[Recenzja przedpremierowa] Maciej Siembieda, Kukły [Agora]

 

Maciej Siembieda, Kukły [Agora]

Pan Maciej Siembieda należy do wąskiego grona autorów, po których książki sięgam bez chwili wahania i każdej kolejnej wyglądam z niecierpliwością. A choć w moim prywatnym rankingu jedne z tytułów stoją wyżej, inne niżej  (a decydują o tym czysto subiektywne sympatie wobec poruszanych tematów), przyzwyczaiłam się już do ich wysokiego poziomu literackiego. Nigdy dotąd moje oczekiwania nie zostały przez pana Macieja zawiedzione, dlatego tak zorganizowałam sobie czas, by wygospodarować przestrzeń do rozkoszowania się lekturą najnowszej z powieści autora - czyli Kukieł.

Kukły to kolejna powieść z cyklu, którego bohaterem jest Jakub Kania. Tym razem akcja rozgrywa się w roku... 1997, co oznacza, że jest on znacznie młodszy niż pamiętaliśmy i nie pracuje jeszcze w IPN-ie. I oczywiście na samym początku swojej pracy w prokuraturze jego bezkompromisowe działania wpędzają go w kłopoty. Nieustępliwość w sprawie Niemca, który chce ufundować tablicę pamiątkową w Gdańsku dla swojego ojca, zamieszanego - jako odkrywa Kania - w sprawę rozstrzelania obrońców Poczty Gdańskiej, przysparza mu wroga wśród polityków. Wysłany na przymusowy urlop, Kania decyduje się przyjąć prywatne zlecenie od Niemieckiej dziennikarki, tropiącej działania Freudenkreis - aktywnej do dziś elitarnej grupy zrzeszającej zaufanych ludzi Himmlera. Sprawa ta powiązana jest z odkryciem dokonanym w krypcie kościoła na Śląsku i pożarem, który tuż przed wojną strawił rezydencję pewnej magnackiej rodziny.

Kania - niczym rasowy śledczy - podejmuje trop wiodący do niemieckich okultystów i działających do dziś w ukryciu byłych nazistów ze specjalnej jednostki dokumentującej sekrety czarownic i poszukującej korzeni aryjskiej rasy. I tylko tyle mogę wam w tej chwili zdradzić.

Powiem jedno - warto było czekać na tę powieść. Spodobała mi się jeszcze bardziej niż Wotum i nie zawiodła pokładanych w niej nadziei. Dostałam wszystko to, za co tak uwielbiam powieści pana Macieja i sporą dawkę zaskoczeń.

Przede wszystkim Kukły mają kapitalnie wymyśloną fabułę, na którą - jak zwykle w prozie pana Siembiedy - składa się mieszanka fikcji i prawdy. Wątki i motywy fikcyjne tak ściśle splatają się z prawdziwymi, że bardzo trudno jest je odróżnić i dopiero lektura posłowia pozwala je wyłuskać. Poprzednio narzekałam, że posłowia było za mało, teraz jestem znacznie bardziej usatysfakcjonowana, tym bardziej że odsyła nas ono także do reportażu, który znaleźć możemy w zbiorze Podwieczorek oprawców. W ogóle ta książka (i posłowie) inspiruje do dalszej lektury i poszukiwań, co niewątpliwie jest zaletą, ponieważ wychodząc poza fabułę, możemy rozwinąć swoją wiedzę.

Spotkanie z młodszą wersją ulubionego bohatera też wypada korzystnie. Mamy szansę przyjrzeć się początkom jego zawodowej drogi, a przy tym wciąż mamy do czynienia ze "starym dobrym" Kanią - bezkompromisowym, dociekliwym, przenikliwym, rozmiłowanym w dobrym jedzeniu i... nieco kochliwym. Młodsze wcielenie Kani jest równie urocze i sympatyczne jak starsze, a przy okazji dość charyzmatyczne, by udźwignąć na swoich barkach ciężar fabuły.

