Hilary McKay, Wojna skowronków [Dwie Siostry]
Literatura dziecięca to bardzo potężna gałąź literatury, w której zawierają się najróżniejsze gatunki skierowane do różnych grup odbiorców. Uwielbiam eksplorować ten świat i obserwować, w jaki sposób autorzy komunikują się z młodymi ludźmi, co mają im do przekazania, jakie ważne dla nich tematy podejmują i w jaki sposób. Czasem czytam z uwagą, czasem świetnie się bawię, a czasem daję się porwać takim historiom, które zostaną już we mnie na zawsze. Sięgając po Wojnę skowronków Hilary McKay, której okładka przywołuje we mnie wspomnienie o przecudownym Roku, w którym nauczyłam się kłamać, liczyłam, że będzie to spotkanie z wysokich lotów literaturą i się nie pomyliłam.
Kiedy Clarry przychodzi na świat w Anglii na początku XX wieku. Jej mama jest szczęśliwa, jednak wkrótce potem umiera, a Clarry zostaje pod opieką ojca, który niespecjalnie wie, co robić, a co gorsza nie jest tym zbyt zainteresowany. Tak samo jak niezbyt interesuje się swoim starszym dzieckiem, trzyletnim Peterem. Początkowo opiekuje się nią babcia, jednak w końcu wraca do swojego domu w Kornwalii, gdzie wychowuje już jednego wnuka - starszego kuzyna Clarry Ruperta. Peter i Clarry pozostają więc w rodzinnym domu z wiecznie nieobecnym ojcem. Nie mogą liczyć na niego ani na aktualnie zatrudnianą służącą, więc właściwie wychowują się sami.
Clarry jest zdolną dziewczyną i marzy o tym, by móc się uczyć, czego zupełnie nie pojmuje jej ojciec. Podobnie jak lęku Petera, który jest gotowy zrobić wszystko, byle tylko nie wysłano go do szkoły z internatem. Jedynym jasnym punktem w życiu dziewczynki są wakacje w Kornwalii, gdzie dzieci cieszą się prawdziwą swobodą, morzem i towarzystwem ukochanego kuzyna.
Wszystko zmienia jednak wybuch wielkiej wojny i fakt, że Rupert zaciąga się do wojska. To będzie trudny czas dla nich wszystkich.
Przyznaję się bez bicia, że jestem absolutnie oczarowana i zachwycona tą historią. W gruncie rzeczy bardzo smutną, prawdziwie poruszającą, ale też pełną ciepłą i nadziei. Historią, która zapada w pamięć, oddziałuje na emocje i jest prawdziwą literacką ucztą.
Akcja powieści rozgrywa się na początku XX wieku, czyli w czasach, gdzie zupełnie inaczej postrzegano miejsce dzieci w społeczeństwie i niespecjalnie przejmowano się ich potrzebami - także emocjonalnymi. Widać to wyraźnie w podejściu właściwie wszystkich dorosłych do Clarry i Petera - czy to mowa o pracującej w domu służącej, czy pomocnej sąsiadce, czy babce i dziadku. Każdy z nich jest przekonany, że działa dla dobra dzieci, jednak nikomu nie przychodzi nawet do głowy, żeby zastanowić się nad ich uczuciami czy zapytać o potrzeby. W ten sposób dzieci dorastają w potwornym emocjonalnym zaniedbaniu, a autorka pokazuje to młodemu czytelnikowi z całkowitą szczerością.
Oczywiście najbardziej zaniedbuje dzieci ich własny ojciec. To jego relacja z dziećmi (czy też raczej jej brak) jest jednym z najbardziej poruszających obrazów emocjonalnego sieroctwa dzieci z jakim spotkałam się w literaturze dla młodszych nastolatków. Jest on przedstawiony bez lukru, bardzo czytelny i prawdziwy. Mamy obojętność i odrzucenie, emocjonalny chłód w odpowiedzi na każdą próbę nawiązania relacji. Jest to bolesna opowieść o samotności we własnym domu nakreślona z literackim kunsztem.
Wojna skowronków jest opowieścią o dojrzewaniu w niesprzyjających czasach i warunkach rodzinnych. McKay skupia się w niej przede wszystkim na Clarry oraz Peterze, ale wplata w tę historię także epizody poświęcone postaciom drugoplanowym. I w tej historii o dojrzewaniu zawiera jednocześnie opowieść o walce, jaką należy stoczyć, by wywalczyć sobie prawo do podążania własną drogą. Autorka pisze o determinacji i sile, które są konieczne do walki o marzenia - i to zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn.
