Maya MacGreor, Sam Sylwester i wiele na wpół przeżytych żyć [Odyseya]

 

Maya MacGreor, Sam Sylwester i wiele na wpół przeżytych żyć [Odyseya]

Wiele zmieniło się od czasu, kiedy ja czytywałam powieści młodzieżowe. Przede wszystkim zmieniła się rzeczywistość, w której funkcjonujemy, ale też przeobrażeniu uległ rynek wydawniczy. Obecnie swoją pozycję ugruntowała sobie także u nas osobna kategoria określana jako young adult, dość pojemna jeśli chodzi zarówno o tematykę, jak i granice wieku docelowych odbiorców (13-18 lat). Rynek książki, jak właściwie każdy inny rynek komercyjny, jest podatny na pewne trendy i w ostatnim czasie ewidentnie w powieściach YA daje się wyodrębnić trend na wątki queerowe. Przyczynił się do tego niewątpliwie sukces komiksów z serii Heartstopper i ich netfliksowa ekranizacja, ale też masa innych powieści, które ewidentnie podobają się czytelnikom. 

Przyglądam się temu trendowi nieco z boku, jako że sama już docelowym odbiorcą nie jestem, a mój domowy młody czytelnik jeszcze w fazę na YA nie wszedł, ale od czasu do czasu jakaś powieść zainteresuje mnie na tyle, że się na nią skuszę. Tak właśnie czułam pociąg do powieści Sam Sylwester i wiele na wpół przeżytych żyć, która jest jednocześnie debiutem rynkowym młodzieżowego imprintu Znaku o wdzięcznej nazwie OdyseYA. 

Tytułowe Sam Sylwester jest osobą niebinarną, a do tego autystyczną. Ma osiemnaście lat i wraz ze swoim tatą przeprowadziło się właśnie do nowego domu w nowym mieście. Dziesiątki, jeśli nie setki kilometrów od Montany, w której dorastało i w której spotkała je niewyobrażalna krzywda.

Teraz ma rozpocząć zupełnie nowe życie, choć nie do końca ma na nie nadzieję. Jednak już na pierwszym spotkaniu szkolnej społeczności LGBTQ+ Sam znajduje nie tylko zrozumienie, ale zaprzyjaźnia się z uroczą Shep.

Shep ma pewną obsesję związaną ze śmiercią chłopca, który trzydzieści lat wcześniej umarł w domu, w którym teraz mieszka Sam. Do dziś nie wiadomo, czy był to tragiczny wypadek, czy zabójstwo. Sam także ma pewną tajemnicę, którą jest Księga na wpół przeżytych żyć, w której zbiera informacje o nastolatkach, które nie doczekały dziewiętnastych urodzin. Jest tam też historia Billy'ego. Shep i Sam bardzo chcą poznać prawdę o dniu śmierci chłopaka. Ale grzebanie w przeszłości może być dla nich niebezpieczne.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że są autorzy i wydawcy, którzy z wątków queerowych uczynili dla siebie kurę znoszącą złote jaja, a hasło LGBTQ+ traktują jak chwyt reklamowy. W tego typu książkach queerowość jest tylko atrakcyjnym dodatkiem, pustym słowem, za którym nie stoi nic więcej. Trzeba jednak przyznać, że nie jest to przypadek Sam Sylwester. Maya MacGregor (niebinarna osoba autorska) dokonało wspaniałego połączenia wątków związanych z tożsamością postaci Sam i zagadki kryminalnej sprzed lat. Oba te elementy są dla fabuły niezwykle istotne i obu poświęcono równie wiele uwagi.

Sam jest bardzo ciekawą postacią, która zmaga się z wieloma trudnościami. Jest dzieckiem adoptowanym, do tego autystycznym, co już samo w sobie jest skomplikowane. Funkcjonowanie osób nieneurotypowych w środowisku zdominowanym przez ludzi neurotypowych nieustannie jest trudne i prowadzi do wielu nieporozumień, ale najczęściej to osoby nieneurotypowe zmagają się z ich konsekwencjami. Autyzm Sam nie wybija się może w powieści na plan pierwszy, ale to właśnie sprawia, że czytelnikowi łatwiej zrozumieć, że spektrum nie jest tym co powinno definiować osobę. Znacznie bardziej zaakcentowana jest niebinarność Sam, która naraża jeno na miesgenderyzowanie i różnego rodzaju ataki ze strony nietolerancyjnego społeczeństwa. I to z nietolerancją innych, nie z własną tożsamością, Sam ma najwięcej problemów.

Ciekawym rysem osobowości Sam jest jeno fascynacja nastolatkami, które nie dożyły 19. urodzin. Coś, co mogłoby budzić przede wszystkim niepokój, jest jednocześnie wspaniałą metaforą lęków tej postaci. Jeno traumatyczne doświadczenia przekładają się na realne obawy, które odbijają się właśnie w poszukiwaniu materiałów do księgi i później uporczywemu dążeniu do odkrycia prawdy o śmierci Billy'ego.

