Wit Szostak, Cudze słowa [Powergraph]


Wit Szostak, Cudze słowa [Powergraph]


Na początku jest Słowo, uczy Pismo, Słowo otwiera świat
i zamyka dyskusję. Trzeba znaleźć dobre słowa,
by zamknąć myśli i usta. Słowa rządzą, żądza słowa
zarządza słowotwórstwem.


Zazwyczaj zanim przejdę do recenzji książki, o której chcę opowiedzieć, staram się w kilkunastu zdaniach nakreślić jej fabułę. Powiedzieć co nieco o jej fabule, zarysować intrygę. Tym razem dobrze muszę ważyć słowa, by nie użyć ich zbyt wiele i nie zdradzić niczego. Myślę, że do tej książki najlepiej jest usiąść nieprzygotowanym, by w pełni poddać się temu literackiemu doznaniu. Dlatego powiem krótko: to jest portret człowieka ujęty w cudzysłów.

I chyba nie mogłabym ująć tego inaczej. Ponieważ dosłownie Cudze słowa są opowieścią o jednym człowieku oddaną cudzymi słowami. Człowieka, wokół którego spleciona jest fabuła tej niesamowitej książki, nie ma, jest on wielkim nieobecnym tej historii, a jednak w pewien sposób obecny jest bardziej, niż pozostali, bo wszystkie słowa układają się wokół niego, tworząc portret - trochę niewyraźny, trochę niedokładny, ale zarazem wyrazisty i wyjątkowy.

Choć słowa są tworzywem każdej opowieści, Szostak skupia się na nich ekstremalnie, doprowadza pracę z tworzywem do perfekcji. Rzeźbi w słowach, rzuca słowa, przygląda się im z każdej strony, sięgając aż po etymologię i rdzenie. Wydobywa znaczenia oczywiste i ukryte. W pewien sposób z tworzywa czyni podmiot powieści, równie ważny, jak jej bohaterowie. Pokazuje zarówno ich ulotność, niedookreśloność, jak i definitywność w przekazie. Stawia słowa z rozmysłem, dobierając je uważnie, i dzięki tej uważności te słowa stają się świadectwem o osobie, która je wypowiada, oddają jej naturę, charakter i temperament. Indywidualizują ją. Trzeba wielkiej wprawy w operowaniu słowem, żeby osiągnąć taki efekt, nie zatracając przy tym naturalności. I Wit Szostak udowadnia, jak wielkim jest wirtuozem słowa.

Mamy tu wielość narracji w przeróżnej postaci - pierwszo-, drugo i trzecioosobowej. Każda narracja układa się w portret jednego człowieka, a jednocześnie jest opowieścią o opowiadającym. Narrator jest widzem i bohaterem, próbując opowiedzieć o drugim człowieku, wiele opowiada o sobie, bo jego fragment opowieści jest opowieścią o wszystkim, co łączyło go z portretowanym, ale  też o wszystkim, co wpłynęło na tę relację. Szostak pokazuje, że nie da się opowiedzieć o człowieku, bez mówienia o sobie, ponieważ gdy nasze historie łączą się, choćby na chwilę, my również stajemy się częścią portretu. I niezależnie od tego, którego trybu narracji użyjemy, w której osobie mówić będziemy, my też będziemy obecni.

Wit Szostak świetnie pokazał, jak wielką wagę mają cudze słowa. Cudze słowa są naszymi przewodnikami w życiu, zwłaszcza na początku, naszą tożsamość budujemy, odcinając się od cudzych słów lub zawłaszczając je i przyjmując jak własne, szukamy słów swoich, swojskich, jednostkowych,. Godzimy się z nimi lub przed nimi uciekamy, ale ostatecznie to, co po nas zostaje, to cudze słowa i my w cudzych historiach.

Wcześniej unikałem samotności zapewne w obawie, że nie usłyszę w niej żadnego głosu. Lęk, że nie jestem zdolny do niczego poza odbijaniem cudzych myśli, towarzyszył mi, odkąd pamiętam, i nie opuścił aż do dziś. [...] Dawniej mogłem mieć jeszcze nadzieję, że ten własny głos dopiero się rodzi, że uczę się mówić i potrzebuję czasu, a także kolejnych tekstów, by móc dotrzeć do samego siebie. Dziś wszystko za mną, nic przede mną. I wiem, że nie pozostawię niczego, co byłoby warte przechowania.

