Milo Janáč, Miło, niemiło [Książkowe Klimaty]
Po literaturę czeską sięgam dość częściej i dobrze się w niej odnajduję. Zadziwiające jest za to, że już ze słowacką niemal nie miałam styczności. Próbą naprawienia tego niedopatrzenia było sięgnięcie po debiut literacki Milo Janáča pt. Miło, niemiło.
Milo Janáč w debiutanckiej powieści tworzy mitologię rodzinnej Gelnicy, prowincjonalnego słowackiego miasteczka, którego życie tętni w przesiąkniętych alkoholem barach. Życie głównego bohatera toczy się od knajpy do knajpy, od kieliszka do kieliszka, wyznaczają je godziny otwarcia miejscowych spelun. Autor właśnie w tych miejscach zbiera satyryczną i awanturniczą opowieść o niepokojach społecznych i środkowoeuropejskim półświatku.
Gelnica, w której toczy się akcja powieści, jest prowincjonalnym słowackim miasteczkiem, w którym niewiele się dzieje i które niewiele ma do zaoferowania. A przynajmniej niewiele dla bohatera, który uzależniony od alkoholu i sięgający po wszelakie używki, właściwie niczego od życia nie oczekuje i dawno przestał szukać dla siebie jakiejś alternatywnej drogi życiowej. Nie liczy się dla niego piękna okolica, nie liczy miasto, a jedynie łatwy dostęp do alkoholu.
Wizja świata przedstawionego nie jest tu przesadnie zachęcająca, nie stanowi też laurki dla miejsca, w którym akcja się toczy. Jest to bardziej zapis przygód drobnego pijaczka, podlany dawką humoru, który jednak nie jest w stanie przykryć mizerii życia osoby uzależnionej. Bohater dostaje pracę jako barman, co stanowi pretekst do wpadnięcia w kolejny ciąg, a choć wiele z opisanych sytuacji raz po raz skłania czytelnika do uśmiechu, wszystkie mają swój tragikomiczny wydźwięk.
Wiele jest tu sytuacji wręcz absurdalnych (jak wyścig po flaszkę), wiele postaci z półświatka - jak Jan Chrzciciel czy Wszechmogący, a wszyscy oni tworzą barwną subkulturę tej części społeczeństwa, której rzadko się przyglądamy i nad którą rzadko zastanawiamy. Nie ma tu wyraźnego podziału na dobrych i złych, jest za to mnóstwo odcieni szarości.
Trudno nie czuć sympatii do głównego bohatera, którego pierwszoosobowa narracja prowadzi nas przez opowieść. Mimo uzależnienia potrafi być błyskotliwy, zabawny, sarkastyczny i spostrzegawczy, mimo że większość jego wysiłków sprowadza się do poszukiwań dostępu do alkoholu lub innych używek. Jednocześnie właśnie ta sympatia potęguje żal, jaki odczuwamy względem bohatera i akcentuje jego zmarnotrawiony potencjał. Podoba mi się, że bohater nie ukrywa tego, kim jest, nie szuka też prostych wymówek, raczej podkreśla, że sytuacja jest, jaka jest, i niewiele można w tej sytuacji zrobić. Świat widziany jego oczami jest poniekąd oczywisty, przez co bardziej smutny.
Ta tragikomiczna opowieść wydaje się bardzo swojska, ale też łatwiejsza do przyjęcia dzięki ironii i ciętemu językowi. Nie traci jednak swojej mocy. Satyra skłania do refleksji nad życiem wyrzuconych na margines i całym zmarnowanym potencjałem, dla którego trudno znaleźć na tyle wyrazistą alternatywę, by pchnąć ludzi na "właściwe" tory. Miażdżąca siła nałogu wygrywa zawsze i wszędzie, a wolna wola staje się tylko wspomnieniem. Dobra, choć odrobinę konfundująca lektura.
Autor: Milo Janáč
Tytuł: Miło, niemiło
Tłumacz: Katarzyna Dudzic-Grabińska
Wydawca: Książkowe Klimaty
Egzemplarz recenzencki
Komentarze
Prześlij komentarz