Louca Bruno Dequera to najbardziej entuzjastycznie przyjęty przez Wojtka komiks spoza serii Star Wars i choć z przyjemnością czyta kilka innych serii dla młodszych nastolatków wydawanych obecnie przez Egmont, to właśnie na kontynuację Piłki w grze czekał najbardziej niecierpliwie. Muszę przyznać, że i ja polubiłam się z zabawnym, ciapowatym bohaterem, i jestem ciekawa, jak rozwijać się będzie jego historia.
Drugi tom to kontynuacja przygód bohatera, który jest szkolnym niezdarą, ale nieoczekiwanie trafia do szkolnej drużyny piłki nożnej i staje się jej ważnym członkiem. Louca nie ma talentu do piłki, przynajmniej na razie nic na to nie wskazuje, a na boisku błyszczy dzięki pomocy Nathana. To ten bardzo zdolny zawodnik trenuje Loucę i wykorzystuje swoje umiejętności, by sprawić, że chłopak zdobył uznanie kolegów i trenera. Kłopot w tym, że Nathan jest duchem i poza Loucą nikt go nie widzi. Ba, jako widmo nie może nawet opuścić terenu szkoły.
Tymczasem Louca wciąż próbuje zaimponować ślicznej koleżance i ściera się ze zdolnym, ale też aroganckim zawodnikiem drużyny, z którą zmierzą się w najbliższym meczu. Nikt poza trenerem nie wie, jak wysoka jest stawka tego meczu. Louca liczy na Nathana. Tyle że w dniu meczu zorientuje się, że odbędzie się on... na wyjeździe. Przy pełnych trybunach, na których zasiada i wymarzona dziewczyna chłopaka, i uwielbiany młodszy braciszek, który bezwzględnie wierzy we wspaniałość Louki.
Tym, którzy nie pamiętają, przypomnę, że Louca to komiks, w którym liczy się nie tylko piłka i nie tylko do młodych fanów piłki adresowany. To lekka, ale i ciekawa opowieść rozgrywająca się w szkolnych murach i skoncentrowana na tytułowym bohaterze. Moglibyśmy powiedzieć, że Louca to przeciętniak, a nawet ciamajda, ale to zarazem bohater, którego nie sposób nie lubić. Jak pewnie każdy nastolatek chciałby wyjść poza przeciętność i jak wielu z nich chciałby podbić serce pięknej dziewczyny, tyle że nie odkrył w sobie talentu do niczego spektakularnego. Poza talentem do pakowania się w kłopoty :-)
Nathan jest właściwie jego przeciwieństwem - przystojny, wysportowany, ma w sobie wszystko, co powinno podobać się dziewczynom, tyle że - jak już mówiłam - jest duchem. Z nie do końca altruistycznych pobudek postanawia trenować Loucę, co jest katalizatorem wielu zabawnych sytuacji. Wciąż podoba mi się chemia w tej relacji i jestem ciekawa i przyjemnie jest obserwować to, jak się rozwija.
Autor komiksu udanie kontynuuje historię Louki, stawiając go w kolejnych niezręcznych sytuacjach, a jednocześnie rozwijając zarysowane w pierwszym zeszycie wątki. Tajemnicą, której skrawki stopniowo zdradza Dequier, jest historia Nathana, utalentowanego zawodnika, który obecnie jest duchem. Osią intrygi są tu nie tylko pełne humoru perypetie Louki, ale i zagadkowe losy Nathana. Jest w komiksie i sporo sytuacyjnych żartów, i wartka akcja, i rodzinne relacje, a główny bohater - choć bywa irytujący - naprawdę da się lubić. To wciąż zaledwie początek, ale jestem ciekawa, jak się będzie rozwijać ta fabuła. Tym bardziej że zeszyt kończy się mocnym cliff-hangerem.
Komiks jest świetnie narysowany, a w poszczególnych kadrach nie brak ani emocji, ani dynamiki. Dequier nadał swojemu bohaterowi rysy idealnie pasujące do jego charakteru i uwzględniający element komiczny, choć bez popadania w karykaturalność. Całość dopracowana jest też pod względem kolorystycznym.
Louca jest komiksem wpisującym się w linię dla młodszych nastolatków, którą aktywnie rozwija Egmont. Oferuje wciągającą, wartką, lekką historię z dużą dawką humoru (momentami przywodzi mi na myśl anime, które oglądałam w dzieciństwie, zwłaszcza w scenach, kiedy Nathan wykorzystuje swój "status" ducha do podglądania dziewcząt w szatni). Świetnie współgrają ze sobą warstwa ilustracyjna i dialogi, a sama fabuła spodoba się nie tylko fanom piłki. Szkolne perypetie, pierwsze zauroczenie, sport i duchy. Chciałabym już mieć w rękach kolejny zeszyt.
Scenariusz i rysunki: Bruno Dequier
Tytuł: Louca. 2. Twarzą w twarz
Seria: Louca
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont
Egzemplarz własny.
Komentarze
Prześlij komentarz