[PATRONAT] Joe Wilson, Wyspa, której nie było [Dwukropek]
Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia idziecie na odczytanie testamentu wujka, którego nigdy nie poznaliście. O którym wiecie tylko to, co opowiedziała wam mama. Wyobraźcie sobie, że nie dostajecie pieniędzy, domu, samochodów, a jedynie... a może aż... wyspę. Tyle że nikt nie wie, czy naprawdę istnieje. A, i jeszcze wy macie jedynie dwanaście lat, co oznacza, że nie macie za bardzo możliwości i środków na przeprowadzenie poszukiwań.
Kiepska sprawa, prawda? A to właśnie to, co przytrafiło się Rixonowi Websterowi, bohaterowi książki Joe Wilsona pt. Wyspa, której nie było. Chłopiec usłyszał, że stał się właścicielem maleńkiej wyspy Kruszyna, która widnieje zaledwie na jednej, i to strasznie starej, mapie. W jej istnienie nie do końca wierzy prawnik wuja, a także mama chłopca, która nie chce nawet wybrać się na poszukiwania. Prawnik wręcza jeszcze Rixonowi w tajemnicy kopertę wypełnioną wycinkami z gazet sprzed pięciu lat, mówiącymi o zaginięciu grupy naukowców, oraz pendrive pełen równań matematycznych.
Ponieważ Rixon nie może przestać myśleć o swojej wyspie, mama zgadza się na weekendowy wyjazd na wybrzeże. Pytanie, czy ta wyprawa coś zmieni i jak ma się tajemnicza wyspa do sprawy zaginięcia naukowców.
Po raz kolejny mamy zaszczyt patronować świetnej powieści przygodowej skierowanej do czytelników w wieku Wojtka. Powieści z intrygującą i oryginalną fabułą, pełną tajemnic i przygód. Czyli ze wszystkim tym, co sprawia, że podczas lektury młodzi odbiorcy przekonują się, jak świetną rozrywką jest czytanie i jak wielu emocji dostarcza.
Atutem powieści jest główny bohater - zwyczajny dwunastolatek, z którym bardzo łatwo się utożsamiać. Rixon nie różni się niczym od innych, nie ma supermocy ani nadzwyczajnych uzdolnień, a do tego zmaga się z trudnościami, jakie niejednemu dziecku są znane. Jego największą troską jest tęsknota za ojcem, który pozostaje nieobecny i nie ma dla niego czasu. Rodzice są rozwiedzeni, ale to brak zainteresowania ze strony taty jest dla Rixona najbardziej dotkliwy.
Równie ciekawe są kolejne postaci, które z czasem dołączą do Rixona, jednak o nich nie chciałabym zbyt wiele napisać, by nie odebrać wam przyjemności podążania za historią. Autor natomiast świetnie oddaje niuanse dynamiki relacji w grupie, a także dba o różnorodność charakterologiczną postaci. Oczywiście nie uniknął też kilku uproszczeń, zwłaszcza jeśli chodzi o dorosłych bohaterów, jednak nie wpływa to znacząco na jakość powieści i myślę, że będzie niezauważalne dla młodszych czytelników.
Wilson proponuje nam oryginalną opowieść, której punktem wyjścia jest niecodzienny zapis w testamencie, jednak to dopiero początek przygody i znacznie bardziej skomplikowanej intrygi, niż się z początku wydaje. Mamy tu bowiem do czynienia nie z jedną, a z kilkoma układającymi się warstwowo tajemnicami, które odmienią życie młodego bohatera i zmuszą go do podjęcia niejednej nieoczekiwanej decyzji.
Jednocześnie w tej ciekawej i porywającej przygodzie nie brakuje uniwersalnych tematów, takich jak skomplikowane relacje rodzinne (pokazane bez lukru i taryfy ulgowej), stawianie czoła wyzwaniom, przyjaźń, zazdrość, odwaga i zaufanie. Wszystko to doprawione szczyptą niesamowitości, ale znajdującej racjonalne wytłumaczenie w przebiegu fabuły.
Wyspa, której nie było to świetna powieść dla żądnych przygód i emocji czytelników, którzy lubią historie pełne tajemnic i wyzwań. Którzy pragną wyrwać się wraz z bohaterem z szarej codzienności i ruszyć w nieznane, w poszukiwaniu tego, w co wielu dorosłych nie jest w stanie uwierzyć. Napisana z lekkością, pełna zwrotów akcji powieść będzie doskonałą rozrywką na długie wieczory, a także dobrym prezentem na mikołajki lub gwiazdkę. Nas wciągnęła od pierwszych stron i cieszymy się, że możemy ją wam polecać.
Komentarze
Prześlij komentarz