Andy Weir, Projekt Hail Mary [Akurat]

 

Andy Weir, Projekt Hail Mary [Akurat]

Dzięki swojemu Marsjaninowi, który podbił serca czytelników i zyskał uznanie także dzięki ekranizacji, Andy Weir rozbłysnął niczym gwiazda na literackim firmamencie. Jego dwie kolejne książki nie zyskały może takiego rozgłosu, ale także przyciągnęły wielu odbiorców. A potem wszystko ucichło. Możliwe jednak, że o autorze znów zrobi się głośno za sprawą zapowiadanej na 2026 r. ekranizacji powieści Projekt Hail Mary. Zwiastun z Ryanem Goslingiem już przyciągnął moją uwagę na tyle, bym postanowiła wrócić do tej lektury, którą co nieco pamiętam, ale chciałam odświeżyć sobie szczegóły. Wszak I wydanie pojawiło się w 2021 r.

Samotny astronauta musi uratować Ziemię przed katastrofą.

Z załogi, która wyruszyła na straceńczą misję ostatniej szansy, przeżył jedynie Ryland Grace. Teraz od niego zależy, czy ludzkość przetrwa.

Tylko że on na razie nie ma o tym pojęcia. Z początku nawet nie pamięta, kim jest, więc skąd ma wiedzieć, czego się podjął i jak ma tego dokonać?

Na razie wie tylko tyle, że przez bardzo długi czas był pogrążony w śpiączce. A po przebudzeniu znalazł się niewyobrażalnie daleko od domu. Całkiem sam, jeśli nie liczyć ciał zmarłych towarzyszy.

Czas płynie nieubłaganie, a oddalony o lata świetlne od innych ludzi Grace jest zdany wyłącznie na siebie.

Ale czy na pewno?

Co tu dużo mówić - emocje przy powtórnej lekturze wcale nie okazały się mniejsze niż przed laty, mimo że pewne fabularne rozwiązania nie były już dla mnie tajemnicą. Okazuje się jednak, że Weir konstruuje na tyle wciągające historie, że nie przestają emocjonalnie angażować, nawet gdy znika efekt niepewności i zaskoczenia.

Podobnie jak w przypadku Marsjanina, mamy tu samotnego astronautę, który stawia czoła przeciwnościom losu. Z tym że tym razem stawką nie jest ocalenie własnego życia i przetrwanie, walka o zdobycie informacji, które pomogą całej ludzkości uniknąć katastrofy, której źródło znajduje się w kosmosie.

I właściwie niewiele więcej można tu napisać, żeby nie zdradzić zbyt wiele i nie odebrać wam frajdy z samodzielnego odkrywania sekretów. Mogę jeszcze dodać, że bohater budzi się ze snu z amnezją, która odbiera mu wiedzę nie tylko o tym, kim jest i co robi w kosmosie, ale traci nawet własne imię. Jedyne, co wie, to że obudził się w pomieszczeniu z robotycznymi ramionami, pod nadzorem komputera i odkrył dwa ciała na sąsiednich miejscach.

Cały więc suspens zasadza się na stopniowym odkrywaniu przez bohatera najpierw tego, gdzie jest, potem - kim jest, a na koniec - jak wykonać swoją misję. I wszystko to dzieje się stopniowo, czasem symultanicznie. Aż wreszcie zaczyna się walka z czasem i solidna naukowa robota.

Autor prowadzi narrację w dwóch planach czasowych. Jeden skupia się na działaniach bohatera na statku, jego walce o odzyskanie pamięci i sprostanie wyzwaniu. Drugi to retrospektywne sceny, będące obrazem fragmentów odzyskiwanych wspomnień.

Świetnie zbudowane napięcie to jedno. Ale przy kolejnym czytaniu, kiedy efekt zaskoczenia mija, można dostrzec, jak starannie skonstruowana jest tu fabuła, z jakie wieloma wyzwaniami mierzy się bohater oraz - a może przede wszystkim - jak umiejętnie autor łączy wartką, pełną emocji akcję ze sporą dawką solidnej naukowej wiedzy. To rasowa powieść science fiction, w której ani aspekt intelektualny, ani rozrywkowy nie są traktowane po macoszemu i doskonale się uzupełniają.

Autor prowadzi za pośrednictwem fabuły wiele ciekawych rozważań. Pochyla się nad samotnością człowieka skonfrontowanego z bezmiarem kosmosu, nad odpowiedzialnością jednostki za dobro ogółu czy też nad zdolnością do poświęceń i rolą tego poświęcenia. Tych motywów jest w książce znacznie więcej, ale każda wzmianka o nich zdradziłaby zbyt wiele. 

Choć to literacka fikcja, to jej warstwa naukowa nie jest tylko zbiorem wyssanych z palca projekcji na temat przyszłości, ale podparta została solidną dawką wiedzy. Bazuje na naukowych odkryciach, granice prawdopodobieństwa są w tej kwestii niemal nieprzekraczalne. I choć sama lektura może się wydawać niełatwa, stanowi niesamowitą pożywkę dla intelektu czytelnika. Jest pełna inspiracji do pogłębiania wiedzy, co nie osłabia wcale warstwy rozrywkowej i nie pozbawia czytelnika możliwania czerpania frajdy z lektury. Książka wcale nie straciła na aktualności i myślę, że warto po nią sięgnąć. Nawet po raz kolejny.

Autor: Andy Weir
Tytuł: Projekt Hail Mary 
Tłumacz: Radosław Madejski
Wydawca: wydawnictwo Akurat

Egzemplarz własny


Komentarze

Copyright © zaczytASY