Carl Zimmer, Śmiech ma po matce. Tajemnice genów [Wydawnictwo Poznańskie]
Kiedy piszę recenzje książek dla dzieci, często zwracam uwagę na aspekt edukacyjny opisywanych historii. I nie chodzi tylko o fakt poszukiwania wyłącznie tytułów edukacyjnych, ale o docenienie tych pozycji, które łączą aspekt nauki i zabawy. A skoro uczymy się przez całe życie, czemu by nie uczyć się przez zabawę także w wieku dorosłym? Przecież z potrzeby rozrywki także się nie wyrasta. Dlatego tak lubię książki popularnonaukowe, które łączą w sobie oba te aspekty.
Kiedy w marcu Wydawnictwo Poznańskie wystartowało z nową serią wydawniczą Zrozum, bardzo się ucieszyłam. Co nas (nie) zabije Jennifer Wright było dokładnie tym, co chciałam i potrzebowałam czytać - wiedza podana w przystępnej formie sprawiła mi mnóstwo frajdy i niecierpliwie wypatrywałam kolejnych książek z serii.
Zapowiedź książki Śmiech ma po matce. Tajemnice genów wprawiła mnie w ekscytację, ponieważ uwielbiałam genetykę w szkole, a do tego zagadnienia związane z dziedzicznością nieustannie mnie fascynują - tym bardziej odkąd mam w domu doskonały obiekt do obserwacji w postaci mojego syna. W końcu łatwo zrozumieć, jak to się stało, że włosy ma zupełnie jak tata, ale dlaczego ma mój charakter? To kwestia wychowania czy jednak zespół cech dziedzicznych? Po prostu wiedziałam, że książka Carla Zimmera musi się znaleźć w mojej biblioteczce.
Carl Zimmer przygotował dla nas niezłego grubaska do czytania. Ale to dobrze. Temat jest fascynujący i szkoda byłoby go zamknąć w kilku zaledwie zdaniach. Tymczasem w książce dostajemy całą gamę tematów do poznania i rozważenia. Zaczyna Zimmer od historii badań nad genetyką i dziedziczeniem - od pierwszych teorii, przez mniej lub bardziej systematyczne badania, po dzisiejsze ustalenia i dalsze hipotezy. Omawia przenoszone przez pokolenia mutacje i choroby, cechy wspólne, zagadkę dziedziczenia flory bakteryjnej, genów wykształconych w procesie ewolucji... A także podejmuje temat dziedziczenia kulturowego, które jest bardzo szczególnym aspektem naszego życia, być może też wyjątkowym aspektem jako gatunku. Wszystkie te zagadnienia podejmuje autor, przyglądając się jednocześnie swojej rodzinie - szuka korzeni w czasie mapowania genetycznego, różnic i podobieństw u swoich córek. Zastanawia się również nad przyszłością genetyki i naszego gatunku, jak i nad zagrożeniami związanymi z ingerencjami w genom roślinny, zwierzęcy i... ludzki.
Genetyka nie jest łatwa, ale gdy opowiada się o niej tak, jak robi to Zimmer, jest nie tylko fascynująca, ale i... zrozumiała. Autor odwołuje się do badań naukowych, wiedzy wybitnych genetyków i badaczy dziedziczności, przywołuje eksperymenty, a tak, gdzie kwestie naukowe wymagają przybliżenia, posługuje się analogiami, czyniąc opisywaną wiedzę łatwą do przyswojenia przez laika niezwiązanego z naukami przyrodniczymi i medycznymi. Odwołując się stale do przykładu swojej rodziny pokazuje, dlaczego warto dziedziczeniem się zajmować nie tylko naukowo, ale i dla własnej wiedzy i satysfakcji. Co ważne, pokazuje też, że genetyka ma swoje granice i informacje zakodowane w genach potrzebują także odpowiedniego środowiska, by się uaktywnić i uwolnić potencjał.
Są w tej książce poruszone i pogłębione sprawy, o których wiedziałam, ale też mnóstwo takich, które znane są głównie w środowiskach naukowych czy wśród wiernych czytelników artykułów naukowych - jak choćby zaraźliwy rak u diabłów tasmańskich. Są etyczne rozważania nie tylko nad historycznymi aspektami eugeniki, ale i nad możliwościami, jakie daje współczesna medycyna i granicami, których nie powinna przekraczać.
Zimmer w swojej książce doskonale zachowuje balans między aspektami naukowymi i językiem "technicznym" a popularyzatorskim stylem wypowiedzi, dzięki czemu Śmiech ma po matce, mimo sporej objętości, czyta się wręcz błyskawicznie i trudno się od książki oderwać. Jest tu teoria i praktyka, hipotezy, ich odrzucanie i praktyczne zastosowanie, wszystko zebrane w spójną całość, która nie odstrasza, a właśnie przyciąga. Porządkuje to, co znane, i odkrywa, co nieznane. Popycha do rozważań nad tym, co sami odziedziczyliśmy po przodkach i co przekazaliśmy dzieciom. To fantastyczna, inspirująca i ekscytująca lektura. Dała mi wszystko, czego się spodziewałam, i dużo więcej, dlatego z czystym sercem ją polecam.
Nauka przez zabawę to najlepsze połączenie. Muszę koniecznie zajrzeć do tej książki. Pamiętam, że w czasach szkolnych genetyka mnie bardzo interesowała, ale jednocześnie miałam z nią spory kłopot...
OdpowiedzUsuńTo był mój ulubiony dział biologii, chociaż zarazem najbardziej wymagający.
Usuń