Jørn Lier Horst, Bez granic [Smak Słowa]
Ile można napisać książek z tym samym bohaterem, by nie popaść w powtarzalność? Wygląda na to, że jeśli jest się dobrym pisarzem to z pewnością więcej niż niepowtarzalnych recenzji tychże książek :-) W każdym razie Jørn Lier Horst napisał kolejną powieść, a mnie brakuje już zdań, które nie powielałyby tych z wcześniejszych opinii. Tym bardziej że Horst wciąż trzyma poziom.
Bez granic to opowieść, której akcja sięga poza granice Norwegii. W hiszpańskim miasteczku zostaje zamordowana australijska turystka. Miejscowej policji nie udaje się rozwiązać sprawy wyrzuconego na brzeg ciała. Dlatego jej przyjaciółka zakłada internetowe forum zrzeszające osoby, które wspólnymi siłami próbują sprawę rozwiązać samodzielnie. Udziela się tam Astrea, Norweżka, która zbiera i przegląda zdjęcia zrobione w hiszpańskim miasteczku w czasie, gdy doszło do zbrodni. Kiedy nagle milknie, australijska założycielka forum kontaktuje się z norweską policją, zgłaszając zaginięcie. William Wisting, do którego trafia zgłoszenie, początkowo jest sceptyczny, ale sprawa zaczyna go interesować, co wymusza większe zaangażowanie. W sprawę Astrei i sprawę australijskiej turystki.
Cóż, moje uwielbienie wobec Horsta tylko się po tej lekturze ugruntowało. To jeden z bardziej niezawodnych autorów, utrzymujących dobry poziom w kolejnych książkach i choć może nie tworzy dzieł przełomowych, to jest pewnym wyborem jeśli chodzi o dobrą powieściową rozrywkę i solidny kryminał policyjny.
Historia opisana w Bez granic to chyba najbardziej spektakularna ze spraw Wistinga, a na pewno obejmująca największy geograficznie obszar. Akcja toczy się zarówno w Norwegii, jak i Hiszpani, ale zahacza odrobinę nawet o Australię.
Zagadka kryminalna jest skomplikowana i im bardziej się w nią zagłębiamy, tym więcej warstw widzimy. Horst zadbał nie tylko o poziom skomplikowania tej zagadki, ale też o rozmieszczenie punktów zwrotnych z precyzją wytrawnego szachisty, a także - jak prawdziwy strateg - zadbał o jej spójność i zadbał o właściwe tempo odkrywania kolejnych elementów. Dla miłośników kryminałów tak skonstruowana intryga to prawdziwa gratka.
Jednak powieść nie byłaby tak dobra, gdyby nie typowy dla książek Horsta nastrój, pełen nieuchwytnej melancholii, i świetne dopełnienie warstwy kryminalnej przez wątki osobiste. Jest w tej fikcji coś prawdziwego, przejawiającego się w życiowych zawirowaniach wpływających na zawodową pracę Wistinga, który przecież - jak każdy prawdziwy funkcjonariusz - nie żyje i nie pracuje w oderwaniu od świata zewnętrznego.
Choć narracja zdaje się płynąć niespiesznie, do kart powieści przykuwa świetnie budowane napięcie i wspomniane już wcześniej doskonałe rozplanowanie elementów układanki, które wydają się chaotyczne, ale z czasem zaczynają świetnie do siebie pasować.
Komentarze
Prześlij komentarz