M.A. Kuzniar, Północ w Everwood [Albatros]
Kto nigdy nie kupił książki dla okładki niech pierwszy rzuci kamieniem! Cóż, mnie się zdarza. A okładka Północy w Everwood od pierwszych chwil przyciągnęła moje oko. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć jedynie, że nazwisko autorki nie jest mi przynajmniej obce, ponieważ jestem patronką powieści Marii Kuzniar skierowanej do młodszych czytelników i wydanej przez wydawnictwo Dwukropek pt. Nawiedzony okręt. Miałam więc przemożną chęć sprawdzenia, czy odnajdę się w prozie dla starszych odbiorców.
Autorka wyraźnie inspiruje się klasyczną opowieścią E.T.A. Hoffmanna Dziadek do orzechów, czego dowodem są motta otwierające poszczególne części. Wyrasta też wyraźnie z fascynacji baletem (w końcu Dziadek do orzechów udanie został przeniesiony na deski teatrów z muzyką Piotra Czajkowskiego i librettem Mariusa Petipy), czego pierwszym znakiem jest podział nie na części, a na akty. Z resztą sam balet pełni w tej historii niebagatelną rolę, będąc sensem życia głównej bohaterki.
Marietta dorastała w dostatku. W domu zamożnych rodziców pełnym służby, wystawnych strojów i mebli. Dla jej rodziców ważna jest pozycja towarzyska i konwenanse, a ich celem jest jak najlepsze wydanie córki za mąż. Marietta jednak marzy wyłącznie o tańcu. Od lat uczestniczy w lekcjach baletu, na które łaskawie zgodzili się rodzice, upatrując w tym szansy na podniesienie wartości dziewczyny "na rynku matrymonialnym", jednak ani myślą godzić się na wstępy w profesjonalnym, koedukacyjnym zespole.
Dziewczyna rozważa sprzeciwienie się rodzinie i udział w przesłuchaniach w tym samym czasie, gdy w mieście pojawia się tajemniczy mężczyzna. Budzi on fascynację w towarzystwie, jako że jest bogaty i stanu wolnego. Rodzicom Marietty wydaje się prestiżowym kandydatem do ręki córki, jednak dziewczyna ma co do tego wątpliwości.
Pewnej wigilijnej nocy dochodzi między nimi do konfrontacji, a dziewczyna uciekając, trafia do baśniowego świata pełnego magii. Jednak pod słodkim kożuszkiem Everwood i całej krainy kryje się prawdziwy mrok i niebezpieczeństwo. Marietta zaś trafia do złotej klatki, w której będzie musiała się odnaleźć.
Muszę przyznać, że historia, którą stworzyła M.A. Kuzniar, ma swój niezaprzeczalny urok. Ujmuje mnie czytelna fascynacja historią Dziadka do orzechów, która nie przeradza się w nieudolny retelling, ale w oryginalną, choć wyrastającą z inspiracji, baśniową opowieścią, w której widać szacunek do pierwowzoru i słychać jego odległe echo, ale w sposób niezaburzający własnej koncepcji.
Kuzniar pięknie buduje baśniową atmosferę przepełnioną magią i w fascynujący sposób łączy wizję niemal idealnego zimowego świata niczym ze śniegowej kuli z pociągającą wizją cukierniczych cudów. Żebyśmy mogli je sobie wyobrazić, autorka maluje dla nas słowami iście magiczne, apetyczne obrazy, które dosłownie pojawiają się tuż pod przymkniętymi powiekami. To nie tylko warsztatowa sprawność posługiwania się słowem, ale umiejętność splatania ze sobą za pomocą języka smaków, zapachów, faktur, obrazów i emocji, które wyraźnie na czytelnika oddziałują.
Marietta nie jest baleriną tylko z nazwy, nie jest to tylko puste określenie przypisane postaci, które można swobodnie zamienić na dowolną pasję, podstawiając słowa jak malarka czy pianistka. Przeciwnie. Balet jest istotą jestestwa tej postaci splecioną z nią nierozerwalnie. Pasją i sensem życia, marzeniem i celem. Ale żeby taka kreacja bohaterki była wiarygodna, trzeba uczynić z tańca ważną oś fabularną. I autorce się to udaje. W spektakularny sposób przenosi taniec, jedną ze sztuk wyrażanych za pomocą muzyki i ruchu, do splecionego ze słów świata powieści. Zamyka go nie tylko w ramach określeń tanecznych kroków - jak adage, arabesque, pas de chat - ale oddaje w płynącym niczym muzyka rytmie narracji, w delikatnych, pełnych gracji obrazach, które pozwalają czytelnikowi stać się widzem tego niezwykłego widowiska.
Sama historia korzysta z właściwie prostych baśniowych schematów, mówiących o złym królu, przerażonych poddanych, rodzącym się wśród prostego ludu zarzewiu rewolucji. W gruncie rzeczy sam król z jego umiłowaniem wystawnych balów i wyszukanych uczt, szykowanych przez najznamienitszych cukierników deserów ma w sobie coś z Marii Antoniny niezauważającej wściekłości kipiącej w zwykłym ludzie i lekceważącej jego siłę. Podobnie dość prosty, zero-jedynkowy, wydaje się pokoleniowy konflikt w domu Marietty. Wierni tradycyjnym wartościom rodzice, niewolnicy reputacji, nie są gotowi dać dzieciom niezależność i pozwolić im decydować o sobie (i dotyczy to nie tylko córki). Jednak te nieskomplikowane zależności ubrane w baśniowe szaty, ujęte tak pięknym językiem, urzekającym rytmem i otoczone aurą tajemniczości, jaka pojawia się tam, gdzie jest magia, zyskują na atrakcyjności, stają się częścią świetnej powieści, w moim odczuciu przygotowanej pod kątem młodych dorosłych (lub też starszych nastolatków), ale też w gruncie rzeczy atrakcyjnej i dla starszych czytelników.
Północ w Everwood jest jak piękny sen, który mimo niepokoju wciąż chce się śnić. Pełna magii, baśniowa opowieść o dojrzewaniu do niezależności, o szukaniu własnej drogi, o pasji, której nie da się porzucić. O miłości jak z bajki i niebajkowych dylematach, o wyborach i godzeniu się z ich konsekwencjami. O sile przyjaźni, potrzebie przynależności, tyranii, buncie i upadku. Pięknie napisana, pełna plastycznych obrazów, smaków, zapachów i muzyki. Samodzielna, urzekająca historia, która rozkwitła jak kwiat, a wyrosła z inspiracji klasyczną, znaną wszystkim historią. Delikatna i mocna, spokojna i dynamiczna, pełna emocji i na emocje oddziałująca. Jest jak dobrze ułożona choreografia, zbudowana z podstawowych kroków, a przeradzająca się w niezwykły taniec, w którym każdy ruch ma swoje miejsce i swoje znaczenie. Z jednej strony jak arabeska delikatna, z drugiej jak arabesque mocna. Poddałam się jej czarowi do samego końca.
Autor: M.A. Kuzniar
Tytuł: Północ w Everwood
Tłumacz: Małgorzata Stefaniuk
Wydawca: Albatros
Egzemplarz własny.
Komentarze
Prześlij komentarz