Liane Moriarty, Sekret mojego męża [Znak Literanova]
Ta historia zaczyna się od muru berlińskiego, choć tak naprawdę toczy się setki kilometrów od Berlina i wiele lat po upadku muru. I choć część wydarzeń i tak miałaby miejsce, to dla Cecilii wszystko sprowadza się do rozmowy, którą odbyła z córką ogromnie zainteresowaną murem, który już nie istnieje.
W czasie, gdy rozbierano mur, Cecilia podróżowała po Europie z przyjaciółką. Wybrały się również do Berlina, a Cecilia kupiła sobie kawałek berlińskiej ściany "na pamiątkę". Kiedy słucha, jak jej córka z pasją opowiada o swoim nowym obiekcie zainteresowań, przypomina sobie, że gdzieś na strychu ciągle ma ten kawałek gruzu. Kiedy go szuka, przypadkiem trąca jakieś zapomniane pudło i odkrywa, że znajduje się w nim list. List, napisany przez jej męża tuż po narodzinach pierwszej córki z dyspozycją, by otworzyć w przypadku jego śmierci. Cecilia waha się, czy powinna go otworzyć, a gdy wreszcie postanawia tego nie robić, dziwne zachowanie męża na wieść o znalezieniu listu sprawia, że zmienia zdanie. A kiedy otworzy tę puszkę Pandory, nic już nie będzie takie samo.
Sekret mojego męża nie ogranicza się jednak do tylko jednej bohaterki. Są jeszcze Tess i Rachel. Tess jest bardzo nieśmiała - twierdzi nawet, że ma fobię społeczną - ale wiedzie całkiem udane życie. Ma kochającego męża, Willa, cudownego synka Liama, a do tego udało jej się założyć z mężem i ukochaną kuzynką Felicity wspólną firmę. Ponieważ Felicity jest jej bliska jak siostra, zawsze cieszyła się, że tak dobrze dogaduje się z Willem i mogą wspólnie tworzyć szczęśliwą rodzinę. Tess nie spodziewa się, że już wkrótce dowie się czegoś tak szokującego, że ucieknie z Melbourne do matki, do Sydney. W sąsiedztwo Cecilii i Rachel.
Rachel jest starsza od Cecilii i Tess. Jest już nawet babcią, zakochaną w dwuletnim wnuku Jacobie, którego pojawienie się na świecie znów obudziło do życia jej serce. Bo serce Rachel stanęło wiele lat temu, gdy ciało jej nastoletniej córki zostało znalezione w parku. Policji nie udało się znaleźć sprawcy uduszenia, choć Rachel ma podejrzenia odnośnie do tożsamości mordercy. I wkrótce ma znaleźć coś, co utwierdzi ją w słuszności podejrzeń.
Muszę przyznać, że jak na pierwsze spotkanie z autorką (nie, nie czytałam Wielkich kłamstewek, a jedynie oglądałam oparty na tej powieści serial) to było ono nad wyraz udane. Autorka proponuje tu bowiem kilkuwątkową, intrygującą historię, która każe nam zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście znamy naszych bliskich tak dobrze, jak nam się wydaje.
Historia skupia się na trzech bohaterkach, których drogi raz po raz będą się przecinać, choć często nie będą tego świadome. Trzy zupełnie inne kobiety znajdujące się w zupełnie innym życiowym momencie. I każda z nich będzie musiała podjąć kluczowe dla swojej przyszłości decyzje. Akcja rozgrywa się w przeciągu Wielkiego Tygodnia, choć ze względu na nagromadzenie wydarzeń może wydawać się, że mija znacznie więcej czasu. Urzekła mnie pewna paralela między samymi wydarzeniami a cyklem Wielkiego Tygodnia, który przecież nieuchronnie prowadzi ku odrodzeniu i nadziei. I przez całą lekturę zadawałam sobie pytanie, czy w tej sytuacji jakiekolwiek odrodzenie jest możliwe.
Moriarty bardzo udanie zawiązuje akcję, opierając ją na pewnej tajemnicy, i na pewien czas pozostawia czytelnika z tą sugestią, pozwalając odbiorcy dobrze poznać bohaterki. I wcale nie jest to część nużąca, nie brak w niej wydarzeń niespodziewanych, choć początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z trzema niezależnymi historiami. Ale gdy drogi bohaterek splatają się ze sobą coraz bardziej (choćby pośrednio), zaczynamy coraz wyraźniej odczuwać napięcie i czekamy, co jeszcze się wydarzy.
Autorka pomysłowo rozgrywa w tej opowieści napięcie, prowadząc je jakby dwutorowo. Pierwszy tor wiąże się z tajemniczym listem, który podnosi poziom napięcia, a potem utrzymuje go ponad rozgrywającymi się wydarzeniami i topór kata nad skazańcem. Drugi tor napięć przypomina sinusoidę i związany jest z "codziennością" bohaterek. W uporządkowane życie każdej z nich wkrada się coraz więcej niepokojów, przez co miotają się one między "zwykłymi" obowiązkami a rozliczaniem swojej przeszłości i rozważaniami nad przyszłością. Tu akcja przyspiesza i spowalnia, a emocje rosną i opadają, jednocześnie zbliżając się do poziomu niepokoju wiszącej nad całą historią tajemnicy. I kiedy wreszcie się łączą, akcja osiąga zawrotną wręcz prędkość i wszystko ewidentnie zmierza ku katastrofie, po której nic już nie będzie takie samo.
Siłą tej książki jest dobrze przemyślana historia i rozplanowanie akcji zachowujące równowagę między tempem wydarzeń a przestrzenią do poznania bohaterów. Dzięki temu, że mamy czas poznać ich troski, nadzieje, lęki, ich dylematy udzielają się nam samym. Natomiast sama akcja nieustannie przyspiesza, prowadząc nas do samego jądra dramatu i podsycając napięcie oczekiwania na katastrofę.
Moriarty tworzy spójny, wiarygodny portret psychologiczny swoich bohaterów, wyposażając ich w całą gamę emocji. Udowadnia, że jest uważną obserwatorką ludzi oraz znawczynią ich lęków, słabości i pragnień. Pokazuje, że złudzeniu o idealnym życiu można ulec nie tylko patrząc z boku, ale i tkwiąc w samym środku, a gdy sekrety i kłamstwa wychodzą na jaw, nagle okazuje się, że musimy zakwestionować wszystko, w co wierzyliśmy. Co ważne - autorka pokazuje, że nie ma jednej dobrej drogi na wyjście z kryzysu i każda decyzja nie tylko obarczona jest ryzykiem, ale i każda pozostawi za sobą jakieś rany. Moriarty nie lukruje rzeczywistości. Pokazuje, że każdy kij ma dwa końce, a prawda nie zawsze przynosi ukojenie. I że czasem wiedza czyni nas współwinnymi.
Powieść wydaje się dość rozbudowana, ale - zgodnie z zasadą kompozycji zwaną strzelbą Czechowa - każdy element ma tu swoje miejsce, każdy drobiazg zostaje wykorzystany nie tylko dla podkręcenia napięcia, ale jest w jakiś sposób istotny dla fabuły. Choć książka do nieobszernych nie należy, a w centrum uwagi znajdują się aż trzy bohaterki główne (nie licząc postaci pobocznych), wcale nie sprawia wrażenia rozwlekłej. Autorka sprawnie prowadzi każdy z wątków, panuje zarówno nad elementami akcji, jak i fragmentami, które koncentrują się na myślach, wspomnieniach i uczuciach, a całość czyta się właściwie jednym tchem dzięki dobrze zbudowanemu napięciu. I to napięciu, które wcale nie opada w momencie, kiedy czytelnikowi dane jest zrozumieć, jak wiążą się losy każdej z postaci. Wręcz przeciwnie, okazuje się bowiem, że przed bohaterami jeszcze wiele ważnych decyzji.
Przyznam, że to naprawdę ciekawie wymyślona i sprawnie napisana powieść. Autorka wie, jak przykuć uwagę odbiorcy, ale nie koncentruje się jedynie na tym. Dba o wiarygodny portret psychologiczny postaci i daje przestrzeń do jego rozwinięcia. Choć to z całą pewnością powieść rozrywkowa, prowokuje też do zadania kilku istotnych pytań związanych z jednej strony z naszą wiedzą o najbliższych, z drugiej z wyborami dokonanymi przez bohaterów. Bo ci, choć fikcyjni, przez te kilkaset stron stają się nam naprawdę bliscy. Sekret mojego męża to godna uwagi powieść obyczajowo-psychologiczna, która ma świetnie skonstruowaną intrygę i którą nie tyle się czyta, co wręcz się ją pochłania. Autorka nie głosi tu ogólnikowych prawd, nie pokazuje jedynie słusznych rozwiązań, ale zabiera nas w świat dylematów, przed którymi nikt z nas nie chciałby stanąć.
Ja mam w planach twórczość autorki, ale jeszcze to przede mną.
OdpowiedzUsuńPolecam tę z pewnością, inne będę nadrabiać.
Usuń