Siłą tej powieści, obok podejmowanych tematów, są także bohaterowie - kreśleni z dużym wyczuciem, bardzo zindywidualizowani. Czy mowa o postaciach pierwszo-, czy drugoplanowych, możemy zauważyć psychologiczną różnorodność, tętniące w nich życie i emocje. Nie sposób się z nimi nie związać podczas lektury, a nawet ich pokochać. Autorka świetnie opisuje relacje między postaciami, wynikające z ich temperamentów i doświadczeń, pokazując całą ich dynamikę i różnorodność. Mamy tu i oziębłość ojca, i skomplikowane relacje między rodzeństwem - wybaczającą miłość Clarry do Petera i maskowaną chłodem troskę brata wobec siostry... Właściwie trudno zdefiniować te i inne relacje jednym zdaniem, a mamy jeszcze wynikającą z poczucia misji, ale realizowaną z brakiem zrozumienia troskę sąsiadki, i - bardzo ważny wątek poboczny - niespodziewane, trudne uczucie Simona, kolegi Petera, do uwielbianego przez wszystkich Ruperta...
Obierając taki, a nie inny czas akcji dla swojej historii, autorka związała opowieść z historią I wojny światowej, zdecydowanie mniej obecnej we współczesnej literaturze dla dzieci. McKay podejmuje ten temat bardzo rozważnie i z dużą dozą empatii - z jednej strony dba o to, by dostosować swój tekst do wieku odbiorcy i jego wrażliwości, z drugiej ukazuje bardzo prawdziwy obraz tego konfliktu, możliwie zbliżony do wszystkiego, co znamy z przekazów. Autorka nie maskuje prawdy o trudnej rzeczywistości żołnierzy w okopach, o śmiertelnym żniwie zbieranym przez walki, o złamanych, często okaleczonych młodych ludziach wracających do szpitali w kraju. McKay pokazuje, jak wojna wpływała na młodych ludzi, jak zmieniała ich życie i psychikę. Jednocześnie autorka nie ukrywa, że wojna wpłynęła też na cywilów, którzy zostali w kraju, czasem nieświadomi tego, co dzieje się w okopach, jako że sami żołnierze nie chcieli wspominać w listach o wielu swoich doświadczeniach. A przy tym wszystkim czytelnik dostaje też nakreślony obraz tego, jak wojna wpłynęła na całe społeczeństwo i zmieniła sytuację choćby kobiet, które w wielu zawodach zaczęły zastępować nieobecnych mężczyzn.
Wojna skowronków jest niesamowitą, bardzo uniwersalną i ponadczasową opowieścią o samotności, dojrzewaniu, wojnie. O jasnych momentach w życiu, które pomagają przetrwać mroczny czas. O przyjaźni i miłości, które dają siłę do walki o marzenia. O determinacji, która pozwala sięgać po więcej. To historia napisana z empatią i dużym szacunkiem do młodego odbiorcy - bez krzty dydaktyzmu, podejmująca wiele trudnych i ważnych tematów, z wiarą, że czytelnik samodzielnie je odczyta i zinterpretuje. Subtelna, poruszająca, piękna opowieść, snuta pięknym językiem, z jednej strony delikatna, narracyjnie niespieszna, napisana ze szczerością i bez patosu, z drugiej niosąca potężny emocjonalny ładunek.
Jestem pewna, że tak jak ja całym sercem pokochacie Clarry, która mimo smutnego dzieciństwa w zimnym domu zachowała w sobie światło i miłość oddziałujące na ludzi wokół niej. Wrażliwą, pełną empatii dziewczynkę, która kochała naukę i marzyła o Oksfordzie. I choć nie raz łza zakręci wam się w oku, ta historia otuli was jak miękki koc w chłodny wieczór. Niezależnie od tego, ile macie lat. Jak dla mnie to w tej chwili najlepsza książka dziecięca, jaką przeczytałam w tym roku, i jedna z lepszych w ogóle. Nagroda Costa Children's Book Award 2018 nie jest przypadkiem i już sama w sobie stanowi świetną rekomendację. Tę książkę czyta się emocjami, a jednocześnie dostarcza ona tak wielu tematów do rozważań. McKay pokazuje w niej światową klasę, świetny warsztat i ogromną wrażliwość.
Na koniec dodam, że powieść skierowana jest raczej do starszych niż Wojtek odbiorców i myślę, że podsunę mu ją dopiero za jakiś czas, jednak z pewnością jest to książka, która nie ma górnej granicy wieku i może sięgnąć po nią każdy, kto szuka historii mądrej i poruszającej.
Komentarze
Prześlij komentarz