Thomas Taylor, Malamander [Wilga]
Uwielbiam książki dla dzieci. Zaraz... Czy ja już tego nie mówiłam? Pewnie tak, bo to prawda. Cenię je za to wszystko, co mają do zaoferowania młodym czytelnikom, za to, że uczą, tłumaczą świat, ale też za to, że są świetną rozrywką, która stanowi alternatywę dla tego, co mogą obejrzeć na monitorze. A uwielbiam za to, że budzą dziecko także we mnie. I nie, nie każda dziecięca książka ma tę moc, ale myślę, że z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę przewidzieć, które tytuły się u nas sprawdzą.
Ostatnio zainteresowaliśmy się propozycją od wydawnictwa Wilga - powieścią Malamander Thomasa Taylora z ilustracjami Toma Bootha. Przyciągnęła mnie piękną okładką, ale i intrygującym zarysem fabuły.
Akcja powieści toczy się w nadmorskim miasteczku o intrygującej nazwie Widmowy Port. Jest zima, sezon dawno się skończył, niewiele osób odwiedza teraz miasteczko. Nawet miejscowi trzymają się raczej z dala od plaży. W hotelu Grand Nautilus czas również zdaje się płynąć wolniej i nie dzieje się nic ekscytującego. A przynajmniej tak wydaje się Herbertowi Lemonowi, pracownikowi Biura Rzeczy Znalezionych.
Wszystko zmienia się w chwili, gdy w pomieszczeniach Biura pojawia się tajemnicza dziewczynka - Violet Parma. Dwanaście lat temu jej rodzice zniknęli właśnie w Widmowym Porcie, a ją samą odnaleziono w hotelowym pokoju śpiącą w kołysce. Teraz jednak dziewczynka wróciła do miasteczka, zdecydowana odkryć prawdę o zniknięciu rodziców. Jest przekonana, że Herbert może jej w tym pomóc.
Ale nie będzie to łatwe zadanie, tym bardziej że za dziewczynką podąża tajemniczy, przerażający mężczyzna z bosakiem zamiast ręki, a sprawa rodziców Violet w niewytłumaczalny sposób łączy się z legendarnym podwodnym potworem - malamandrem, którego jaja spełniają życzenia.
W przypadku Malamandra mamy do czynienia z powieścią przygodowo-fantastyczną, wykorzystującą najlepsze elementy obu gatunków, splatających się w pełną emocji opowieść w sam raz dla dzieciaków w wieku Wojtka i odrobinę starszych. Jej główną siłą jest para młodych bohaterów - dwunastolatków - o zupełnie różnych temperamentach. Odważna, śmiała i zdeterminowana Violet wnosi do życia nieco nieśmiałego, skrytego Herberta iskrę, która budzi w nim odwagę i ciekawość. Herbert zaś jest dla Violet kimś w rodzaju przewodnika i partnera w poszukiwaniach.
Dzieciaki łączy coś jeszcze - brak rodziców. Violet dorastała pod opieką ciotki, ponieważ jej rodzice zniknęli dwanaście lat temu w Widmowym Porcie, pozostawiając po sobie dwie pary butów na plaży i maleńką córeczkę w hotelowym pokoju. Herbert zaś jest znajdą, którego morze wyrzuciło na brzeg w skrzynce po cytrynach. Chłopak nie wie nawet, jakie imię nadali mu rodzice, ponieważ to, które nosi teraz, nadali mu mieszkańcy Portu. To ze względu na własną nieznaną przeszłość Herbert tak dobrze rozumie pragnienie, które pcha Violet do działania. A obie tajemnicze przeszłości bohaterów sprawiają, że jeszcze bardziej chcemy ich poznać.
Autor fantastycznie buduje klimat za pomocą niezwykłego miejsca akcji. Wyludnione nadmorskie miasteczko, zimowa aura, do tego opustoszały hotel, zapełnione zagubionymi rzeczami biuro Herberta, tajemnicza Widmowa Poradnia Czytelnicza, w której książki przypisuje odwiedzającym syrenmałpa... Czujecie ten dreszcz emocji? Ta intrygująca aura rozbudza wyobraźnię i jest obietnicą fantastycznej historii.
Akcja powieści nabiera tempa właściwie już od pierwszych stron. Zetknięcie pary głównych bohaterów jest pierwszym z licznych zwrotów akcji, które są kwintesencją porywającej fabuły. Mamy w książce tajemnice do odkrycia, świetnych, sympatycznych bohaterów, interesujące, tajemnicze postaci drugoplanowe (gama lokalnych osobliwości jest tu naprawdę pokaźna), niepokojący klimat, przerażającego przeciwnika (i kolejnego, ale o tym ciii) i miejscową legendę o potworze, która okazuje się całkiem prawdziwa.
Dodatkową atrakcją, jeśli chodzi o książkę, są czarno-białe ilustracje Toma Bootha, które doskonale oddają zarazem wizerunki sympatycznych bohaterów, jak i niesamowity, niepokojący klimat tej historii. Nie zapominajmy także o urzekającej okładce.
Thomas Taylor stworzył dynamiczną, wciągającą opowieść, która podbije serca czytelników żądnych przygód, odkrywania tajemnic i kontaktu z legendarnymi istotami. Historię, w której liczy się odwaga i determinacja bohaterów, ale i ich dobre serca. To nie tylko świetna powieść przygodowo-fantastyczna, ale przede wszystkim opowieść o tęsknocie za rodziną, marzeniach i chorobliwej ambicji. Pokazuje, że chciwość może doprowadzić do zguby, a na nieznane stworzenia dobrze spojrzeć bez lęku, a ze zrozumieniem. Znajdziemy tu nieco humoru i lekki dreszczyk grozy, a przede wszystkim świetną rozrywkę i mnóstwo emocji. To jedna z tych książek, które ma się ochotę pochłonąć natychmiastowo, a zarazem żal zbliżać się do finału (równie emocjonującego jak cała fabuła). I jedyne, czym mogę was pocieszyć, to informacja, że to dopiero pierwsza część trylogii. Oboje z Wojtkiem czytaliśmy książkę z przyjemnością i już czekamy na więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz