Bartosz Szczygielski, Winni jesteśmy wszyscy [Czwarta Strona Kryminału]
Powieść Bartosza Szczygielskiego nie trafiła do mnie w dobrym momencie. Ostatnimi czasy czuję się znużona kryminałami i thrillerami, które wydają mi się coraz bardziej powtarzalne. Wrażeń literackich szukam ponownie w innych gatunkach, odkrywając je dla siebie na nowo, powieści kryminalne odkładając na inny czas. Ale że lubię autora i jest mi z jego pisaniem po drodze (na blogu znajdziecie recenzje Kroku trzeciego i Serca, ale książek autora czytałam więcej), ciekawość zwyciężyła i chwyciłam za Winni jesteśmy wszyscy jak tylko miałam wolną chwilę. Z jakim skutkiem? Całkiem dobrym.
Powieść zaczyna się dramatycznie. W piątkowe popołudnie Konrad Łazar, zaatakowany w biurze Safe House przez samotnego napastnika, patrzy, jak jego była dziewczyna wykrwawia się na jego oczach. Potem wszystko, co mu pozostanie, to pytanie, jak do tego doszło i dlaczego tego nie przewidział.
Po względnym powrocie do formy życie Konrada wcale nie układa się lepiej. Pytanie, które zadawał sobie w chwili ataku, nieustannie go dręczy. Ponieważ czuje się odpowiedzialny za Agnieszkę, nie przestaje pomagać jej mamie - zwłaszcza finansowo, chociaż nie jest to łatwe, gdy traci się pracę. A ponieważ tym, czym się zajmował przez ostatnie lata, jest zbieranie informacji, zamierza podążyć tropem tajemnicy zamachowca samobójcy. Tyle że tajemnic do rozwiązania będzie więcej, niż się spodziewał. W powrocie do normalności nie pomaga wieść o samobójczej śmierci koleżanki i kolejna niewiadoma, która się za nią kryje.
Mocne uderzenie we wstępie fabuły nadaje ton całej powieści. Powieści, której akcja mierzona jest upływem godzin, pulsująca celowo zmiennym rytmem, wartka i rzeczywiście wciągająca. Jest to dobre połączenie kryminału i sensacji, w którym widoczny jest styl autora, a jednocześnie nowa jakość w jego twórczości. Mam wrażenie, że powieść jest bardziej przemyślana, bardziej drobiazgowo zaplanowana, a także konsekwentnie realizowana, przy czym wciąż czuć w niej naturalność w prowadzeniu fabuły, a nie schematyczną realizację założeń.
Konrad Łazar, podobnie jak wcześniejsi bohaterowie Szczygielskiego, zostaje mocno przeczołgany przez życie i miałby wiele powodów, by pogrążyć się w otchłani zniechęcenia. Jednak jest on człowiekiem czynu. Im mniej ma do stracenia, im samotniejszy się wydaje, tym większą ma motywację do działania. Jego bystry, analityczny umysł wychwytuje tropy, łączy fakty. W końcu latami zajmował się tzw. białym wywiadem, a teraz nabyte przez lata umiejętności może wykorzystać w prywatnym śledztwie. Konrad ma w sobie coś z samotnego łowcy, może mściciela, który nie spocznie, dopóki nie dotrze do prawdy, niezależnie od tego, jak jest bolesna. To nie desperacja jest jego motorem napędowym, a determinacja, dlatego właśnie Łazar wydaje się najbardziej "pozytywnym" z pierwszoplanowych bohaterów Szczygielskiego. Jest też tym, którego polubiłam najbardziej, właśnie dlatego, że jest człowiekiem czynu, samotnikiem, postacią w pewien sposób tragiczną, ale nie depresyjną. Lecz - choć bohatera polubiłam - mam nadzieję, że powieść nie stanie się początkiem cyklu, a pozostanie typowym stand-alone'em. Jest konstrukcją, do której najlepiej nic nie dodawać, by nie zaburzyć jej proporcji i nie zepsuć wrażenia, jakie wywiera i emocji, z którymi nas pozostawia.
