Sylwia Trojanowska, Kobieta o białych oczach [Marginesy]

 

Sylwia Trojanowska, Kobieta o białych oczach [Marginesy]

Na książki Sylwii Trojanowskiej zwróciłam uwagę już jakiś czas temu i dodałam je do swojej listy "chcę przeczytać", jednak jakoś ciągle nie realizowałam tego planu. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, po prostu trudno mi przeczytać tyle książek, ile naprawdę bym chciała. Ale słucham osób, które znają moje literackie preferencje i przekonują do jakiegoś tytułu, toteż wreszcie zaczęłam przygodę z twórczością autorki. I wybrałam najnowszą powieść - Kobietę o białych oczach.

W głębokim lesie kobieta o białych oczach, Gaja, znajduje dziewczynkę i zabiera ją do swojej chaty. Otacza ją opieką, ukrywa przed całym światem. Bo on tak chciał. Tajemniczy on kazał jej też uciekać przed czerwonym piekłem pełznącym ze wschodu. Wojna jednak kieruje się swoimi zasadami i lubi krzyżować ludziom plany.

Kiedy się kończy, Hanna i Roman – dotąd robotnicy przymusowi – powinni się cieszyć, że w końcu mogą zacząć żyć jak wolni ludzie. Ale cóż to za życie, skoro stracili ją, ukochaną córeczkę. Na nic nie licząc i mając niewiele prócz siebie, opuszczają przeklęte miejsce. Jedyne, czego pragną, to znaleźć dom, by wszystko zacząć od nowa. A to nowe przychodzi wraz z chwilą, gdy na ich drodze staje biała wilczyca.

Co ciekawe, na początek przygody z autorką wybrałam książkę, która - jak podaje wydawca - domyka wątki innej powieści. Autorka zauważa w posłowiu, że dla lepszego odbioru tej historii dobrze jest zachować kolejność lektury. Cóż, dowiedziałam się o tym po fakcie. Ale w pełni przekonam się o tym, gdy nadrobię Córki czarnego munduru. Teraz natomiast mogę zapewnić, że w czasie lektury nie miałam poczucia, że brakuje mi wiedzy, żeby zrozumieć fabułę. Dlatego uważam, że swobodnie można ją przeczytać jako samodzielną powieść i docenić całą jej wartość.

To opowieść, która zagłębia się w mroczny wojenny czas i oddająca jego potworność, ale w sposób subtelny. Autorka nie epatuje potwornymi obrazami, nie przytłacza nimi czytelnika, ale buduje świadomość, jak podły i niebezpieczny był to czas. Jak niewiele znaczyło ludzkie życie w trakcie walk, ale też po samej wojnie, kiedy rzekomi wyzwoliciele wciąż występowali z pozycji siły i w poczuciu bezkarności działali wedle własnych najniższych instynktów. 

Poczucie zagrożenia jest tu wszechobecne, przesyca opowieść jak zapach spalenizny osiadający na każdym skrawku ciała. Jednak w tym świecie wciąż jest miejsce na dobro, a jego enklawa, wydarta okrutnej rzeczywistości, pozwala chronić i dawać nadzieję, budować przyjaźń i rodzić miłość.

Sylwia Trojanowska z subtelną czułością pokazuje, jak między dzieckiem i dorosłym (i to dwukrotnie) rodzi się zaufanie i miłość. Jak lgną do siebie dobre serca, pozwalając na chwilę zapomnieć o wojennym koszmarze. To poniekąd książka o ocalającej mocy zastępczego macierzyństwa, które wiele daje zarówno dziecku, jak i dorosłemu. Zarówno Gaja, jak i Hanna odnajdują w sobie cierpliwość, czułość i miłość, o których sądziły, że nie będą już w stanie ich doświadczyć. Dziewczynce natomiast dają bezpieczną przystań i przestrzeń, by uporać się z traumami.

Choć w opowiadanej przez autorkę historii pojawiają się wizje, sny i przeczucia, to jest to fikcja wiarygodna zarówno pod względem kreacji bohaterów, jak i realiów czasu wojennej i powojennej rzeczywistości. Autorka rozmieszcza w niej elementy, które aktywują naszą wiedzę na temat historii, tworząc w ten sposób przestrzeń dla emocji i rozbudowując napięcie. To książka, którą się przeżywa, angażując się w losy bohaterów i drżąc o nich na każdym kroku.

Brutalność wojny zostaje tu zestawiona z niepozbawioną czułości narracją, z otulająca historią, która wzrusza, koi i daje nadzieję. Dobry warsztat autorki sprawia, że szala nie przechyla się ani w stronę nadmiernie dosłownej brutalności, ani w trudnej do zniesienia czułostkowości. Doskonała równowaga pozwala dostrzec, że w obliczu wojny można ocalić także odrobinę dobra.

To powieść poruszająca, gęsta od emocji, które wręcz staja kością w gardle. Pięknie opowiedziana, pokazująca też cały proces nawiązywania i rozwijania relacji z dzieckiem. Mimo wielu bolesnych elementów, jest w niej coś otulającego. Pięknie wybrzmiewa tu przypomnienie o tym, że liczy się każdy okruch dobra, bo on może stać się dla kogoś całym światem. Niezależnie od wyznania czy narodowości - to czyny świadczą o tym, jakim jesteśmy człowiekiem.

Autor: Sylwia Trojanowska
Tytuł: Kobieta o białych oczach 
Wydawca: wydawnictwo Marginesy

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Copyright © zaczytASY