[Co tam w komiksie] Bruno Dequier, Louca. 2. Twarzą w twarz [Egmont]
Autor komiksu udanie kontynuuje historię Louki, stawiając go w kolejnych niezręcznych sytuacjach, a jednocześnie rozwijając zarysowane w pierwszym zeszycie wątki. Tajemnicą, której skrawki stopniowo zdradza Dequier, jest historia Nathana, utalentowanego zawodnika, który obecnie jest duchem. Osią intrygi są tu nie tylko pełne humoru perypetie Louki, ale i zagadkowe losy Nathana. Jest w komiksie i sporo sytuacyjnych żartów, i wartka akcja, i rodzinne relacje, a główny bohater - choć bywa irytujący - naprawdę da się lubić. To wciąż zaledwie początek, ale jestem ciekawa, jak się będzie rozwijać ta fabuła. Tym bardziej że zeszyt kończy się mocnym cliff-hangerem.
Komiks jest świetnie narysowany, a w poszczególnych kadrach nie brak ani emocji, ani dynamiki. Dequier nadał swojemu bohaterowi rysy idealnie pasujące do jego charakteru i uwzględniający element komiczny, choć bez popadania w karykaturalność. Całość dopracowana jest też pod względem kolorystycznym.
Louca jest komiksem wpisującym się w linię dla młodszych nastolatków, którą aktywnie rozwija Egmont. Oferuje wciągającą, wartką, lekką historię z dużą dawką humoru (momentami przywodzi mi na myśl anime, które oglądałam w dzieciństwie, zwłaszcza w scenach, kiedy Nathan wykorzystuje swój "status" ducha do podglądania dziewcząt w szatni). Świetnie współgrają ze sobą warstwa ilustracyjna i dialogi, a sama fabuła spodoba się nie tylko fanom piłki. Szkolne perypetie, pierwsze zauroczenie, sport i duchy. Chciałabym już mieć w rękach kolejny zeszyt.
Komentarze
Prześlij komentarz