Lauren Wolk, Rok, w którym nauczyłam się kłamać (Dwie Siostry)

książka, okładka, las
Czyż ta okładka nie jest olśniewająca?

Pewnego razu, wśród licznych zapowiedzi wydawniczych, moje oko przyciągnęła piękna okładka. Była na niej leśna droga i mała postać. Wzrok przyciągał też pozłacany tytuł. I w chwili, gdy go dostrzegłam, moje serce zabiło: "chcę, chcę, chcę". Rok, w którym nauczyłam się kłamać - ten tytuł brzmi jak obietnica wspaniałej lektury. Zaintrygowana, strasznie chciałam zgłębić historię napisaną przez Lauren Wolk, niezależnie od Wojtka, dla którego na tę historię mogło być za wcześnie, i bardzo się ucieszyłam, że Wydawnictwo Dwie Siostry dało mi szansę, by ją poznać.

Bohaterka, a zarazem narratorka, opowieści ma na imię Annabelle i skończyła właśnie 12 lat. Mieszka na farmie w Pensylwanii z dziadkami, rodzicami, dwoma młodszymi braćmi i ciotką. Choć w Europie toczy się druga wielka wojna, tu jest zaledwie echem - rozmawiają o niej dorośli, młodzi mężczyźni wyjeżdżają walczyć gdzieś daleko, ale pozostali żyją niemal tak jak dotąd. Annabelle codziennie chodzi do szkoły, pomaga na farmie i wszystkim zdaje się, że zło dzieje się gdzieś daleko, tu jest całkiem bezpiecznie.Mimo że droga Annabelle do szkoły wiedzie przez Wilczy Jar, nikt nie spodziewa się, że na drodze dziewczynki stanie kiedyś prawdziwe zło.

Pewnego dnia do dzieci uczących się w szkole dołącza nowa uczennica, która przyjechała zamieszkać z dziadkami. Betty nie szuka przyjaciół, nie ma w niej radości i szczerości, robi za to rzeczy, które przerażają Annabelle, choć nie wie, jak powiedzieć o tym dorosłym, by jej uwierzyli. 

Rok, w którym nauczyłam się kłamać to fantastyczna, poruszająca lektura. Dwieście pięćdziesiąt stron literatury na najwyższym poziomie. Uniwersalnej, skierowanej może do młodego czytelnika, ale porywającej też (znam to z własnego doświadczenia) dorosłego.

Lauren Wolk stworzyła ponadczasową historię o końcu niewinności. O przełomowym momencie, gdy w pewien sposób kończy się dzieciństwo. A wszystko to przez kontakt ze złem. Ta konfrontacja ze złem będzie najważniejszą lekcją, jaką odbierze od życia mała bohaterka. 

Autorce świetnie i bardzo wiarygodnie udało się wykreować postać Annabelle. Uczyniła z niej naszą przewodniczkę po tej opowieści, dlatego wszystkie wydarzenia poznajemy z jej perspektywy. Wolk wprowadza nas w sielski, choć niepozbawiony zgrzytów, świat dziewczynki, a następnie pokazuje, jak bardzo jej dziecięcą perspektywę zmienia pierwszy kontakt z niezrozumiałym i niewytłumaczalnym okrucieństwem.

Zło, które zjawia się w sielskim życiu Annabelle przychodzi z zewnątrz, ale przybiera postać niewinnej dziewczyny, prawie dziecka, niewiele starszej od naszej bohaterki. Dlatego tak trudno w nie uwierzyć i dlatego tak trudno zrozumieć. Ale dziewczynka rozpoznaje je bezbłędnie, w przeciwieństwie do dorosłych, z których części łatwiej uwierzyć, że za wydarzenia, które wstrząsają mieszkańcami tych okolic, odpowiada dorosły człowiek. Tylko dlatego, że trzyma się na uboczu i jest trochę inny. I nie ma dla nich znaczenia, że przez wiele lat nie uczynił niczego podobnego.

Obserwacje autorki są bardzo trafne i możliwe do przełożenia na każdy grunt i epokę. Przepięknie oddała relacje w rodzinie Annabelle - nie zawsze idealne, ale bardzo prawdziwe. Udało jej się także zobrazować moment, kiedy dziecko zaczyna uważać, że kłamstwo może być jedynym wyjściem z sytuacji. I że jego konsekwencje są niemożliwe do przewidzenia. Czasem kłamstwo może być potrzebne w słusznej sprawie, ale czasem też jedno kłamstwo może zniszczyć czyjeś życie.

