Charlotte McConaghy, Dziki, mroczny brzeg [Filia Literacka]

 

Charlotte McConaghy, Dziki, mroczny brzeg [Filia Literacka]

Możliwe, że w tak ponurym miesiącu jak listopad powinniśmy sięgać po nieco... cieplejsze lektury, ale Dziki, mroczny brzeg Charlotte McConaghy warta jest każdej minuty. Nawet jeśli ma się ochotę mocniej otulić kocem i nawet jeśli na koniec przyjdzie nam uronić nieco łez. W końcu o to chodzi w czytaniu, o emocje, prawda?

Na krańcu świata, pośród ciszy i sztormów, rodzina strzeże przyszłości, która z każdym dniem staje się coraz mniej pewna. Aż morze wyrzuca na brzeg kobietę — i nic już nie pozostaje na swoim miejscu.

Shearwater, niewielka wyspa u wybrzeży Antarktydy, to dziś niemal całkowite pustkowie. Z dawnego centrum badań pozostał jedynie bank nasion i ostatnia rodzina, której powierzono zadanie dopilnowania, by bezcenny zbiór trafił w bezpieczne miejsce. Dominic Salt i jego troje dzieci żyją tu w izolacji, każde z nich zmagając się z tym, co utracili — i z tym, czego wciąż nie potrafią wypuścić z rąk.

Gdy podczas gwałtownej burzy na brzeg trafia nieznajoma, wszystko zaczyna się zmieniać. Rowan — zraniona i niechętna do zwierzeń — powoli zyskuje ich zaufanie. Ale jej obecność rodzi też pytania. Kim naprawdę jest? I co tak naprawdę dzieje się na wyspie?

W miejscu, gdzie każda decyzja może zaważyć na przyszłości świata, bohaterowie będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, czy można zaufać komuś, kto sam czegoś się boi — i czy możliwe są jeszcze nowe początki.

Gdybym miała na szybko określić, komu spodoba się ta powieść, powiedziałabym, że przypadnie do gustu choćby wielbicielom cyklu klimatycznego Mai Lunde. Pod pewnymi względami przypomina najbardziej Sen o drzewie autorki, ponieważ pojawia się tu wątek banku nasion, ale też napiętych relacji międzyludzkich. Pozostaje ona jednak osobnym, oryginalnym dziełem i historią, która angażuje.

Autorka postawiła w swojej bardzo kameralnej powieści na pięcioro bohaterów, z których każde ma do odegrania pewną rolę. I choć istotne są tajemnice, które skrywają, każde z nich zostało bardzo świadomie wykreowane. Są jak stopniowo poznawani nieznajomi, krok po kroku odkrywający przed czytelnikiem swoją psychologiczną głębię. Im więcej o nich wiemy, tym trudniej ich nie lubić, a to oznacza, że ze sceny na scenę bardziej angażujemy się w ich losy. I to sprawia, że coraz trudniej przerwać lekturę.

W subtelny i nienachalny sposób powieść przesycona jest ekologicznym duchem. Jest portretem końca świata, jaki znamy. Choć czas akcji nie jest wyraźnie określony, możemy domyślać się, że to niezbyt daleka przyszłość, w której nie da się już ignorować zmian klimatycznych i rozpada się nawet miejsce, które zostało wytypowane na bezpieczne schronienie dla nasion roślin z całego świata. Głosem dla ich fascynujących historii jest mały Orly, chłopiec jak promyk słońca, który wierzy, że każda z nich zasługuje na ocalenie. Ale przewodnikami po świecie natury, tak cierpiącej z powodu działań człowieka, są również Fen żyjąca wśród fok i zafascynowany pieśniami wielorybów Raff. Z ich wrażliwości utkana jest właśnie elegia do świata natury, której my, ludzie, nigdy w pełni nie docenialiśmy.

Ta historia złożona jest z bólu i tajemnic. Z ucieczki i poszukiwania. W tych ramach zawiera się każde ze zdarzeń, rozpisanych na akty, w których oko narratora kieruje się coraz to ku innej postaci. Osobne historie, wspomnienia, których nie wypowiadają na głos, cierpienie, które noszą w sobie i które nieustannie wprawia w drgania nici łączących ich relacji, tworzą dopełniające się płaszczyzny opowieści. 

Autorka świetnie buduje klimat opowieści, kreśląc plastyczne obrazy surowej, odosobnionej przestrzeni wyspy i klaustrofobiczną aurę miejsca odciętego od świata. Jest to obraz sugestywny i fascynujący, choć i budzący niepokój. Niepokój, na którym zbudowane jest potęgowane z każdą chwilą napięcie. Dzięki starannie dobieranym środkom wyrazu i kreślonym przez autorkę scenom powieść mrozi krew w żyłach niczym wysokiej klasy thriller. Jest jednak przede wszystkim piękną opowieścią o ranach zadanych przez życie i drodze do uzdrowienia, które wcale nie przychodzi łatwo. 

Nie ma tu miejsca na oczywistości. Autorka trzyma czytelnika w szachu do ostatniej sceny. Udało jej się oddać surowe piękno i dzikość miejsca akcji. Choć pozornie dzieje się tu niewiele, intensywne napięcie i odsłaniane subtelnie tajemnice rekompensują wolne tempo akcji. Od lektury trudno się oderwać. 

Powieść McConaghy urzeka i mrozi krew w żyłach. Skłania do refleksji nad zgubnym wpływem człowieka na naturę i cenie, jaką przyjdzie nam za to kiedyś zapłacić. Jest poniekąd elegią poświęconą przemijającemu światu, ale też angażującą i poruszającą opowieścią o miłości i stracie, o żałobie i przemilczeniach. O wartości, jaką stanowi rodzina i potrzebie chronienia tego, co kochamy. Jest też opowieścią o szukaniu nadziei w obliczu ekologicznej katastrofy. Refleksyjna i łamiąca serce, ale i zapadająca w pamięć lektura, z rewelacyjnie wykreowanym światem i pogłębionym psychologicznie portretem postaci. Bardzo warta uwagi.

Autor: Charlotte McConaghy
Tytuł: Dziki, mroczny brzeg 
Tłumacz: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka
Wydawca: Filia Literacka

Egzemplarz recenzencki

Komentarze

Copyright © zaczytASY