Jorn Lier Horst, Zła wola [Smak Słowa]


Seria o komisarzu Wistingu została mi polecona przez zaufanego blogera już lata temu, jeszcze zanim zaczęłam pisać własne recenzje. Zaskoczyło od razu i choć nie udało mi się jeszcze przeczytać wszystkich tomów, jakie się u nas ukazały, to najnowsze wydawnictwa chwytam od razu, ufając, że będę z lektury zadowolona. Wciąż obiecuję sobie, że uzupełnię braki, jednak jedną z zalet tej 14-tomowej już serii jest to, że każda fabuła jest zamkniętą historią i spokojnie można czytać je bez znajomości poprzednich i nie zachowując chronologii. Jeśli więc marzy się wam początek przygody z Horstem - możecie wybrać dowolną z powieści (najlepiej taką, która zbiera najlepsze recenzje) lub postawić na kolejność wydawania oryginałów. Tak czy inaczej - warto Horsta poznać.

Zła wola zaczyna się emocjonująco - od wizji lokalnej, podczas której Tom Kerr, przestępca, który ma na sumieniu porwania i zabójstwa kobiet, zobligował się wskazać miejsce ukrycia kolejnych zwłok. W wizji uczestniczy śledczy z wydziału cold cases Adrian Stiller, komisarz William Wisting, a także - w roli dokumentalisty - córka Wistinga Line. Niestety nic nie przebiega zgodnie z planem, a w wywołanym wybuchem granatu zamieszaniu Kerrowi udaje się zbiec. W tej sytuacji nie dość, że Wisting musi szukać zbiega, to jeszcze zawistny Terje Nordbo z Biura Nadzoru  Wewnętrznego prowadzi przeciwko komisarzowi śledztwo w sprawie uchybień przy prowadzeniu wizji, a informację tę szybko podchwytują media. 

Znalazłam w tej powieści wszystko to, czego się spodziewałam i za co lubię powieści autora. Przede wszystkim typowy dla Horsta styl. Zwięzłą, nieco surową narrację unikającą nadmiernie rozbudowanych zdań i piętrzących się opisów, niespieszne tempo akcji, w którym liczy się rzetelnie prowadzone śledztwo, skrupulatnie gromadzone i badane tropy, ale wcale nie brak w nim emocji. No i bohatera, którego tak bardzo polubiłam.

Surowość i niespieszność narracji jako cecha charakterystyczna stylu Horsta sprawiają, że ma on swoich zwolenników wśród miłośników rasowych kryminałów policyjnych, w których to właśnie śledztwo jest niezwykle istotne. Co nie znaczy, że powieść jest przewidywalna i nieemocjonująca. Autor ma pomysł na intrygę i fabułę, a także potrafi zwieść czytelnika, mimo że w jego powieściach nie znajdziemy spektakularnych twistów wywracających wszystko do góry nogami. To raczej rzetelna i konsekwentna praca nad pomysłem, udanie odwzorowująca pracę śledczych, którzy dają się czasem zwieść fałszywym tropom, by ostatecznie natrafić na te, które doprowadzą ich do rozwiązania zagadki. Oczywiście czasem potrzebują odrobiny szczęścia, ale przede wszystkim liczy się tu zmysł dedukcji i dociekliwość.

W Wistingu najbardziej chyba uwielbiam jego wewnętrzny spokój. Jest to bohater, który urzeka bystrym umysłem i przenikliwością, ale także konsekwencją i wewnętrzną pewnością siebie, która - nawet zachwiana przez poczucie winy czy zewnętrzne okoliczności - pozwala mu zachować spokój i skupić się na najważniejszym celu, czyli znalezieniu sprawcy i rozwikłaniu zagadki.

Powieści Horsta są przewidywalne w dobrym znaczeniu tego słowa. Czytanie każdej z nich przypomina - jak pisałam już w recenzji Ukrytego pokoju - powrót do domu. Są gwarancją satysfakcjonującej lektury dla każdego, kto już polubił styl autora i bohatera. Zawsze jednak tkwi w nich doza niepewności związanej z konkretną intrygą, z przebiegiem akcji, z zagadką, do której rozwiązywania czytelnik może czuć się zaproszony, bo Horst tak pisze swoje książki, żebyśmy i my mogli odegrać rolę detektywów i zaangażowali się w lekturę. Do tego narracja, w której brak jałowych zdań i zbędnych opisów, w którym nie ma miejsca na stylistyczne eksperymenty, sprawia, że mimo jej pozornej niespieszności zostaje utrzymane napięcie, a książkę czyta się błyskawicznie.