Choć w czasie lektury nie raz wydaje się, że wydarzenia nie układają się do końca logicznie, że jest tu zbyt dużo rozbieżnych wątków, finalnie okazuje się, że nie ma w tej historii ślepych zaułków, a z wątków utkana jest ciekawa i - co ważne - zaskakująca fabuła. Każdy wątek, postać i zdarzenie, choćby najbardziej błahe, mają swoje uzasadnienie - czy to jako rys charakterologiczny dla postaci, czy element intrygi, który wybrzmi w chwili, gdy elementy układanki znajdą się na swoim miejscu.
W tej powieści liczy się akcja, tajemnice i emocje, jakich dostarczają czytelnikowi, ale po macoszemu nie została też potraktowana psychologia postaci. Główni bohaterowie to nie psychologiczne wydmuszki, lecz pełnowymiarowe postaci, które mają swoją przeszłość, zalety i wady, w których relacjach występuje naturalna dynamika. Same relacje między bohaterami również nie są jednowymiarowe, opierają się na mieszance uczuć i pogłębiają się wraz z rozwojem wydarzeń. To jeden z elementów, które działają na korzyść powieści jako całości.
Szczygielskiemu udało się połączyć lekkość narracji z emocjonalnym ciężarem podejmowanych w książce tematów i dramaturgią zdarzeń. Mamy tu charakterystyczny, niepozbawiony ironicznego humoru język. Autor nie unika scen mocnych, ale nie popada w przesadę. Plastyczność opisu pozostawia pole dla wyobraźni czytelnika, ale nie ma w nim przesadnej metaforyki, która w tym wypadku działałaby na niekorzyść podejmowanej tematyki, spychając ją na dalszy plan. A Szczygielski mówi tu o sprawach trudnych i ważnych, o czynach najstraszniejszych dokonanych na tych najbardziej bezbronnych. Podobnie jak wątki w fabule, także w dobranych środkach wyrazu nic nie jest przypadkowe.
W tej książce nawet okładka daje do myślenia, ponieważ wykorzystana na niej grafika z Raju utraconego Miltona, którą wykonał Gustave Dore, zmusza do refleksji, zaprasza do szukania interpretacji głębiej, pod powierzchnią dostrzegalną na pierwszy rzut oka. Stanowi swoistą metaforę treści i idealnie z nią współgra.
Winni jesteśmy wszyscy to bardzo udana powieść, po trosze sensacyjna, po trosze kryminalna. Z dynamiczną, pełną zwrotów akcją skupioną wokół tajemnic odkrywanych warstwa po warstwie, prowadząca bohatera przez kolejne kręgi piekielne. Skupiona wokół doskonale nakreślonego, charakterystycznego dla Szczygielskiego bohatera osamotnionego i tragicznego, ale też niezwykle zdeterminowanego, dla którego działanie jest częścią jego istoty. Powieść o walce, którą podejmuje się nawet bez nadziei na szczęśliwy finał. Z wyczuwalnym ironicznym humorem umiejętnie wplecionym w narrację i dialogi. Bardzo dobra książka rozrywkowa niestroniąca od tematów trudnych, bolesnych, a nawet od scen nieco kontrowersyjnych, w której skutek jest równie ważny jak przyczyna, ale to droga od jednego punktu do drugiego, wraz z wszelkimi jej niuansami, znajduje się w centrum zainteresowania. Pokazuje, że prawda nie zawsze jest wyzwalająca, ale są też ludzie, którzy nie potrafią odpuścić i dążą do niej bez wytchnienia. Zaskakująca i wciągająca, przemyślana i dopracowana. W tej powieści świetnie wybrzmiewa zarówno pierwsze, jak i ostatnie zdanie. Szczygielski udowadnia, że jest w formie i wciąż ma coś świeżego do zaoferowania swoim czytelnikom. I ja go w tym wydaniu zdecydowanie kupuję.
Komentarze
Prześlij komentarz