Alfred Szklarski, Maciej J. Dudziak, Tomek na Alasce [Muza]
Dziś podzielę się z wami prywatną historią. Otóż nie wiem, czy już to mówiłam, ale Tomek Wilmowski był moją pierwszą książkową miłością. W jego przygodach zaczytywałam się namiętnie, a same książki Alfreda Szklarskiego były pierwszymi, które kupowałam sama, za kieszonkowe. Nieważne ile razy czytałam serię, w każde niemal wakacje zaczynałam ją na nowo. Mam w domu zarówno stare wydanie powieści, jak i to nowe, zupełnie odświeżone. Nic więc dziwnego, że po Tomka na Alasce musiałam sięgnąć, mimo iż młodzieńcze zauroczenie dawno minęło.
Kultowa już seria książek Alfreda Szklarskiego o Tomku Wilmowskim, młodym Polaku, który opuszcza znajdującą się pod zaborami ojczyznę i dołącza do przebywającego na emigracji ojca, a następnie wiedzie pełne przygód życie podróżnika, liczy sobie dziewięć tomów (plus nowelka z pierwotną wersją postaci). Prac nad tomem dziesiątym, z akcją umiejscowioną na Alasce, Szklarski nie ukończył. Trudnego zadania napisania tej historii na podstawie pozostawionych przez autora notatek podjął się Maciej J. Dudziak, antropolog kultury, etnolog, kulturoznawca. Dzięki jego wysiłkom, po tych wszystkich latach, mogłam wreszcie przeczytać Tomka na Alasce.
Tomek, jego młoda żona Sally oraz kapitan Nowicki przybywają wspólnie na Alaskę jako uczestnicy wyprawy uniwersytetu w Chicago oraz Brytyjskiego Towarzystwa Geograficznego. Tę wyprawę finansuje znany filantrop, milioner J.D. Rockefeller. Kiedy docierają na miejsce, dowiadują się, że grupa geologów i kartografów, do której mieli dołączyć Polacy, zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Troje bohaterów ma teraz wyruszyć z misją ratunkową.
Tomek na Alasce to sentymentalna podróż w świat lektur z dzieciństwa, a także do dawno minionego świata ledwo eksplorowanej Alaski. To kwintesencja tego, czym jest cała seria przygód o Tomku. Autorowi udało się odtworzyć styl pisania Alfreda Szklarskiego, co mogę stwierdzić, jako że w ubiegłym roku przeczytałam ponownie cały cykl. Przede wszystkim zaś Maciej J. Dudziak stworzył ciekawą fabułę opartą na przygodzie, niebezpieczeństwie i odkrywaniu odległych krain.
Oczywiście od czasu, gdy toczy się akcja powieści, wiele się na świecie zmieniło, jednak nie czyni to lektury mniej interesującą. I choć w czasach Google'a czerpanie wiedzy o świecie i historii z książek jest coraz mniej popularne, powieść wciąż stanowi - poza walorem rozrywkowym - ciekawe źródło informacji o historii Alaski, a także - co zawsze bardzo eksponował Szklarski w swoich powieściach - o polskich podróżnikach, którzy eksplorowali te tereny.
Być może styl, jakim posługiwał się Szklarski i który tak umiejętnie odtwarza Dudziak nieco już trąci myszką, a bohaterowie w swych wypowiedziach wydają się cokolwiek egzaltowani, jednak dla mnie to wciąż wspaniała, fascynująca i pouczająca lektura. Dla starszego odbiorcy, który, tak jak ja, na Tomku się wychował, czytanie dziesiątego tomu będzie jak podróż sentymentalna i powrót do dzieciństwa. Myślę jednak, że wielu młodych czytelników w tej serii odnajdzie smak dzikiej przyrody i skrawek świata, który przeminął, a który cudownie jest poznawać.
Cieszy mnie, że Maciej Dudziak, podobnie jak Alfred Szklarski, wyraża głęboki szacunek do natury, do dzikiej przyrody i wszelkich żywych stworzeń. Z dużą wrażliwością też zawsze odnosił się do pierwotnych mieszkańców opisywanych lądów i podkreślał, jak wiele złego wyrządzili im biali osadnicy. Szklarski zawsze dbał o to, by przełamywać stereotyp dzikusów i pozwalał czytelnikom wraz z bohaterami odkrywać bogactwo lokalnej kultury. Nie inaczej jest w powieści napisanej przez Dudziaka, która wyraźnie podkreśla odrębność Inuitów, ich tradycji i kultury, od stereotypów utrwalanych przez nieświadomych i świadomych kolonizatorów, którzy nadali temu ludowi obraźliwą dla nich nazwę Eskimosi.
Niezależnie od tego, ile macie lat, myślę, że znajdziecie w tej powieści coś dla siebie. Może będzie to powrót do dawno niewidzianych bohaterów, a może zupełnie nowe doświadczenie. Może wzbogacicie się o wiedzę, której nie przyszło wam wcześniej do głowy szukać, a już bardzo prawdopodobne jest, że przeżyjecie emocjonującą przygodę. Tak właśnie było w moim przypadku. Jedyne, czego żałuję, to że wydawca nie zdecydował się na utrzymanie stylistyki okładki tożsamej z pozostałymi odsłonami serii.
Komentarze
Prześlij komentarz