Najbardziej wstrząsające jest jednak zilustrowanie tego, że czasem dorośli nie dostrzegają prawdy, choć mają ją przed oczami, i wolą wierzyć w to, w co wierzyć im wygodnie.

Język, którym posługuje się autorka, jest bardzo sugestywny i wspaniale buduje klimat opowieści. Napięcie rośnie stopniowo, budowane przez autorkę świadomie, aż osiąga punkt, w którym przygważdża czytelnika do lektury i nie pozwala jej odłożyć. Na koniec pozostawia go z rozdartym sercem.

Autorka nie porywa się na filozoficzne dywagacje o źródłach zła. Betty jest, jaka jest, i tak jak Annabelle nie mamy szans na zgłębienie przyczyn jej postępowania. W książce chodzi raczej o zobrazowanie, jak wprowadzenie złego pierwiastka w sielskie otoczenie wpływa na życie ludzi i jak bardzo to doświadczenie wpłynie na samą Annabelle.

Można powiedzieć, że książka Wolk to powieść inicjacyjna, ale wychodząca poza utarte schematy, choć również z nich korzysta. Postać prześladowcy pojawia się w niejednej książce, podobnie jak obraz sielskiej prowincji, której życie zostaje zakłócone przez dramatyczne przypadki. A jednak jest w tym korzystaniu ze schematów kunszt i świadomość, wynosząca tę opowieść na wysoki poziom.

Choć akcja książki rozgrywa się w scenerii lat 40. XX wieku, nie jest to książka historyczna. To uniwersalna opowieść stawiająca ważne pytania o naturę zła, istotę człowieczeństwa, opowiadająca o tym, jak ważna jest empatia. Wprowadza młodego czytelnika w odwieczny mechanizm działania świata, gdzie zło nie zawsze jest rozpoznawalne, a sprawiedliwość nie zawsze zwycięża. A jednak życie dziewczynki, odarte teraz ze złudzeń, nie zostaje pozbawione ciepła - Annabelle dowie się też, że wciąż są osoby, w których znajdzie oparcie, a dobre wspomnienia o drugim człowieku pozwalają go także w pewien sposób ocalić.

Urzekło mnie, że powieść prezentuje całe spektrum postaw ludzi wobec zła, a także że czasem samotne działanie jest po prostu wyborem, nie koniecznością, i choć nie zawsze przynosi dokładnie takie skutki, jakich byśmy oczekiwali, to te działania mają znaczenie i sens, nawet jeśli wpłyną na niewielu. Bo po wydarzeniach opisanych w tej historii zmieni się nie tylko sama Annabelle, ale też dynamika relacji w całej jej rodzinie. Lektura to też ważne przypomnienie dla nas, rodziców, że choćbyśmy bardzo chcieli, czasem nie możemy towarzyszyć naszym dzieciom w ich walce, ale wiele znaczy świadomość, że jesteśmy gotowi to zrobić. 

Ta książka cudownie pokazuje, czym jest prawdziwa odwaga i że nie ma ona nic wspólnego z powiewającą peleryną superbohatera. Taką odwagę może znaleźć w sobie każdy, kto zdecyduje się "walczyć" w słusznej sprawie, ale cudzysłów jest tu celowy, bo nie o walkę-bitwę tu chodzi, a o odwagę do bronienia swoich przekonań i tych, którzy są niesłusznie oskarżani i nie mogą lub nie chcą się bronić.

Cokolwiek nie napisałabym o tej książce, nadal wydaje mi się zbyt mało, by oddać wrażenie, jakie na mnie zrobiła. Pod względem językowym, fabularnym, emocjonalnym. Choć porusza tak trudne i bolesne sprawy, wciąż jest niepozbawiona ciepła i pełna wyjątkowego uroku. Spokojna, nieprzekombinowana narracja, ujmująca w słowa wszystko co najważniejsze, i pozostawiająca szerokie pole do przemyśleń. Takie powieści naprawdę warto podsuwać dzieciom do czytania. Nawet jeśli pod koniec łzy będą kapały z oczu.

Autor: Lauren Wolk

Tytuł: Rok, w którym nauczyłam się kłamać

Tłumacz: Sebastian Musielak

Wydawca: Wydawnictwo Dwie Siostry


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawcy!


Komentarze

Popularne posty