Jørn Lier Horst, Ukryty pokój

książka, ogień, okładka

Fanką Jørna Liera Horsta jestem już od jakiegoś czasu i choć nie udało mi się (jeszcze) nadrobić wszystkich wydanych w Polsce powieści autora, to z każdym spotkaniem czuję się jakbym wracała  do domu. Mam wrażenie, że zawsze czeka mnie tam coś znajomego i coś zaskakującego i że po lekturze będę zadowolona. (Na marginesie wspomnę, że możliwość spotkania Horsta na ubiegłorocznej edycji festiwalu Granda w Poznaniu to było przeżycie!)

Mam wrażenie, że fanom (a przynajmniej sympatykom) serii o Williamie Wistingu wystarczyłoby potwierdzenie, że Ukryty pokój to Horst pełną gębą i już mogą sięgać po książkę. Mnie w sumie wystarczy zobaczyć to nazwisko na okładce, by czuć przemożną potrzebę sięgnięcia po nią. Postaram się jednak powiedzieć wam o książce coś więcej.

Po śmierci emerytowanego szanowanego polityka William Wisting zostaje wezwany przez prokuratora krajowego na rozmowę. Okazuje się, że nie śmierć działacza jest podejrzana, a to, co znaleziono w jego domku letniskowym już po śmierci - kartony wypełnione obcą walutą. Wisting zostaje poproszony o prowadzenie dyskretnego śledztwa w celu ustalenia, skąd wzięły się te pieniądze. Do małego zespołu wchodzi zaufany technik kryminalistyczny i... córka Wistinga, dziennikarka.

Tymczasem okazuje się, że sprawa pieniędzy może łączyć się z tajemniczym zaginięciem człowieka przed wielu laty. Tą zajmuje się zespół badający stare nierozwiązane śledztwa, tzw. sekcja cold case. Pracujący tam Adrian Stiller, choć niechętnie, musi zostać włączony do zespołu Wistinga.

Horst łączy ze sobą śledztwo nad aktualną sprawą ze sprawą sprzed lat. I choć pewne elementy zagadki udaje się odkryć dość szybko, ustalając, skąd mogła pochodzić ukryta gotówka, kluczowym aspektem sprawy staje się odkrywanie, jak trafiła w ręce polityka i co wspólnego ze sprawą ma zaginiony wędkarz.

Muszę powiedzieć, że ta sprawa wciągnęła mnie od samego początku. Tajemnica polityka, której nie udało mu się zabrać do grobu, odkrywana jak cebula warstwa po warstwie przez spokojnego i metodycznego Wistinga to Horst w najlepszym wydaniu. Ograniczenie "osób dramatu" do niewielkiej grupy śledczych też działa na korzyść fabuły. Autorowi udaje się uchylać rąbka tajemnicy puzzel po puzzlu, wciąż utrzymując napięcie i przykuwając czytelnika do powieści. Niewielu ludzi zaangażowanych w to wielowątkowe śledztwo pracuje na pełnych obrotach, próbując dyskretnie docierać do informatorów i świadków, co wcale nie jest łatwe. A zagrożenie, jakie ta sprawa stanowi dla rodziny Wistinga, staje się namacalne, gdy dom nieobecnej Line opuszcza tajemniczy mężczyzna. 

Bardzo podoba mi się sposób zobrazowania, w jaki sposób przenikać się i wspierać mogą śledztwo policyjne i dziennikarskie oraz śledczy z zupełnie różnych wydziałów. Do tego ta część ma niezwykle dynamiczny finisz i pewne fabularne zagranie, które okazało się całkowitym zaskoczeniem. Ale przede wszystkim zwraca uwagę wiarygodność całej fabuły. Dysponujący ograniczonymi zasobami ludzkimi Wisting napotyka różne przeszkody, które niełatwo pokonać. Każdy z członków zespołu ma swoje zalety, które pomagają śledztwu, a jednocześnie swoje ograniczenia. Czynnik ludzki odgrywa tu dużo większą rolę niż przypadkowe odkrycia i to bardzo wiarygodnie wypada. 

Uwielbiam pewność siebie i spokój Wistinga, który prowadzi swoje sprawy konsekwentnie i bez szalonych zabiegów, trzymając się dostępnych środków i procedur. Muszę przyznać, że w Ukrytym pokoju zebrały się wszystkie najbardziej przeze mnie lubiane elementy serii, ale i niezbędny do czytelniczej frajdy element zaskoczenia. Polecam każdemu miłośnikowi, a sama muszę koniecznie uzupełnić luki w horstowej bibliografii :-)

Autor: Jørn Lier Horst

Tytuł: Ukryty pokój

Tłumacz: Milena Skoczko

Wydawca: Smak Słowa


Za egzemplarz do recenzji jestem niezmiernie wdzięczna Wydawcy!

Komentarze

Popularne posty