Droga Alino!
Nie znamy się osobiście, ale po przeczytaniu Twoich listów mamy wrażenie, jakbyśmy trochę Cię poznali. No i po prostu zapragnęliśmy odpisać na Twoje wiadomości, żeby powiedzieć, jak je odebraliśmy.
Na blog Twojego taty - poznajgrenlandie.pl - trafiliśmy, gdy w trzeciej klasie miałem przerabiać... Anaruka, chłopca z Grenlandii Czesława Centkiewicza. Mamie przypomniało się wtedy, że czytała taki artykuł w internecie lub gazecie o tym, że z tym Anarukiem to jednak trochę ściema. I kiedy próbowała ten artykuł odszukać, trafiła na blog i Facebook i... oboje przepadliśmy. Zaczęliśmy czytać wpisy Twojego taty i dowiadywać się co nieco o tej egzotycznej dla nas ziemi. No i w efekcie na lekcji nieco starłem się z moją panią, która uparcie nazywała Inuitów Eskimosami. Mam gdzieś chyba jeszcze wypracowanie, które później na ten temat napisałem.
Kiedy więc mama pokazała mi, że ma ukazać się książka o Grenlandii (i to w przeciwieństwie do Nie mieszkam w igloo skierowana do dzieci), oboje wiedzieliśmy, że chcemy ją przeczytać. Mieliśmy szczęście, bo dość szybko trafiła w nasze ręce (wygrana w konkursie). I jak tylko wróciłem z obozu, oboje z mamą usiedliśmy do lektury.
Pierwszym, na co zwróciliśmy uwagę, było wydanie tej książki. Spodobała nam się twarda oprawa, piękna, minimalistyczna okładka i dwie różne wyklejki z mapami. Na jednej możemy zobaczyć kształt Grenlandii z zaznaczonymi dwoma miastami - Kangerlussuaq (ależ było trudno przeczytać tę nazwę bez zająknięcia) i Sisimiut. Na drugiej znajduje się zbliżenie z zaznaczeniem trasy Waszej rodzinnej wędrówki - i to również nam się spodobało.
Najbardziej jednak spodobała nam się forma, w jaką Twój tato ubrał Waszą opowieść. Nie pamiętam, kiedy miałem okazję czytać jakiś list, a tu nagle dostałem ich całą masę. I do tego każdy z nich okazał się niezmiernie ciekawy i nasycony informacjami! I choć nie jestem Karoliną, do której zwracasz się w listach, to zarówno ja, jak i mama odnieśliśmy wrażenie, jakbyś to do nas pisała i nam właśnie opowiadała swoje przygody. Mama mówi, że to bardzo osobiste doznanie, a ja uważam, że po prostu fajny pomysł. I świetnie się to czyta.
Choć czytaliśmy sporo książek podróżniczych, to jest nasza pierwsza lektura o Grenlandii i chyba nawet nie przypuszczaliśmy, jak bardzo nas ona zafascynuje. Urzekło nas, że nie jest to po prostu referat jak z geografii, ale że zabieracie nas ze sobą w rodzinną podróż, która - choć trwa zaledwie kilka dni - pozwala nam dowiedzieć się tak wielu rzeczy o Twojej ojczyźnie. Podziwialiśmy pomysł na rodzinną wyprawę (aż zamarzyliśmy o własnej, choć może nie przez tak trudny teren) i to, jak świetnie się do niej przygotowaliście. A najbardziej to, jak sama droga stała się pretekstem do przekazania wartościowych informacji o Grenlandii z bardzo różnych dziedzin. Dzięki Twoim listom wiem już co nieco o geografii i historii kraju, o trudach i zaletach życia. Ciekawiły mnie historie rodzinne, ale też kultura mieszkańców (chętnie dowiem się jeszcze więcej) i podania i opowieści, które przekazujecie sobie wzajemnie.
Twoje listy to sposób na przeżycie przygody, odbycie ciekawej wędrówki bez wychodzenia z domu, a przede wszystkim niesamowite doświadczenie. Mama mówi, że dzięki zwięzłej formie udało się Tobie i tacie przemycić sporą dawkę wiedzy w jasny i łatwo przyswajalny sposób. Ja po prostu czuję, że dzięki tobie dużo się dowiedziałem, ale wciąż mam apetyt na więcej.
Najciekawsze są chyba wszystkie porównania tego, jak żyje się na Grenlandii do tego, jak żyje się w Polsce. Super, że po pół roku spędzonym w ojczyźnie Twojego taty możesz łatwo pokazać nam podobieństwa i różnice. Różnic jest całkiem sporo, ale w sumie widzę, że aż tak bardzo się od siebie nie różnimy. Chętnie dowiem się więcej o Twojej codzienności w Sisimiut, dlatego mam nadzieję, że niedługo znów napiszesz.
Cieszę się, że w książce jest sporo zdjęć - dzięki nim mogę spojrzeć na rzeczy, które opisujesz w listach. Świetnie było oglądać Grenlandię Twoimi oczami. Podobały mi się też mniej liczne ilustracje, które są w książce wykorzystane do zobrazowania tego, czego nie można przedstawić na zdjęciach - zwłaszcza lokalnych podań. To kolejna zaleta z całej długiej listy.
Nie ma chyba lepszego - poza podróżami - sposobu poznawania świata niż książki. A Twoje Listy z Grenlandii są po prostu rewelacyjne. Chętnie będę polecał je moim rówieśnikom, bo to wiedza i przygoda w jednym, do tego w sam raz dla młodszych nastolatków. Ale, ale, mama podpowiada, że ona też dużo się dowiedziała i jej również książka bardzo się spodobała i poleca także rodzicom, a najlepiej - do wspólnego czytania.
Twoje listy zaciekawiły mnie tak bardzo, że już czekam na kolejne. Bardzo jestem ciekaw, jak wygląda codzienność w Sisimiut, szkoła, przyjaciele, czas wolny... Napisz jak najszybciej. Do nas wszystkich, którzy po lekturze zafascynowaliśmy się Grenlandią i Twoją ciekawą rodziną.
Pozdrawiamy serdecznie
Wojtek i mama
Do czytelników bloga:
Być może zdziwiła was niecodzienna forma tego wpisu, ale wyjątkowe książki zasługują na wyjątkowe recenzje, a Listy z Grenlandii Adama Jarniewskiego są zaiste wyjątkowe. Opisują Grenlandię słowami autora - Polaka, który mieszka tam od lat i założył rodzinę - ale oczami jego córki, która mieszka na Grenlandii, ale poznała też, jak żyją jej rówieśnicy w Polsce. To dzięki Adamowi i Alinie Jarniewskim młodzi czytelnicy mają okazję poznać Grenlandię z bliska i w formie, która daje poczucie współuczestniczenia w podróży, w przygodzie. Dzięki stylizacji na listy jest to relacja dość osobista i tym przyjemniejsza w odbiorze. Dorosłym, którzy tak jak ja zakochają się w tej książce, polecam na dokładkę Nie mieszkam w igloo, młodym życzę udanej lektury. A Wojtek i ja mamy nadzieję, że nie przyjdzie nam długo czekać na kolejną część.
Autor: Adam Jarniewski
Tytuł: Listy z Grenlandii
Aktualnie czytam Pańską książkę
OdpowiedzUsuń"Nie mieszkam w iglo" i jestem pod wrażeniem.Cudowna lektura.Zycze sukcesów.