Jacob Grant, Miś ma stracha [Lokator]
Im mój syn jest starszy, tym rzadziej pojawiają się na blogu recenzje książek dla najmłodszych, ponieważ oboje wolimy poświęcić czas na to, co podobać się może dzieciom (a właściwie to już chyba młodszej młodzieży) w wieku Wojtka. Jednak czasem nie mogę odmówić propozycjom współpracy, ponieważ czuję, że to może być coś wyjątkowego i... chcę mieć w tym swój udział. Tak było w przypadku Miś ma stracha Jacoba Granta. Bo jeśli książkę dziecięcą wydaje wydawnictwo specjalizujące się dotąd w literaturze pięknej, a do tego tekst przetłumaczony został przez Michała Rusinka, to trudno nie ulec pokusie, prawda?
To historia o tym, że pozory mogą mylić, że często ulegamy własnym uprzedzeniom i boimy się tego, co nieznane. O tym, że czasem ciężko od uprzedzeń się uwolnić, ale warto to robić. O tym, że czasem przyjaźń pojawia się niespodziewanie. To historia o przyjaźni i szacunku, o pomaganiu i dzieleniu przestrzeni. Ze spokojną narracją i przepięknymi ilustracjami, na których ożywają sympatyczni bohaterowie i które fantastycznie współgrają z tekstem. Bo ta opowieść toczy się w słowach i na ilustracjach. A tymi ostatnimi nie sposób się nie zachwycić.
Jeśli więc macie w domu maluszki, możecie śmiało czytać i m tę książeczkę, uroczą, ładnie wydaną i z mądrym przesłaniem. A do tego nieprzesadnie długą, taką, której chętni wysłucha każdy kilkulatek.
Komentarze
Prześlij komentarz