Matt Haig, Biblioteka o północy [Zysk i s-ka]
Widziałam ostatnio taki mem, że każdy z nas powinien mieć szansę zobaczyć trailer swojego życia, zanim podejmie decyzję, czy chce wejść w tę rolę. Jest to na swój sposób zabawne, bo przecież trailery mają to do siebie, że wyławiają najlepsze momenty z filmu - często bez kontekstu - i przedstawiają je tak, żeby dany tytuł wydał nam się atrakcyjny, zatem obejrzenie trailera życia pewnie niewiele by nam dało wiedzy o tym, co nas czeka :-D Ale gdybyśmy tak mieli szanse popróbować dowolnej liczby alternetywnych żyć? Zobaczyć, jak czulibyśmy się w różnych życiowych rolach? Sprawdzić, co by było, gdybyśmy na różnym etapie podjęli różne decyzje - umówili się na kawę z tamtym facetem, wybrali inne studia czy odważyli się na szaloną podróż... Pomysł bardzo kuszący, prawda? I to jest właśnie punkt wyjścia książki Matta Haiga Biblioteka o północy.
Chyba niejednego książkofila przyciągnął ten tytuł, prawda? Dla mnie dodatkowo bardzo kuszący wydał się motyw alternatywnych żyć, ponieważ to jeden z tych wątków, które zawsze w literaturze i filmie lubiłam. Jest to motyw bardzo nośny i otwierający wiele możliwości, a jednocześnie trudny i zdradliwy, jeśli chce się być oryginalnym i mieć coś do przekazania. Jak wyszło autorowi? O tym za chwilę.
Zacznijmy od tego, że bohaterką książki jest Nora Seed, kobieta, która wiedzie bardzo zwyczajne życie. Pracuje w sklepie z instrumentami, mieszka sama z kotem. Od kilku lat nie ma kontaktu z bratem, kiedy odrzuciła pomysł kontraktu dla wspólnie tworzonej grupy muzycznej... Nora żałuje wielu rzeczy, ale to śmierć kota okazuje się kroplą, która przelała czarę goryczy. Kobieta postanawia rozstać się z tym światem i trafia do... Biblioteki o Północy. To w niej otrzymuje możliwość spróbowania nowego życia i dokonania innych niż dotąd wyborów. Każdy taki wybór to nowa przygoda, a Nora musi jedynie wybrać, w którym z żyć chciałaby pozostać. To prowadzi do pytania o składowe satysfakcjonującego życia i o to, co sprawia, że w ogóle warto żyć.
Nie miałam może wielkich nadziei związanych z tą książką, chciałam po prostu zanurzyć się w piękną opowieść, jednak okazało się, że zupełnie nie ma między nami chemii. Na początku było jeszcze intrygująco - dane mi było poznać szare życie Nory pełne drobnych niepowodzeń i w emocjach dotrwać do momentu, kiedy kobieta próbuje odebrać sobie życie. Również sama wizja biblioteki z tysiącem żyć wydaje się kapitalna i urzekająca. Jednak potem było już coraz gorzej. O ile pierwsze dwa/trzy życia obserwowałam z zaciekawieniem, zastanawiając się, do czego zmierza ta historia, o tyle z upływem stron byłam już coraz bardziej znudzona. Konkluzja, do której zmierzał autor, wydawała mi się na tym etapie już bardzo przewidywalna i - niestety - bardzo oklepana. Jak dla mnie niewiele się w powieści działo, a wydarzenia były bardzo przewidywalne. Moja wyobraźnia rozbudziła się ponownie, gdy Nora w jednym z żyć spotkała kogoś podobnego do siebie (nie zdradzając zbyt wiele), ale wątek okazał się jedynie zmarnowanym potencjałem.
Jeśli chodzi o zakończenie - nie zaskoczyło mnie w ogóle. Od co najmniej połowy powieści spodziewałam się takiego właśnie finału i dokładnie takiego, dość ckliwego przesłania, choć w głębi ducha łudziłam się jeszcze, że coś mnie zaskoczy. Niestety, moje nadzieje były płonne. Zabrakło mi tej świeżości i ciekawego konceptu, który znalazłam kilka lat temu czytając choćby Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta Claire North, która może i nie była pozbawiona wad, ale zachowała oryginalność i miała fascynującą fabułę. W tym wypadku zwyczajnie się... nudziłam.
Czy jest to zła książka? Pewnie nie, ma swoje dobre momenty i na pewno może rozbudzić wyobraźnię wciąż powtarzanym pytaniem "Co by było gdyby...?", jednak mnie nie urzekła. Nie znalazłam tu pięknej bajki czy poruszającej historii, a przewidywalną, ckliwą opowiastkę opartą na ciekawym pomyśle, jednak o zupełnie niewykorzystanym potencjale. Ale nie patrzcie na mnie, jeśli czujecie pociąg do tej książki, zobaczcie sami, może wam akurat przypadnie do gustu.
MpiltiQtritne Jennifer Perrien click
OdpowiedzUsuństimhematop