Caroline O'Donoghue, Przypadek Rachel [Wydawnictwo Poznańskie]
Ostatnio coraz częściej przekonuję się, że z literaturą irlandzką jest mi bardzo po drodze. Tym bardziej że historią tego kraju interesuję się już od dawna, a teraz wracam do tej dziedziny raz po raz. Chyba właśnie dlatego sięgnęłam po powieść Caroline O'Donoghue Przypadek Rachel bez zagłębiania się w tematykę i bez żadnych założeń co do treści. Okazało się, że lektura podziałała na mnie odświeżająco, mimo że tematy, które autorka podejmuje, nie są innowacyjne, a całej powieści blisko do prozy życia.
Rachel jest studentką i pracuje w księgarni. Kiedy poznaje Jamesa, zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia. Pełen energii James, którego wszyscy podejrzewają, że jest gejem, wkrótce proponuje Rachel wspólne mieszkanie. Tak zaczyna się przyjaźń, która na zawsze ich odmieni. Razem szlajają się po ulicach Cork, próbują wieść swobodne życie, mimo że zewsząd napływają niepokojące informacje o widmie gospodarczego krachu.
Gdy jakiś czas później Rachel zaczyna się podkochiwać w żonatym profesorze, Fredzie Byrnie, James pomaga jej zorganizować wieczór autorski, aby mogła go uwieść.
Jednak nic nie idzie zgodnie z planem… Spotkanie zapoczątkuje misterną sieć intryg i układów, które połączą losy Jamesa, Rachel, Freda oraz jego wpływowej i czarującej żony.
Można stwierdzić, że jest to w pewnym stopniu historia inicjacyjna, skupiająca się na młodej dorosłej kobiecie, która szuka swojej życiowej drogi. Po raz pierwszy w życiu mieszka poza rodzinnym domem, zmuszona jest też podjąć pracę, by opłacić czesne za studia, ponieważ w wyniku rynkowej recesji jej zamożni dotąd rodzice nie mają już zasobów, by finansować jej edukację. To dla niej okres formujący, kształtujący dojrzałą osobowość i wywierający wpływ na dalszą życiową drogę ze względu na istotne przeżycia i doświadczenia.
Rachel jest ciekawie wykreowaną i ogromnie wiarygodną postacią. Z jednej strony czerpie z zasobów, jakie zagwarantowało jej wychowanie w dobrze sytuowanej klasie średniej, z drugiej po raz pierwszy boryka z niedoborami finansowymi i samodzielnością w codziennym życiu, która obejmuje tak banalne, choć wciąż dla niej nowe - czynności jak pranie czy sprzątanie. Jest interesująca i banalna zarazem, niepewna siebie, nieco naiwna, ale w ten nieirytujący czytelnika sposób wynikający z młodzieńczego niedoświadczenia. W niejednym aspekcie jest odbiciem każdej młodej kobiety wchodzącej w samodzielne dorosłe życie.
Trudno mi nie czuć sympatii do bohaterki z czysto osobistych względów. Po latach czytania o kobietach małych i filigranowych wreszcie dostałam bohaterkę, która dosłownie wyrasta ponad swoje otoczenie ;-) I choć to jedynie szczegół, sprawił, że poczułam z bohaterką pewien stopień wspólnotowości doświadczeń.
Jeśli chodzi o główne tematy, to powiedziałabym, że to nie tylko historia wchodzenia w prawdziwą, nie jedynie metrykalną dorosłość, ale też świetna opowieść o przyjaźni, o budowaniu więzi, która jest jak spoiwo, punkt oparcia i bezpieczna przystań, ale też w pewnym sensie mur odgradzający od wszystkich innych. Z jednej strony relacja Rachel i Jamesa to piękny, godny pozazdroszczenia obraz więzi, która możliwa jest do zbudowania właśnie na etapie wstępnej dorosłości. Jednak ta przyjaźń ma też swoje drugie oblicze, które bohaterka zauważy dopiero po latach - kokon przyjaźni stanowi też barierę, przez którą nikt tak naprawdę nie może dostać się w pobliże Rachel, a ona sama nie sprawia wrażenia zainteresowanej poszukiwaniem podobnej bliskości choćby w związku.
Cała historia jest też opowieścią o trójkącie miłosnym, a właściwie trójkącie z przyległościami. W tej kwestii nie chciałabym zdradzać zbyt wiele, ale mogę powiedzieć, że autorka kreśli tu bardzo interesujący uczuciowy węzeł, z którego nie ma łatwej ucieczki. Nie ma w tym obrazie jednak taniej sensacji czy próby szokowania czytelnika, a zniuansowany i wyważony portret ludzi uwikłanych w sieć relacji i zależności.
Warstwa obyczajowa powieści przesycona jest cieniami irlandzkiej historii. Słychać tu echa czasów ekonomicznego chaosu, zmian w widoczności w przestrzeni publicznej osób queerowych, a także radzenia sobie z restrykcyjnym prawem antyaborcyjnym, które zmuszało Irlandki do korzystania z usług za granicą lub skazywało na samotne stosowanie niebezpiecznych metod. Zarówno kwestie związane z orientacją, jak i aborcją są podjęte przez autorkę w sposób delikatny i pełen szacunku, a jednocześnie świetnie wpisane w fabułę, tak że trudno wysunąć tu jakiekolwiek zarzuty o propagandowość tekstu. Cała książka jest bowiem opowieścią o ludzkich losach i w naturalny sposób podejmuje kwestie bliskie doświadczeniom wielu osób.
Bardzo podoba mi się też styl, jakim powieść została napisana. Piękny, naturalny język, spokojny acz niepozbawiony emocji rytm opowieści, tak bliski realnemu życiu, szereg niuansów wskazujących na niejednoznaczność wielu opisywanych sytuacji. Lekkość i błyskotliwość narracji, stylizowanej na wspomnienia, w których wybieganie myślą na przód, by powrócić do wcześniejszych wydarzeń jest czymś oczywistym. Wszystko to składa się na przyjemność, jaką czerpać można z lektury.
Naturalność i wiarygodność tej historii są jej największymi atutami. Dzięki nim Przypadek Rachel staje się bezpretensjonalną opowieścią o sprawach oczywistych, takich jak wchodzenie w dorosłość, poszukiwanie stabilizacji w niestabilnym świecie, branie odpowiedzialności za siebie i innych, realizowanie marzeń czy niejednoznaczne relacje uczuciowe. To także opowieść o błędach, które nas kształtują i pozwalają odkryć, kim naprawdę jesteśmy. Możemy dostrzec w niej nas samych i nasze doświadczenia, a jednocześnie bez poczucia zażenowania pochłaniać historię bohaterów. Godna uwagi pozycja.
Autor: Caroline O'Donoghue
Tytuł: Przypadek Rachel
Tłumacz: Iga Wiśniewska
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Egzemplarz recenzencki
Komentarze
Prześlij komentarz