Jeśli ktoś myśli, że 14-tomowa seria nie może dać nam nic nowego, to z pewnością się pomylił. Horst znalazł sposób na jej rozwinięcie bez burzenia wszystkiego, co zdążył już zbudować. Powiewem świeżości dla serii stały się nowe postaci, którym czasem sam Wisting ustępuje miejsca. W Złej woli spotykają się oboje - ambitny śledczy Kripos Adrian Stiller, który zajmuje się nierozwiązanymi sprawami sprzed lat, oraz Line, dziennikarka i zarazem córka Wistinga. Wprowadzają oni do fabuły nową dynamikę, pozwalając autorowi inaczej rozłożyć fabularne akcenty. Szorstka przyjaźń Wistinga i Stillera oraz zestawienie ambicji rozwijającego karierę policjanta ze spokojem i zrównoważeniem doświadczonego komisarza jest interesująca jako wątek poboczny, ale też z punktu widzenia powieści kryminalnej daje szansę na pokazanie różnorodnych procedur i stylów pracy. Natomiast Line świetnie uosabia konflikt na linii dziennikarze - policja, ale też daje szansę na wprowadzenie wątków niezwiązanych z pracą policji i podjęcia choćby tematów z zakresu psychologii i teorii istoty zła.

W przypadku powieści Horsta warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz - Wisting prowadzi różnorodne śledztwa i nieraz ma do czynienia z przemocą, w tej części z wyjątkowo brutalnym sadystą, czerpiącym radość z zadawanego cierpienia, jednakże autor unika epatowania drastycznymi obrazami. Opisy działań sprawcy są przedstawiane "po dżentelmeńsku", z użyciem tylko tylu słów, które pozwolą czytelnikowi zidentyfikować metodę działania sprawcy, ale nie mają w sobie nic z pornograficznego uwielbienia naturalistycznych opisów, jakie znajdziemy u wielu innych twórców. Ich pozorna oszczędność, wręcz "suchość", wcale nie sprawiają jednak, że są przez to mniej przerażające, sprawiają natomiast, że w umyśle czytelnika otwierają się odpowiednie punkty odniesienia wywołujące odpowiednie skojarzenia i emocje. To czytelnik wypełnia szkielet, który przygotował autor, obrazami i interpretacjami, które budzą w nim lęk, poczucie grozy czy szoku. Ta umiejętność oddziaływania na emocje bez sięgania po dosłowne, wręcz "anatomiczne" obrazy jest cechą prozy Horsta, którą bardzo sobie cenię.

Zła wola, mimo że jest już czternastą powieścią z cyklu, wciąż ma w sobie świeżość i zdolność budzenia w czytelniku emocji. Przemyślana, konsekwentnie prowadzona intryga, zrównoważony, niespieszny styl narracji, ulubiony bohater główny i świetnie wprowadzeni bohaterowi poboczni, odpowiednia doza napięcia i rzetelnie rozmieszczone tropy, które trzeba zebrać, by zagadkę rozwiązać - to wszystko sprawia, że Horsta czyta się jednym tchem, nawet nie zauważając upływu czasu. Książka jest satysfakcjonującą lekturą, która spełniła pokładane w niej nadzieje i dała mi zarówno intelektualną pożywkę, jak i zwyczajnie frajdę.

Autor: Jorn Lier Horst

Tytuł: Zła wola

Tłumacz: Milena Skoczko

Wydawca: Smak Słowa

Komentarze

  1. Pierwszy raz słyszę o tej serii... Ja, jeśli o kryminały chodzi, ostatnimi czasy odkrywam Lee Child'a :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że Lee Childa kiedyś czytałam, ale nic nie pamiętam :-) Za to po Horsta sięgnęłam z polecenia i zaskoczyło od razu. Później uczestniczyłam w spotkaniu z autorem na festiwalu Granda i to było coś! A potem młody zaczął czytać Horsta dla dzieci.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty