Nadine Brun-Cosme, Olivier Tallec, Duży Wilk i Mały Wilk [Dwie Siostry]
Są takie książki, w których nie sposób się nie zakochać, niezależnie od tego, ile masz lat. W Dużym Wilku i Małym Wilku Nadine Brun-Cosme i Oliviera Talleca zakochałam się już na etapie zapowiedzi i lektura tylko mnie w tej miłości utwierdziła. To opowieść dla najmłodszych, która i dorosłego chwyta za serce.
Bohaterem jest Duży Wilk, którego spokojne życie zakłóca niespodziewane pojawienie się Małego Wilka. Najpierw jako majaczącej w oddali kropeczki, potem już odczuwalnej obecności. Duży Wilk patrzy na Małego z nieufnością i choć dzieli się z nim tym czy owym, podejrzliwie zerka na to, co Mały wyprawia. Aż pewnego dnia Małego Wilka nie ma tam gdzie zawsze i Duży odkrywa, że wcale go to nie cieszy.
Jest to historia pozornie bardzo prosta, oszczędna w warstwie literackiej. Proste, niezbyt długie zdania, brak metafor i wyszukanych ozdobników. Tekstu jest niewiele, dlatego bez problemu książeczkę można wybrać do czytania na jeden raz, np. na wieczorne czytanie. A jednak bogactwo treści i - przede wszystkim - emocji, jakie kryje się w tej opowieści sprawiają, że jest ona naprawdę wyjątkowa.
Duży Wilk i Mały Wilk pozostawia odbiorcom przestrzeń do interpretacji. Można tę książkę czytać jak opowieść o niespodziewanej, nawet nieco niechcianej przyjaźni, która rodzi się mimo wewnętrznego oporu i budzi w jednym z bohaterów nieuświadomioną wcześniej potrzebę. Myślę też, że równie dobrze można ją potraktować jako punkt wyjścia do rozmowy o młodszym rodzeństwie. Mały Wilk pojawia się niespodziewanie w oddali i fakt ten działa na Dużego Wilka równie niepokojąco jak informacja o przyszłych narodzinach siostry i brata. Ich początkowa relacja opiera się na zdziwieniu i niepokoju. Duży Wilk obawia się, że Mały będzie większy, będzie lepiej się wspinał i ogólnie - zajmie jego miejsce. A jednak z czasem uświadamia sobie, że żywi do małego uczucia (mam łzy w oczach jak tylko widzę obrazującą to ilustrację), o których dotąd nie miał pojęcia i wcale nie chce, by Mały zniknął z jego życia. Czyż to nie idealny przykład rodzącej się między rodzeństwem więzi?
Przypuszczam, że sami znajdziecie kolejne interpretacje dla tego tekstu, ponieważ tak został on skonstruowany, że można go czytać dosłownie i metaforycznie. Trzeba dużej wprawy, by w ten sposób pisać książki dla najmłodszych, chylę zatem czoło przed autorką, która w tak prostej historii i oszczędnych słowach zawarła tyle treści budzącej tak duże emocje.
Bardzo ważnym elementem tej książki są ilustracje, za które odpowiada Olivier Tallec. Można powiedzieć, że są one równoważne tekstowi, ponieważ nie tylko zagospodarowują znaczną przestrzeń książki, ale też dookreślają jego treść. Ilustracje są bardzo kolorowe, o jasnych, intensywnych barwach (no, może poza ciemnym, czarnym wilkiem), rysowane jakby nie do końca dokładną kreską, a jednak urzekające. Ich najważniejszym punktem są oczywiście tytułowi bohaterowie - duży czarny wilk i mały niebieski wilczek. Choć to wilki, czyli stworzenia, które w bajkach pełnią często role czarnych charakterów, w tym przypadku są obaj niezwykle sympatyczni. A to, ile emocji odmalowują ich pyszczki i oczy jest doprawdy niesamowite. Mimika oczu, pyszczka, język ciała - można w nich wyczytać wszystkie emocje, które w tekście są zaledwie zasugerowane.
Od ilustracji nie sposób oderwać oczu i z pewnością przypadną do gustu czytelnikom małym i tym większym. Są świetnym uzupełnieniem tekstu, ale same są też nośnikami treści, pozwalają dotrzeć z przekazem także do tych nieczytających maluchów, które wertują strony książeczki dla zabawy. Wspólnie z tekstem stanowią uroczą, niesamowicie poruszającą całość, która topi serce jak słońce lody.
Komentarze
Prześlij komentarz