jest korzystanie z zasobów kulturowych z przeróżnych stron świata i słowo "egzotyka" nie ma już tego samego pola zasięgu co kiedyś, wciąż tak naprawdę niewiele wiemy o tym, jak funkcjonują społeczności spoza naszego kręgu kulturowego. Oczywiście możemy się tego dowiadywać, sięgając po reportaże, ale w zrozumieniu odrębnego od nas kawałka świata pomocna bywa także fikcja literacka. Literatura jest przecież doskonałym nośnikiem, w którym niczym w lustrze odbijają się istotne dla danego kraju zagadnienia.

Dlatego o współczesnej Korei Południowej mogę dowiadywać się z filmów dokumentalnych czy literatury non fiction, ale z powodzeniem sięgnąć mogę też po prozę CHo Nom-Joo, której poprzednia książka - Kim Jiyoung. Urodzona w 1982 - zrobiła na mnie duże wrażenie. Dlatego wobec Panna Kim wie miałam spore oczekiwania.

Na jej fabułę składa się osiem pozornie odrębnych opowiadań. Pozornie, ponieważ spięte są swego rodzaju klamrą, subtelnie się przenikają, tworząc spójną opowieść o współczesnych koreańskich kobietach. 

Osiem Koreanek w różnym wieku, osiem historii i osiem jednostkowych doświadczeń. Mamy tu uczennicę szkoły średniej doświadczającą mobbingu, córkę poszukującą ojca, który porzucił rodzinę i próbującą go zrozumieć, niedocenianą w swej pracy urzędniczkę, starszą kobietę, która ma odwagę zrealizować swoje marzenie o zobaczeniu zorzy polarnej, podczas gdy ktoś już ma inny plan na jej życie, zmagającą się z hejtem pisarkę...

Cho nie zawiodła mnie ani trochę. Lektura jej książki była dla mnie literackim przeżyciem, a jednocześnie doświadczeniem kulturowym, wiele mówiącym o sytuacji Koreanek, próbujących wpasować się w nowoczesne społeczeństwo i jednocześnie krępowanych przez tradycyjnie przypisywane ich płci role. Autorka pokazuje, że wciąż żywa jest w tej kulturze wywierana na kobiety presja wynikająca z tradycji, która ściera się z zachodnimi wzorcami oraz zarówno zewnętrzną, jak i wewnętrzną potrzebą realizowania się w pracy. Jest ten obraz z jednej strony bardzo koreański, ale w szerszym ujęciu dość uniwersalny. Bo czyż wiele z nas nie zmaga się z bardzo podobnymi problemami? Z narzucaniem tradycyjnej roli, z niesprawiedliwymi ocenami, z pragnieniem realizacji marzeń temperowanych przez poczucie winy w związku z egoistyczną postawą... Czy to nie brzmi znajomo?

Miniaturowe fabuły tworzone na potrzeby książki są bardzo precyzyjne. Oszczędne w słowach, a jednocześnie rozwijające pełen emocjonalny wachlarz. Autorka tworzy przestrzeń do analizy i refleksji, pokazując zarówno "stan obecny", jak i wcześniejsze losy swoich bohaterek, które doprowadziły je do konkretnego życiowego punktu. Przeszłość i teraźniejszość mieszają się w opowiadaniach zupełnie jak w życiu koreańskich kobiet wciąż mieszają się tradycja i nowoczesność. 

Co ważne, autorka nie ocenia, nie feruje wyroków, nie interpretuje. Zostawia przestrzeń dla czytelnika, dla jego emocji i doświadczeń, dla jego obserwacji i wniosków. Z jednej strony wnikliwie analizuje, z drugiej uwzględnia czytelnika i jego osobiste odczucia. I choć sama w sobie narracja wydaje się dość chłodna, to celnie trafia w odpowiednie struny, wywołując emocjonalną reakcję. Widać tu wyraźnie tę przypisywaną Azjatom powściągliwość, która tak naprawdę nie oznacza braku emocji. 

W książce bardzo ciekawie zmienia się perspektywa, a to widziana oczami młodej dziewczyny, a to dojrzałej kobiety. Przewrotnie - nie zawsze to starsza bohaterka jest strażnikiem tradycyjnych wartości i nie zawsze młodość oznacza większą tolerancję. Zresztą w opowieści na planie pierwszym są dość skomplikowane międzyludzkie relacje, niełatwe do uchwycenia w słowach, często pełne sprzecznych emocji. Koncentrują się one zarówno na tym, co łączy, jak i tym co dzieli w relacjach między rodzicami i dziećmi, małżonkami, przyjaciółmi, rodzeństwem. Jest w tym wszystkim poruszająca prawda o tym, jak w życiu przenikają się gorycz i słodycz, szczęście i rozczarowanie, jednocześnie nie zawsze przechylając szalę w jedną ze stron.

Każda z historii jest poruszająca na swój własny sposób i zapewne każdy czytelnik odkryje coś najbardziej go dotykającego w zupełnie innej historii. A jako że Cho Nam-Joo lubuje się w otwartych zakończeniach, paradoksalnie mało angażujące podczas czytania historie skłaniają do refleksji jeszcze długo po lekturze ostatniego zdania. Piękny język i spokojna, zdystansowana wobec bohaterek narracja pozwalają gładko prześlizgnąć się po opowieściach, a jednocześnie sama treść boli, prowokuje i uwiera. Autorka stawia pytania o rolę kobiet w społeczeństwie, o wtłaczanie ich w tradycyjne ramy, presję rodziny i presję sukcesu, potrzebę samorealizacji i poczucie uwięzienia w relacji. O wewnętrzne rozedrganie związane z kwestionowaniem swoje drogi, swoich wyborów. O wpływ kultury na życie rodzinne i społeczne, o różnorodność postaw wyrosłych z pnia tego samego kręgu kulturowego. 

Panna Kim wie to książka frapująca i niebanalna. Koncentrująca się na kobiecych bohaterkach, prezentująca całe spektrum postaw i relacji. Pozornie zdystansowana, pięknie napisana, subtelna, a poniekąd silnie refleksyjna. Z jednej strony tak wiele mówi o obliczu współczesnych koreańskich kobiet, a z drugiej buduje przestrzeń dla czytelnika i wydobywa uniwersalność doświadczeń. Bo po wyjęciu z południowokoreańskich dekoracji, zostaje nam nagi obraz marzeń i pragnień, niepokojów i marzeń, prób odnalezienia się w narzuconych zewnętrznie ramach i zbudowania dla siebie własnej przestrzeni. Jest jak niepozorna, lecz długo rezonująca w umyśle i sercu melodia, wybrzmiewająca wciąż po zagraniu ostatniego akordu.

Autor: Cho Nam-Joo
Tytuł: Panna Kim wie
Tłumacz: Ewa Ratajczyk
Wydawca: wydawnictwo Mando

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty