Sarah M. Broom, Żółty dom. Wspomnienia [Agora]


Nie miałam domu. Doszczętnie się zawalił.
Zrozumiałam wtedy, że miejsce, do którego nigdy nie chciałam
się przyznać, było tym, w którym się zawierałam.
Jesteśmy właścicielami rzeczy, które do nas należą,
bez względu na to, czy się do nich  przyznamy, czy nie.

Dom. Chyba często nie zdajemy sobie sprawy, jak ważny jest dla nas, dopóki go nie opuścimy. Z jednej strony często to tylko budynek, ale dzięki wspomnieniom i całej gamie budzących w nas emocji staje się czymś więcej - czymś, od czego uciekamy lub do czego wracamy, albo czego szukamy przez całe swoje życie. Sarah M. Broom zrobiła ze swojego rodzinnego domu punkt wyjścia niesamowitej historii, która wykracza znacznie poza jego mury.

Żółty dom - stojący we wschodniej części Nowego Orleany - nie zawsze  był żółty, ale taki pozostaje we wspomnieniach autorki. Jej matka, Ivory Mae Broom, kupiła go w 1961 roku, stając się pierwszą w rodzinie posiadaczką nieruchomości. Nie był idealny, raczej bardzo prosty, ale był własny. Wychowywały się tu dzieci Ivory Mae, w tym sama autorka. Dom nie pozostał nienaruszony, już raz musiał być odbudowany, ale dopiero po przejściu huraganu Katrina przepadł na zawsze.

Autorka przez wiele lat wstydziła się tego raczej ubogiego, niewykończonego domu, podobnie jak większość rodzeństwa. Nie zapraszano tu znajomych, kolegów ze szkoły... Choć był rodzinnym schronieniem, był też powodem zażenowania. Sarah przez wiele lat po jego opuszczeniu nie wracała tam na dłużej, a jednak po Katrinie odkryła, ile znaczył dla niej i innych. Zaczyna więc odtwarzać jego historię, jednocześnie tworząc portret zapomnianej części Nowego Orleanu, jego czarnoskórych mieszkańców, a także sytuacji po przejściu kataklizmu. Badając i odtwarzając przeszłość, dąży jednocześnie do zrozumienia samej siebie.

Znów czułam ten stary, dziecinny rodzaj wstydu. Owszem, chciałam, żeby Żółty Dom zniknął, ale głównie z mojej głowy, chciałam uwolnić się z okowów pamięci o nim, ale nie przewidziałam, nie mogłam przewidzieć, że powali go woda. Wciąż wyobrażałam sobie, gdy tam stałam, że którego dnia zostanie odbudowany,

Żółty dom to niesamowita książka non fiction. Z jednej strony biografia samej autorki, a zarazem portret jej rodziny. Z drugiej - wspomnienia o domu rodzinnym i jego mieszkańcach. Z trzeciej zaś portret mieszkańców dzielnicy zbudowanej na wyrwanym bagnom terenie i pozostającej poza zasięgiem przewodników i zainteresowania wycieczek. A przy okazji historia czarnoskórych mieszkańców Nowego Orleanu na przestrzeni lat i przemian społecznych.

Jest to historia bardzo osobista i wyjątkowa, ale zarazem reprezentatywna dla tamtego miejsca. Widzimy tu zwykłą rodzinę, w której rodzą się kolejne dzieci, której los wiąże się ze zmianami społecznymi, ale i doświadcza nietolerancji, odrzucenia. Jednostkowe historie są lustrem, w którym odbija się często pomijany wycinek historii miasta - przestępczość, narkotyki, nietolerancja, nierówności w dostępie do edukacji i wiele, wiele innych.

Wiedziałam na przykład, że żyliśmy w świecie nierówności i pozorów, już gdy miałam osiem lat i razem z Alvinem przechodziłam na drugą stronę niebezpiecznej drogi Chef Menteur. Wiedziałam o tym, gdy chodziłam do gimnazjum Livingstona, gdzie niczego się nie uczyłam, bo nie miałam od kogo. Wiedziałam o tym w 1994 roku, kiedy zastygliśmy ze strachu w obawie, że zostaniemy zastrzeleni przez stróżów prawa - wiedziałam o tym przed huraganem, w jego trakcie i po nim. Następstwa Katriny, całe to pogorzelisko, były jedynie namacalnymi objawami wszelkich dolegliwości ducha i umysłu, które dręczyły mnie i moją rodzinę.

Autorka ze szczerością opowiada o swojej rodzinie i sobie samej - nie upiększa, nie koloryzuje, nie ukrywa luk. Jeśli do jakichś informacji nie może dotrzeć, wyraźnie o tym mówi, choć zarazem z zaciekłością dobrego reportażysty próbuje odkopać jak najwięcej. Jej obecność w narracji ze względów oczywistych jest namacalna, ale autorka nie ukrywa ani niewiedzy, ani kłopotów ze zrozumieniem pewnych kwestii. Jej poszukiwania są również ważnym elementem zrozumienia dla nas, czytelników. 

Myślę, że w tej historii każdy znajdzie coś interesującego, jako że rozgrywa się na przestrzeni kilku dekad, w których dokonała się szalona zmiana w życiu społecznym, a zarazem dawne nierówności wciąż dają o sobie znać. Mnie przyciągnęły opisy skomplikowanych relacji między członkami rodziny, które niełatwo zamknąć w definicji, a także niezwykła historia samej autorki, która przez lata uciekała od Żółtego Domu, ale dopiero droga powrotna pomogła jej lepiej zrozumieć siebie. Równie interesujący okazał się czas, który Sarah M. Broom spędziła w Burundi, które jest krajem równie pomijanym jak rodzinna dzielnica autorki w Nowym Orleanie. 

Jeśli chodzi o samą Katrinę, której przebieg wciąż pamiętam z relacji w telewizji, nie ma tu nic zaskakującego, choć relacja jest poruszająca już przez sam fakt, że mamy świadomość, że kataklizm dotknął ludzi, których zdążyliśmy już poznać na kartach książki. Bardziej zasmucający jest jednak zapis wydarzeń z "odbudowy" miasta, które udowodniła, jak Nowy Orlean jest postrzegany z zewnątrz i jak łatwo porzucić te dzielnice, które zawsze traktowano po macoszemu, oraz mieszkających tam ludzi.

A tymczasem Bush twierdził, że "to wyborne miejsce do założenia rodziny. To miejsce, gdzie można świetnie zjeść i świetnie się zabawić". Jedno było jasne: dla niektórych atrakcje Nowego Orleanu pozostawały ważniejsze niż jego mieszkańcy.
(...)
Przed 29 sierpnia 2005 roku w Nowym Orleanie mieszkała moja matka, sześcioro rodzeństwa oraz siedemnaścioro siostrzeńców i siostrzenic, bratanków i bratanic. Teraz w całej Luizjanie zostało tylko dwóch moich braci. Reszta była rozsiana po siedmiu stanach. Kiedy latałam do Nowego Orleanu, nie było tam nikogo, kto mógłby odebrać mnie z lotniska.

Autorka otrzymała za książkę National Book Award, co potwierdza tylko, że udało jej się stworzyć uniwersalną opowieść o losie Afroamerykanów oraz "wykluczonych" dzielnic Nowego Orleanu symbolizujących pomijane rejony innych amerykańskich miast. Jednak Żółty Dom to znacznie więcej. To szukanie odpowiedzi na pytania o pamięć - zarówno osobistą, jak i zbiorową - o tożsamość, o związek z miejscem i definiowanie siebie przez odrzucanie tego miejsca bądź odzyskiwanie dziedzictwa. Nie ma w tej książce pogoni za sensacją, jest za to poszukiwanie prawdy i próba zrozumienia siebie. Podróż przez historię będąca zarazem podróżą w głąb siebie. Wciągająca jak niejedna fabuła, inspirująca i zmuszająca do refleksji.

Autor: Sarah M. Broom

Tytuł: Żółty dom. Wspomnienia

Tłumacz: Łukasz Błaszczyk

Wydawca: Wydawnictwo Agora


Komentarze

Prześlij komentarz