Magda Knedler, Tam, gdzie jest miejsce przy stole [Zwierciadło]

 

Magda Knedler, Tam, gdzie jest miejsce przy stole [Zwierciadło]

Magda Knedler zjednała mnie sobie niejedną już książką. Z prawdziwą przyjemnością śledzę jej literacką drogę od debiutu i trzymam kciuki, by jej talent odkrywali kolejni czytelnicy. To autorka, po której powieści sięgam gdy tylko są dostępne i z radością daję się im ponieść. Ale to nie znaczy, że nie umiem spojrzeć na nie krytycznie. Tam, gdzie jest miejsce przy stole urzeka okładką, ale czy to samo można powiedzieć o treści?

Po dziesięciu latach życia z manipulującym i kontrolującym Krzysztofem Emilia nie ma przyjaciół i znajomych, a na wiecznie krytykującą matkę nie może liczyć. Gdy wstaje od wigilijnego stołu i wychodzi w cichą noc, wie, że do domu nie wróci.

Postanawia zacząć życie od nowa. Rozwija swoją działalność logopedyczną, wynajmuje pokój. Zaprzyjaźnia się z dopiero co poznanymi ludźmi: Andrzejem – samotnie opiekującym się córką, Tereską – która odeszła od męża, Arturem – o dramatycznej przeszłości, i paroma innymi Wrocławianami. Każde z nich ma jakąś opowieść, własną traumę do przeżycia i drogę do przebycia. Spragnieni uczuć i bliskości innych osób organizują comiesięczne spotkania nawiązujące do wigilii i… rozwiązują swoje problemy.

Krzysztof śledzi, osacza i nie odpuszcza. Czy Emilii uda się od niego uwolnić? Kim jest Aneta, jej nowa pacjentka? Kto rzucił cegłą w dom Artura? Dlaczego z rodziną to najlepiej tylko na zdjęciu?

Dwanaście miesięcy to długo czy krótko, by zmienić swoje życie?

Można powiedzieć, że książka wpisuje się w nurt powieści okołoświątecznych. Nurt bardzo szeroki, bo mieszczący wiele różnych gatunków, choć najczęściej są to romanse i powieści obyczajowe, wszystkie te historie, które mają przywracać wiarę w magię świąt. Często przesłodzonych i przewidywalnych. Czy w tym wypadku książka jest przewidywalna? Po części tak, bo przecież nie spodziewamy się, że bohaterka pozostanie samotna i nieszczęśliwa. Ale też w przypadku tego typu książek przewidywalność nie jest wadą, bo sięgamy po nie właśnie po to, by poczuć się lepiej. By przeżywać perypetie bohaterów, zachowując spokój ducha o ich finał.

Zatem jest to historia przewidywalna, ale - i tu już zasługa autorki - nieobrażająca inteligencji czytelnika. Zamiast mdłych, wydumanych problemów, mamy możliwość zagłębienia się w los bohaterki naprawdę ciężko doświadczonej przez życie. Autorka zadbała o to, by jej ból i niepewność były dla nas zrozumiałe i wydawały się autentyczne, co osiąga dzięki starannej kreacji postaci i całej jej historii. 

Emilia przez lata tkwiła w przemocowym związku, choć nie była bita. Jednak jej codziennością były manipulacja, upokarzanie i nadmierna kontrola. Kobieta nie potrafiła się zeń wyzwolić, mimo że miała pracę i wykształcenie. Jakże łatwo byłoby ją nam ocenić, prawda? A jej przyjaciela? Faceta, którego biła kobieta? A Tereskę czy Andrzeja? Łatwo jest oceniać po pozorach i kierując się stereotypami, ale Magda Knedler w swojej opowieści zagląda pod podszewkę. Umiejętnie pokazuje, że za pozorami kryje się o wiele więcej i pewne życiowe sytuacje mają znacznie głębsze podłoże i nie są tak jednoznaczne.

Empatia i przenikliwość zawsze były częścią prozy Magdy Knedler i nie inaczej jest tym razem. Autorka nadaje swoim bohaterom psychologicznej głębi i wiarygodności, dzięki czemu tworzy poruszającą i angażującą fabułę. W tej historii przewidywalność przestaje być problemem, ponieważ ciekawy jest sam proces zdrowienia i odnajdywania siebie po traumie. W ten sposób cezura wyznaczona przez drugą świąteczną ucieczkę (wszak Emilia ucieka dwa razy) staje się punktem wyjścia do opowieści o uzdrowieniu.

Jak wiele okołoświątecznych historii, ta opowieść ma w sobie wiele ciepła i jej otulający klimat stanowi przeciwwagę dla emocjonalnych ran, z którymi muszą poradzić sobie bohaterowie. Ale dzięki zwróceniu uwagi na różne oblicza krzywdy, jakiej można doznać od najbliższych, powieść nie jest przesłodzona i potrafi skłonić do refleksji. Finalnie jednak daje komfort i bije z niej iście świąteczna magia - ta, która bierze się z obecności bliskich ludzi przy świątecznym stole.

Zawsze cenię sobie wrażliwość i literacki kunszt autorki, ogromną wiedzę na temat sztuki i historii, które błyszczą w niejednej z moich ulubionych powieści jej autorstwa. Ta powieść może nie trafi do grona moich ulubionych, ale okazała się bardzo dobrym "comfort bookiem" na przedświąteczny czas. Na tle wielowymiarowych powieści Knedler ta może się wydawać prosta, ale w swojej kategorii - czyli obyczajówek w świątecznym klimacie - jest jedną z lepszych. Bo porusza i koi, emocjonuje i otula, ale nie kpi z intelektu czytelnika i sięga głęboko do emocjonalnych, psychologicznych i socjologicznych pokładów. Właśnie takie historie świąteczne chcę czytać. Subtelne i wyraziste zarazem. Opowieści o uzdrowieniu, mądrym wsparciu, które pozwala odkryć siłę w samym sobie, szukaniu własnej drogi i odzyskiwaniu samego siebie. 

Autor: Magda Knedler
Tytuł: Tam, gdzie jest miejsce przy stole 
Wydawca: wydawnictwo Zwierciadło

Egzemplarz recenzencki


Komentarze

Copyright © zaczytASY