Cudze słowa to - jak napisałam na początku - portret człowieka w cudzysłowie, czyli obraz bohatera tworzony z kilku opowieści. Te fragmenty, okruchy, z których czytelnik buduje obraz, wcale nie są jak puzzle. To nie zawsze przystające do siebie kawałki, rozsypanka, w której znajdują się luki, nakładające się obrazy, skreślenia i poprawki. Bo Szostak pokazuje, że z cudzych słów może powstać wielowymiarowy portret człowieka, ale on zawsze będzie niespójny, tak jak niespójni jesteśmy w swoim spojrzeniu na tę samą osobę. Te jednostkowe, zindywidualizowane opowieści, czasem się zazębiają, czasem nakładają, a czasem wcale do siebie nie pasują, choć na siłę kleimy je tuż obok siebie.

Opowiadając o jednym człowieku, Szostak opowiada też świetną historię o ludziach, którzy byli z nim związani. Ich historie są nie mniej ciekawe niż człowiek, którego w swej opowieści w pewien sposób mitologizują. Którego całe życie gonili, próbowali ująć w ramy, a on wciąż im się wymykał. Te niejednoznaczne, często bardzo skomplikowane relacje, wiele mówią o naszym pragnieniu zbliżenia się do drugiej osoby i o tym, że często te relacje polegają na traceniu - siebie lub drugiej osoby.

Książka opiera się bardziej na słowach niż "dzianiu się", nie ma tu wartkiej akcji, jest przestrzeń do rozważań nad słowem i człowiekiem, a także nad samym sobą. Nie brak tu natomiast napięcia i emocji, które aż krzyczą między słowami, potęgując doznania podczas lektury. Do tego ten brak "dziania się" jest tylko pozorny. To misterna, stawiana z rozmysłem konstrukcja, która polega nie tylko na tworzeniu portretu ze słów, ale jest opowieścią o ludzkiej skłonności do stawiania innych na piedestale, mitologizowania ich, oddawaniu cząstek siebie w nierównej relacji. Nie brak w tej historii emocji, ale nie brak też zaskoczeń. Twist, jaki zastosował autor, zestawiając pierwszą, otwierającą książkę wypowiedź Weroniki z jej ostatnią, niemal zamykającą książkę wypowiedzią, zmienia tak naprawdę wydźwięk całej historii. Zaskakuje, a przy tym wydobywa nowe znaczenia z całej historii. Jednocześnie pokazuje, jak wielkie znaczenie mają... przemilczenia. Jeśli do tego fabularnego twistu dodamy ostatnią narrację Jakuba, otrzymamy dowód, że Szostak jest nie tylko wirtuozem słowa, ale i bardzo uzdolnionym "opowiadaczem" historii, który doskonale dobiera środki, aby zbudować napięcie, zaskoczyć czytelnika, ale i wydobyć z historii kolejne, ukryte dotąd znaczenia.

Cudze słowa to w moim odczuciu powieść wybitna. Niebanalna, jeśli chodzi o przekaz i fabułę. Przepiękna w warstwie słownej. Gdybym przeczytała ją w ubiegłym roku, kiedy ją kupiłam, myślę, że uznałabym ją za najlepszą książkę 2020 roku. W tym momencie poprzeczka dla moich tegorocznych lektur została ustawiona naprawdę bardzo wysoko. To literatura najwyższej próby, która koncentruje się na języku i człowieku jednocześnie. Jednostkowa historia w wielogłosowej narracji będąca zarazem indywidualną i jednocześnie uniwersalną opowieścią. Nie jest to książka do połknięcia w jedno popołudnie, wymaga od czytelnika czasu i uwagi, ale oferuje niesamowite literackie doznania. Jest w niej coś niepokojącego, choć niełatwego do uchwycenia. Za to zachwyca mnie dbałość o słowa, uważne ich analizowanie, wydobywanie sensów i odniesień, zestawianie i negowanie. Pewna zabawa słowem, która nie jest jedynie sztuką dla sztuki, ale niesie ze sobą także ciekawą historię i otwiera przed czytelnikiem pole do interpretacji. To jedna z tych lektur, które pozostają w odbiorcy na długo. Obcowanie z taką literaturą to zaszczyt.

Autor: Wit Szostak
Tytuł: Cudze słowa
Wydawca: Powergraph

Komentarze

  1. Jestem po lekturze i muszę przyznać, że wobec Szostaka zawsze mam wysokie wymagania, ale w tej książce, która jest rozważaniem o performatywnej funkcji języka, genialnie wciągającym odbiorcę, Autor podwyższa znacznie poprzeczkę dla kolejnych książek.😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Ciekawe, kiedy oczekiwania przerosną możliwości autora :-D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty