Rebecca Makkai, Nie ma przed czym uciekać [Wydawnictwo Poznańskie]
To naprawdę dobrze napisana powieść drogi, która może i ma swoje mankamenty i drobne dłużyzny, ale jest wciągająca. Jak wiele tego typu książek, jest w niej element formacyjny, który dotyczy zarówno młodego człowieka, jak i pozornie dorosłej osoby. Zarówno Ian, jak i Lucy, w czasie tej małej-wielkiej ucieczki szukają, choć nie do końca zdają sobie sprawę z czego. Stopniowo historia o uciekaniu od rzeczy, które nas przerastają, staje się historią o szukaniu odwagi i prawdy.
Całą historię poznajemy z perspektywy Lucy, jednak jest w niej nieco kreacji, gdyż opowiadana jest z pewnego (niesprecyzowanego do końca) dystansu czasowego, przez co traci czasem ton relacji na rzecz analizy. To ciekawy zabieg, bowiem zmusza czytelnika do ograniczenia zaufania wobec bohaterki i wprowadza element niepokoju o to, jak historia się zakończyła, a jednocześnie pogłębia się warstwa psychologiczna, w której narratorka analizuje własne działania i wybory.
Podoba mi się postać bibliotekarki Lucy, która jest jednostkowa, ale i w pewien sposób reprezentatywna dla swojego pokolenia dwudziestokilkulatków, a przynajmniej osób, które pochodząc z w miarę dobrze sytuowanych domów, próbują nie czerpać korzyści z zasobów rodziny, ale też żyją w pewien sposób w zawieszeniu, nie do końca wiedząc, co chcą robić. Lucy nie ma większych zmartwień, ale można uznać, że książki są dla niej pewną ucieczką od codzienności. Żyjąc cudzymi historiami, nie żyje tak naprawdę tu i teraz, pozostaje osobna. Dopiero ucieczka, do której zostaje zmuszona, obnaża przed nią, że jej życie było pozorne, a jej samej brakuje celu. I choć jest wrażliwą, dobrą osobą, potrafi być też zupełnie ślepa na ludzi, których ma blisko siebie.
Również Ian jest ciekawą osobą, choć widzimy go jedynie oczami Lucy i jako osobowości "przytoczonej", nie mamy możliwości poznać bliżej. Wiemy o nim tyle, ile zauważyła i dowiedziała się Lucy, która dokonała też pewnej interpretacji zachowań chłopaka. Jednocześnie właśnie w kontekście tej pośredniości poznania, ciekawie jest obserwować relację, jaka nawiązuje się między tą dwójką.
Co mnie zachwyca najbardziej, to punkt wspólny między dorosłą kobietą i małym - bądź co bądź - chłopcem. Z jednej strony pewna niedojrzałość wynikająca z braku pełnej świadomości co do swojej osoby, z drugiej fakt, że oboje mają tendencję do uciekania w książki i w fabułach szukają dla siebie drogowskazów. Intertekstualne nawiązania, lektury zaszyte w akcji i dialogach, to perełki nanizane na fabularną tkankę i frajda dla każdego bibliofila. Zwłaszcza pewna lista, która powstanie, ale o tym ciii...
Wiedziałam, że książki go ocalą, bo ratowały go do tej pory i znałam innych, których uratowały. Te osoby zostały wykładowczyniami, aktorami, naukowczyniami i poetami. Poszły na studia i przesiadywały na podłodze akademika, popijając kawę, zachwycone, że znalazły pokrewne dusze. (...) Ich nazwiska są zapisane na różowych karteczkach w kieszonkach tych wszystkich zapomnianych książek w piwnicach bibliotek w Ameryce. Jeśli tylko bibliotekarki będą dość leniwe, dość nostalgiczne lub dość mądre, te nazwiska zostaną tam na zawsze.
Makkai we właściwym sobie stylu łączy rozrywkową formę powieści z wątkami zaangażowanymi, podejmując aktualne i uniwersalne we współczesnym świecie tematy. Mówi o tożsamości, nadmiernie konserwatywnych wartościach, kulturalnej cenzurze, poszukiwaniu własnej drogi i potrzebie odkrycia bolesnej prawdy. O wartości emocjonalnego wsparcia i niezupełnej daremności ucieczki.
Nie ma przed czym uciekać to powieść momentami bolesna, ale jednocześnie dająca nadzieję. Nieuciekająca od trudności, ale pokazująca ocalającą moc przyjaźni, podszyta ciepłem i humorem wynikającym z nieco absurdalnych przygód bohaterów w drodze. Mimo że podejmuje tematy ważne, wynikające ze światopoglądowych kontrowersji, jest niezwykle przyjemną lekturą, w której również książki mają do odegrania swoją rolę. Biorąc pod uwagę, że to wczesna twórczość autorki, można dostrzec w niej tematy, które staną się osią jej twórczości, a także przenikliwość i delikatność, z jaką je w powieści podejmuje.
Na koniec dodam, że doceniam przewrotność tytułu, sugerujący bezcelowość ucieczki, kiedy w zasadzie jest to książka o różnych rodzajach ucieczki - tym dosłownym, związanym z wyruszeniem w drogę, i tym metaforycznym, związanym z książkowym eskapizmem, który nie ma wcale negatywnego wydźwięku. Dla mnie to była pierwszorzędna lektura.
Autor: Rebecca Makkai
Tytuł: Nie ma przed czym uciekać
Tłumacz: Rafał Lisowski
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz