Co roku pod koniec listopada opowiadam o tym, jak to w nasze przedświąteczne tradycje na stałe wpisało się wieczorne czytanie książek w 24 rozdziałach, które są jak adwentowe kalendarze pełne wybornych czekoladek. I choć Wojtek jest coraz starszy, wciąż czeka na pierwszy dzień grudnia i kolejną opowieść. I tradycyjnie jednym z dostępnych książkowych kalendarzy jest nowa historia od wydawnictwa Zakamarki, które rok w rok zapewnia nam magiczne wejście w świąteczną atmosferę. W tym roku towarzyszyć nam będzie książka Lisy Bjarbo pt. Zagadka złodzieja świąt.
Jej bohater, Elof, ma sześć lat i niecierpliwie czeka na pierwszy dzień grudnia, kiedy to wyciągnie kartkę z zagadką z adwentowego kalendarza i wraz z siostrą będą szukać ukrytych słodkości. Dlatego wstaje bardzo wcześnie i prędko przynosi znalezioną karteczkę. Niestety, w tym roku jego siostra Marcela ani myśli podjąć zabawę. Nastolatka nie ma ochoty na zagadki i jest zła na brata, który ją obudził. Elof już dawno zauważył, że siostra się zmienia, jest często nadąsana i nie chce się bawić. Ale żeby nie skusiła się nawet na kalendarz adwentowy?
Choć mama robi wszystko, by przygotowania do świąt odbywały się jak zawsze, dzieci czeka jeszcze jedna niecodzienna wiadomość. Otóż mama postanowiła, że na kilka tygodni zamieszka z nimi jej chłopak Ernesto, który ma do wybrania urlop, i jego dwuletnia córeczka Francis. Elof bardzo ich lubi i chyba nawet się cieszy, jednak Marcela jest wściekła i oznajmia, że skoro tak, to ona świąt obchodzić nie zamierza.
Elof próbuje zachęcić siostrę do przygotowań, ale ta jest uparta. Co gorsza, w kolejnych dniach Elof odkrywa, że z domu ginie wiele związanych ze świętami rzeczy. A że chłopiec zawsze marzył o zostaniu detektywem, postanawia przeprowadzić własne śledztwo.
Początkowo myślałam, że to będzie bardzo prosta świąteczna historyjka skierowana do najmłodszych czytelników i że Wojtkowi może wydać się zbyt... dziecinna, jednak nic bardziej mylnego. Choć rzeczywiście napisana jest tak, że swobodnie mogą za opowieścią podążać przedszkolaki, z każdym rozdziałem przekonywałam się, że ma więcej warstw i podejmuje wiele aktualnych tematów.
Na pierwszym planie mamy małego sympatycznego bohatera, któremu nie sposób nie kibicować. Elof jest rezolutnym, miłym chłopcem, który uwielbia świąteczne tradycje i z niecierpliwością czeka na każdą z nich. Ma też zapał małego detektywa, który chętnie podąży za tropami i spróbuje odkryć prawdę.
Na drugim planie są rodzinne relacje. Ta najważniejsza dotyczy trzyosobowej rodziny Elofa, w której jest kochająca dzieci mama, mały, niepamiętający taty chłopiec i wchodząca w wiek dojrzewania dziewczyna. Autorka z prostotą i bez obaw pisze też o rzeczach trudnych i bolesnych - przede wszystkim o śmierci ojca, i choć czyni to w sposób dostosowany do percepcji małego odbiorcy, nie lukruje rzeczywistości. Pisze o smutku i stracie, bo i one są elementem życia. To szczere, prawdziwe podejście do podejmowanych tematów, mówienie o sprawach, które nie powinny (choć często są) tematem tabu w literaturze dziecięcej, jest dla mnie takim wyróżnikiem skandynawskiej literatury, który bardzo sobie cenię. Oczywiście nie każdy czytelnik ma za sobą podobne doświadczenia co rodzina Elofa, jednak warto, by zdawał sobie sprawę, że takie rzeczy się zdarzają.
Autorka bardzo ciekawie portretuje rodzinę i dynamiczne relacje, zwłaszcza napięcie w kontaktach z wchodzącą w wiek nastoletni Marcelą. Pisze o wyrozumiałości i akceptacji ze strony mamy, ale i o odkrywaniu nowego, nieznanego oblicza siostry przez Elofa. To jest ten wątek, z którym najłatwiej się będzie utożsamić czytelnikom, którzy mają starsze rodzeństwo. Tę dynamikę relacji zaburza dodatkowo pojawienie się w życiu rodziny Ernesta i jego córeczki, którzy są osobami z zewnątrz, a jednak mają wkroczyć na stałe do małej rodzinnej stabilizacji. Jest to przełomowy moment w życiu każdego z bohaterów i każdy z tych trudnych aspektów udało się w sposób poruszający wprowadzić do opowieści.
Choć autorka porusza wiele trudnych tematów i odwołuje się do skomplikowanych emocji towarzyszących relacjom w patchworkowej rodzinie, jest w tej książce cała masa ciepła i uroku. Jest radość z pieczonych pierników, zapalanych świec adwentowych czy wybierania choinki. Jest też mnóstwo nadziei na to, że święta to idealny czas by odkryć szczęście i miłość, nawet jeśli się ich nie spodziewamy.
Ilustracje do książki przygotowała Matilda Ruta. Są one kolorowe i oryginalne, choć powiedzieć można specyficzne. Przypominają nieco rysunki kreślone niewprawną ręką dziecka, a przy tym oddają urok samej historii, stając się jej dobrym uzupełnieniem.
Zagadka złodzieja świąt to niezwykle ciekawa opowieść przedświąteczna, ze szczerością i prostotą podejmująca wiele trudnych tematów i koncentrująca się rodzinnych relacjach w przededniu Bożego Narodzenia. Radosne oczekiwanie zaburza wiele trudnych emocji, które opisane są ciekawie, szczerze, ale też delikatnie, tak by z opowieści cieszyć mogli się najmłodsi, ale jednocześnie w sposób interesujący dla nieco starszych (i najstarszych) odbiorców. W tej mądrej, wartościowej, refleksyjnej historii zawarta jest kwintesencja świąt, z ich magiczną atmosferą i bardzo realnymi problemami. Jest w niej też nadzieja i to ona wieńczy ostatnie strony książki, tak jak największa czekoladka zamyka słodki adwentowy kalendarz.
To książka, którą z przyjemnością przeczytam raz jeszcze, tym razem z Wojtkiem, bo nawet znając zakończenie, będę cieszyć się jej urokiem.
Autor: Lisa Bjarbo
Tytuł: Zagadka złodzieja świąt
Ilustracje: Matilda Ruta
Tłumacz: Marta Wallin
Wydawca: wydawnictwo Zakamarki
Komentarze
Prześlij komentarz