Sam, wraz ze swoimi traumami, ale też wrażliwością, budzi sympatię i jest postacią, z którą czytelnik może się utożsamiać, nawet jeśli wiele nas różni. Niezależnie od własnej tożsamości płciowej czy seksualnej, poznając Sam, młodzież (ale nie tylko) odkrywa, jak niewiele w zasadzie ich różni. Choć każdy zmaga się z życiem na swój sposób, pragnie być kochanym przez rodziców i przynależeć do jakiejś grupy rówieśniczej. Postaci takie jak Sam pomagają czytelnikom zrozumieć osoby wymykające się heteronormatywnemu postrzeganiu świata i normalizują ich obecność w społeczeństwie. Dobrze napisane postaci są doskonałym narzędziem przyczyniającym się do budowania wrażliwości, zrozumienia i tolerancji. Ale jest to możliwe tylko pod warunkiem, że nie są przez autorów jak narzędzie traktowane. Osobie autorskiej Sam Sylwester... udało się taką postać wykreować.

W jednej z płaszczyzn książka jest właśnie historią o niebinarności, traumie i funkcjonowaniu w społeczeństwie, a także przyjaźni i wsparciu, które mogą dać rówieśnicy i dorośli. Jednak równie ważny jest też, stanowiący oś napędową fabuły, wątek kryminalny związany ze śmiercią licealisty niemal trzydzieści lat wcześniej. Billy - chłopak powszechnie lubiany - zmarł w dwuznacznych okolicznościach i nikt w miasteczku nie chce o tym rozmawiać. Ten wątek nie jest jedynie mdłym dodatkiem do tematyki queer, lecz stanowi pełnowartościowy element powieści, nakreślony z pomysłem i starannością. To zagadka, która wciąga od początku. Osoba autorska bardzo wprawnie buduje napięcie i zostawia tropy, zachęca czytelnika do podążenia za historią. Próba rozwiązania tajemnicy, okraszonej nutą magii, echem duchów, które zdają się pojawiać gdzieś z brzegu kadru, w kąciku oka, okazuje się wspaniałą przygodą, także dla czytelnika dojrzalszego niż docelowy. W tej historii nie ma nic infantylnego, a młodzi dorośli jako odbiorcy zostali potraktowani z pełnym szacunkiem. Tak w moim odczuciu powinno prezentować się dojrzałe young adult dobrej klasy dla starszych nastolatków.

Jako czytelnik dorosły zwróciłam uwagę na postać ojca Sam, niezwykłego człowieka, który adoptował "dziwne" dziecko i włożył masę energii w zapewnienie mu jak najlepszego życia. Junius jest właściwie ideałem - wspierającym, troskliwym i szalenie tolerancyjnym. Niemal niedościgłym wzorem dla nas, dorosłych popełniających błędy wychowawcze i walczących o to, by być rodzicami wystarczająco dobrymi. Jest personifikacją wyobrażenia młodych ludzi o wymarzonym rodzicu i jako taka postać powinien wzbudzić naszą ciekawość, bo jest sygnałem potrzeb naszych własnych dzieci. Oczywiście daleka jestem od idealizowania książki jako zbioru wytycznych dla rodziców, ale myślę, że warto nad tym wątkiem się pochylić. A jeśli przeczytacie tę książkę i wy, i wasze dzieci, możecie na tym przykładzie o ich oczekiwaniach porozmawiać. 

Docenić muszę także doskonałe tłumaczenie Artura Łukszy, który nie tylko przełożył tekst powieści, ale zadbał o zachowanie niebinarności języka, co w angielskim znacznie łatwiej osiągnąć niż w polskim. Choć narracja pełna neutratywów początkowo może sprawiać trudności, z czasem staje się czymś naturalnym. I to kolejne ważne osiągnięcie na drodze oswajania społeczeństwa z formami, których używanie jest oznaką szacunku do wszystkich osób niebinarnych. Nie od dziś wiadomo, że język wpływa na zachowania ludzi, a normalizowanie używania neutratywów sprzyja budowaniu świadomości i tolerancji.

Sam Sylwester i wiele na wpół przeżytych żyć to książka, która intryguje już tytułem, ale przede wszystkim jest spełnieniem obietnicy o książce młodzieżowej odpowiadającej na realne zainteresowania i potrzeby odbiorców. Dotyka ważnych tematów związanych z tożsamością, dojrzewaniem, przynależnością do grupy rówieśniczej, przyjaźnią, tolerancją, zmaganiem się z traumą i nieneurotypowością, a przy tym wszystkim pozostaje interesującą fabułą z kryminalną zagadką okraszoną nutą niesamowitości. Osoba autorska udowadania, że można połączyć zaangażowaną tematykę z równie angażującą historią, dostarczając czytelnikom zarówno rozrywki, jak i zagadnień do refleksji. Myślę, że właśnie takie książki są świetnymi następcami zaangażowanych w problemy młodzieży z czasów PRL i późniejszych powieści tworzonych przez choćby Irenę Jurgielewiczową, Krystynę Siesicką czy Ewę Nowak. Takie książki swobodnie możecie proponować młodym dorosłym, a jeśli macie wątpliwości - czytajcie je najpierw sami. Myślę, że również będziecie poruszeni i zadowoleni.

Autor: Maya MacGreor
Tytuł: Sam Sylwester i wiele na wpół przeżytych żyć 
Tłumacz: Artur Łuksza
Wydawca: Odyseya

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty