[Co tam w komiksie] Tomasz Samojlik, Wiedźmun. Słodki zapach potwora o zmierzchu [Krótkie Gatki]
Tomasz Samojlik to w świecie komiksowym marka sama w sobie. Jego serie o Pompiku czy Ryjówce, a także wiele innych, mają rzesze wielbicieli. Kolejne tytuły wychodzące spod ręki tego twórcy można brać właściwie w ciemno. Dlatego nie wahałam się, zamawiając pierwszy tom nowej serii o Wiedźmunie. I to nie tylko dlatego, że tytuł odwołuje się do mojej ukochanej serii książek Andrzeja Sapkowskiego. O czym jednak jest Wiedźmun?
Główną bohaterką opowieści jest Kira, dziewczynka, która żyje na zanieczyszczonej, zdewastowanej planecie (naszej, dodam, jeśli ktoś ma wątpliwości). Jej tata wynalazca pewnego dnia wyrusza z misją do "magicznej krainy" i znika. Dziewczynka dorasta w bunkrze pod opieką robota, uczy się online wraz z innymi mieszkańcami bunkrów. Ale jak każde dziecko tęskni za tatą. Udaje się więc do opuszczonego laboratorium, w poszukiwaniu śladów ojca. Zupełnym przypadkiem uruchamia portal, który... przerzuca ją przez kilka światów, aż, pozbawioną wspomnień, wypluwa w świecie... Wiedźmuna. Tę dziwaczna krainę dzielą ze sobą - nie bez niepowodzeń - ludzie i potwory. I to tu... A z resztą, przekonajcie się sami.
O tym, że komiks jest świetny pod względem wizualnym, nie muszę chyba nikogo, kto zna prace Samojlika, przekonywać. Charakterystyczna kreska, drobne odwołania do innych komiksów autora, wyraziste kolory. Kadry, na których sporo się dzieje, ale też nieprzytłaczające liczbą detali. Komiksowe kratki zdecydowanie cieszą oko. Wystarczy z resztą spojrzeć na tych kilka zdjęć, które zamieszczam w recenzji...
Równie satysfakcjonująca, co warstwa rysunkowa, jest warstwa fabularna komiksu. Samojlik prezentuje czytelnikowi dynamiczną i ciekawą historię, która zaciekawi młodszego i starszego czytelnika. Wojtek, który zna Wiedźmina na razie szczątkowo z opowieści (dopytuje o niego za każdym razem, gdy widzi mnie z książką, do której nie raz wracam) przeczytał z przyjemnością i wyłapał najważniejsze elementy historii, natomiast dorosły, choćby zaznajomiony z tematem Geralta z Rivii w sposób szczątkowy, z radością wyłapie odniesienia i odczyta ich humorystyczną naturę.
Bo Samojlik, proszę państwa, w swoich odwołaniach do prozy Sapkowskiego, ociera się nieco o parodię - Wiedźmun ma na imię Gierwald, bard męczy się z komponowaniem przeboju, a najważniejsze czarodziejki o zmienionych mionach prowadzą przezabawne dyskusje o zmarszczkach. To wszystko sprawia, że nie sposób się nie uśmiechnąć, tym bardziej że parodystyczne zakusy Samojlika zrobione są z wyraźną sympatią do oryginału, nie złośliwie.
Jednak humor (bardzo fajny humor) humorem, a sama intryga swoją drogą. Samojlik wyprowadza swoją historię z ciekawego punktu, wskazując tym samym na zagrożenia, jakie sprowadza dla życia na Ziemi działalność człowieka. Można przypuszczać, że wątek ekologiczny będzie stanowić ważny element tej historii. Choć to się pewnie okaże, kiedy dane nam będzie poznać kolejne tomy.
Potwory z wizji Samojlika nie są specjalnie przerażające, raczej kojarzą mi się z pokracznymi przyjemniaczkami z filmu wytwórni Pixar pt. Potwory i spółka (choć oczywiście wizualnie są zupełnie oryginalnym projektem). Do tego nie działają samodzielnie i potrafią się komunikować ze sobą. Mają też chyba jakiś cel, ale to pewnie dopiero się okaże.
Co ważne, bohaterowie komiksu mają zdolność przyciągania uwagi i
usatysfakcjonują starszego i młodszego odbiorcę. Poruszająca jest
historia Kiry, z którą chętnie utożsamiać będą się dzieciaki, a element
komizmu, jaki wprowadzają sparodiowani bohaterowie serii o wiedźminie, z
pewnością przypadnie do gustu starszym. Całość jest bardzo zgrabna,
lekka i przyjemna, choć zdecydowanie zbyt krótka. Zanim historia na
dobre się rozpędzi, już następuje cięcie. Nie wiem, jaką częstotliwość
publikowania planuje wydawca i na ile tomów rozpisana jest całość
historii, ale mam nadzieję, że przed nami sporo tomów dobrej zabawy i to
zabawy prezentowanej dość często - ja sama już nie mogę się doczekać.
Samojlik mnie nie zaskoczył - ja się zwyczajnie spodziewałam, że to będzie dobra rzecz. Ciekawy, dynamiczny komiks, który z przytupem otwiera serię ze sporym potencjałem fabularnym. Bardzo podoba mi się, że to taki projekt między pokoleniowy, który ucieszy i młodszych, i starszych członków rodziny, każdemu dostarczając dawki emocji i uśmiechu, a potencjalnie i ważne przesłanie. Tak, jest zdecydowanie zbyt krótki, ale może dla niewprawnego czytelnika komiksu będzie świetnym początkiem komiksowej przygody. No i ma zaskakujące zakończenie, które jest zarazem prognostykiem dalszej emocjonującej fabuły.
Ja kupuję Wiedźmuna z dobrodziejstwem inwentarza i nie żałuję nań ani złotówki. Na pewno będę zbierać kolejne tomy serii i wyglądać ich niecierpliwie. I co ważne - to samo deklaruje Wojtek, czyli też mu się spodobało.
Urocza ta wełniana figurka na zdjęciu. :)
OdpowiedzUsuńTo mój Geraltinio, którego zrobiła koleżanka :-D
Usuń