Fantastycznie  udało się panu Maciejowi oddać specyfikę roku 1997, kiedy to prowadzący swoje śledztwo bohater nie mógł posiłkować się internetem ani korzystać z telefonu komórkowego. Te ograniczenia w zdecydowany sposób wpływają na jego działania i dla czytelnika traktującego te udogodnienia jak oczywistość będą miały swój urok. Do tego warstwa "współczesna" fabuły jest przeplatana scenami rozgrywającymi się u progu II wojny światowej i w jej trakcie. To także charakterystyczne dla powieści pana Siembiedy rozwiązanie, dające czytelnikowi wgląd w wydarzenia, o których nie może mieć pojęcia główny bohater. Autorowi jak zwykle udaje się przechodzić między scenami bardzo naturalnie i - w moim odczuciu - w sposób starannie zaplanowany, dzięki czemu wprowadzone fragmenty jedynie potęgując napięcie, nie odciągając uwagi od głównego wątku i nie przytłaczając nadmiarem szczegółów. Są jak starannie dobrana przyprawa wydobywająca smak potrawy, a nie nad nią dominująca.

Oczywiście tym, co cieszy czytelnika najbardziej i co zawsze stanowiło mocną stronę powieści autora, jest genialnie obmyślona intryga i sukcesywnie komponowana fabuła. Fabuła, w której fakty mieszają się z fikcją, a kolejne zdarzenia splatają w misterny warkocz. Fabuła, w której mamy ciekawych bohaterów, ciekawą tajemnicę z przeszłości i starcie charyzmatycznego, sympatycznego, dociekliwego bohatera z organizacją zrzeszającą byłych nazistów. Dopracowana w najmniejszym szczególe, ze świetnie rozłożonymi akcentami, wciągająca i emocjonująca. Nie sposób się od niej oderwać.

Mnóstwo jest w tej powieści smaczków, mniej lub bardziej powszechnie znanych. Doskonale wykorzystał autor dla fabuły powódź z 1997 roku, ale też działalność H-Sonderkommando czy kamienne kręgi na Kaszubach. I to znów cecha charakterystyczna książek autora - świetnie wprowadzone detale, a także poboczne wątki wykorzystane do tego, aby wnieść coś do naszej wiedzy o postaciach i zdarzeniach. Do tego wiarygodnie nakreślone, skomplikowane relacje, jakie Kania nawiązuje z różnymi ludźmi. A i wątek romansowy - nienachalny, interesujący i nieoczywisty - sporo wnosi do charakterystyki postaci i podkręca napięcie.

Kukły czyta się fantastycznie i nie można się od lektury oderwać, a z drugiej strony chciałoby się delektować nią jak najdłużej. Misternie skonstruowana historia, której inspiracje znaleźć możemy w faktycznych zdarzeniach, lubiany bohater, doskonale zachowana równowaga w tempie akcji, wyraźne, przemyślane umiejscowienie w czasie wraz z wszelkimi tego konsekwencjami, splatające się w dobrych proporcjach perspektywy czasowe - to przepis na udane literackie danie, z którego pełnię smaku wydobywa doskonałe panowanie nad językiem i środkami wyrazu. W swojej literackiej klasie pan Maciej jest wirtuozem i zapewnia nam, czytelnikom, fantastyczne wrażenia i wysoką literacką jakość. I choć jest to literatura stricte rozrywkowa, zdecydowanie poszerza ona horyzonty i inspiruje do dalszych dociekań. Kukły mnie nie zawiodły, wręcz powiedzieć mogę, że zaskoczyły pozytywnie i potwierdziły miejsce autora w moim prywatnym literackim panteonie.

Premiera powieści 14 kwietnia,

Autor: Maciej Siembieda
Tytuł: Kukły
Wydawca: Wydawnictwo Agora

Komentarze

Popularne posty