Magdalena Grzebałkowska, Wojenka. O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia [Agora]
Wojenka to książka nietuzinkowa, poprzedzona starannym researchem, napisana z rozwagą i dbałością o zachowanie nie tylko historycznej prawdy, ale i przedstawienie wspomnień wojennych dzieci tak, jak sami bohaterowie je relacjonują. Autorka daje głos swoim bohaterom i choć nie pozostawia ich relacji bez merytorycznego komentarza, pozwala im pozostać na pierwszym planie. Właśnie dzięki temu książka nie jest jedynie suchą relacją, niczym historyczne opracowanie, a pełnym emocji, czasem przerażającym, a czasem wzruszającym reportażem.
Grzebałkowska pokazuje, jak wojna wyglądała z perspektywy młodych ludzi i jak wielki wpływ miała na ich losy, na ich życie. Jak odzierała z dzieciństwa, zmuszając do walki o przetrwanie, do osiągnięcia samodzielności, jak sprowadzała marzenia do najprostszych potrzeb. Dzięki różnorodności zebranych relacji mamy możliwość dostrzeżenia, jak wiele łączy i ile dzieli poszczególne doświadczenia wojny, co z kolei zmusza do głębszej refleksji - być może także nad losem współczesnych dzieci, które pozostają w strefach zbrojnych konfliktów.
Wojenka jest też pośrednio - co dla mnie szczególnie ciekawe - opowieścią o pamięci, o jej ułomności, o tym, jak na indywidualne doświadczenia nakładają się zasłyszane relacje. Jak zbiorowa pamięć wpływa na postrzeganie naszych własnych historii. Często dzieje się to niepostrzeżenie - stąd mało kto zdaje sobie sprawę, jak mija się z prawdą obecna w zbiorowej pamięci wizja dzieci zawracanych wręcz z drogi do szkoły 1 września. Czasem ułomność pamięci jest uświadomiona - jak u Alexa Hershafta, który sam przyznaje, że nie wie, ile jego wspomnień należy tylko do niego, a ile jest w nich tego, co przeczytał w prasie, książkach lub jest wspomnieniem należącym do jego matki. Najciekawszym przypadkiem jest chyba jednak Dina Szulkiewicz, która na wpół świadomie stosuje mechanizm budowania sobie świata z fałszywych wspomnień, często się wykluczających. Jednak Dina, która rekompensuje sobie w ten sposób niemożliwe do odtworzenia braki w osobistej biografii, każdą opowieść przytacza z tak pełnym przekonaniem, że trudno zarzucić jej kłamstwo. Przyznam, że czytałam tę opowieść (jak wszystkie pozostałe) z wielką ciekawością.
Magdalena Grzebałkowska pisze fantastyczne książki i jest tak doskonałą autorką, że nie czuję się dość kompetentna, by recenzować jej prace. Mogę jedynie powiedzieć, jak wielkim przeżyciem emocjonalnym i intelektualnym jest obcowanie z jej publikacjami. Autorka, biorąc na warsztat jakiś temat, najpierw dogłębnie go studiuje, a dopiero potem przekuwa w formę, która trafi do czytelnika. Każdy temat stara się naświetlić z różnej perspektywy, powielając to, co powszechnie wiadome, tylko jeśli jest to konieczne, z dużą wytrwałością dążąc przy tym do wydobycia drugiego i trzeciego dna z historii, pokazania tego, co mało znane, zapomniane. Przywołuje nieoczywiste konteksty, tworząc jak najbardziej kompletne i możliwie wyczerpujące temat książki, przy czym jednocześnie nie stroni od przywoływania budzących emocje relacji. Autorka bardzo dba o klarowność języka, nie gubi się w metaforach czy zawiłych aluzjach, a jednocześnie unikając suchego relacjonowania faktów. Jak na reporterkę przystało kreśli sugestywne obrazy, wprowadzając czytelnika w historię głębiej i mocniej. I to samo robi właśnie w swojej najnowszej książce, proponując czytelnikowi intrygującą, skłaniającą do refleksji, ciekawą opowieść o losach wojennych dzieci, a jednocześnie - o ułomności pamięci, którą budujemy z indywidualnych i zbiorowych doświadczeń.
Nie ma drugiej takiej książki na rynku, a i historie, które ocala od zapomnienia, są unikatowe. Jak dla mnie Grzebałkowska jest mistrzynią i chętnie przeczytam każdą książkę, którą napisze.
Komentarze
Prześlij komentarz