Przemysław Semczuk, Wampir z Zagłębia. Nowe wydanie uzupełnione [Świat Książki]
Pierwsze wydanie Wampira z Zagłębia Przemysława Semczuka czytałam kilka lat temu i było to moje pierwsze spotkanie z autorem. Po czasie wciąż pamiętam wrażenie, jakie zrobiła na mnie ta książka (a nie podejrzewałam, że kiedykolwiek dane mi będzie spotkać autora) i żałowałam, że nie mam swojego egzemplarza. Dlatego tak ucieszyła mnie wieść o wznowieniu, tym bardziej że miało zostać ono "uzupełnione".
O Wampirze z Zagłębia słyszał chyba każdy. Historia grasującego w tamtym rejonie mordercy kobiet jest jedną z najbardziej znanych opowieści z PRL-u i już z tego tylko powodu jest warta uwagi. A że łowy na sprawcę i proces Zdzisława Marchlewskiego, którego utożsamiono z zabójcą, były dość spektakularne, warto sprawę poznać bliżej.
Po pięćdziesięciu latach od tamtych wydarzeń Przemek Semczuk rusza śladami tamtych zdarzeń. Czyta dokumenty, dociera do tekstów związanych z Wampirem i podejmuje próbę odtworzenia tamtych wydarzeń. Nie idzie jednak na łatwiznę, podając nam na tacy to, co zaprezentowano ówczesnym Polakom, ale analizuje dokumenty i zadaje pytania, odkrywając przy tym, jak wiele kontrowersji budzi wskazanie tożsamości sprawcy i jego proces.
Semczuk nie koncentruje się na działaniach Wampira, nie odtwarza bardzo drobiazgowo scenerii każdego z czynów, nie epatuje okrucieństwem. Relacjonuje fakty, które, owszem, są szokujące, ale też nie służą szokowaniu odbiorcy. Autor wyraźnie gromadzi informacje i na ich podstawie próbuje ocenić, czy milicja rzeczywiście ujęła właściwego człowieka.
Nie będzie to z pewnością rażące spojlerowanie, gdy powiem, że Semczuk nie wierzy, że to Marchwicki był osławionym Wampirem. Nie jest to jednak teza bez pokrycia, co metodycznie, drobiazgowo i wszechstronnie udowadnia na kartach swojej książki.
Semczuk przytacza źródła, łączy fakty, zadaje pytania i szuka na nie odpowiedzi, wykonując pracę bliską pracy niejednego śledczego. Podążając wytyczoną przez niego ścieżką obserwujemy społeczną i polityczną presję wywieraną na milicji, jej działania i okoliczności, które złożyły się na dotarcie do Marchwickiego. Poznajemy życiorys i sytuację rodzinną oskarżonego, metody pracy organów ścigania, a następnie przebieg procesu w kontekście oczekiwań opinii publicznej. Doskonale oddane tło historyczne i społeczne daje kontekst, który pomaga zrozumieć działania wymiaru sprawiedliwości, nawet jeśli nie umiemy się z nimi pogodzić. Stajemy się nie tylko świadkami procesu, ale zaglądamy za jego kulisy, a autor, strona po stronie, obnaża manipulację informacjami, które przedostawały się "na zewnątrz".
Nie da się ukryć, że autor wykonał niebagatelną pracę, przygotowując materiał do książki, badając archiwa, akta i wszelkie zapiski poboczne, a także dokonując ich analizy w szerokim kontekście politycznym, historycznym i społecznym.
Czytelnik książki zyska wiedzę o życiu i stanie emocjonalnym oskarżonego, działaniach zabójcy i jego wpływie na atmosferę strachu, która na wiele lat ogarnęła Zagłębie, dowie się o innych głośnych w owym czasie zbrodniach dokonanych przez seryjnych sprawców, a także działaniach mediów relacjonujących proces. Wszystko to składa się na świetnie opisany tekst dotyczący zbrodni jednostki, ale i konfrontacji jednostki z opresyjnym systemem, który za wszelką cenę dąży do udowodnienia raz postawionej tezy.
Przemysław Semczuk nie boi się wskazywać odpowiedzialnych za uznanie Marchwickiego winnym i niejednej osobie nadeptuje na odcisk. A że w swych badaniach trafia na zastanawiające zapiski dotyczące współpracy jednej z ówczesnych dziennikarek z SB, wyciąga te fakty na światło dzienne.
Semczuk potrafi opowiadać i przedstawiać fakty w sposób budzący emocje, wciągający i zmuszający do wyciągania własnych wnioskach i po raz kolejny dowodzi, że jest świetnym reporterem. Być może niektórych zastanowi, czy w swoim tekście o Wampirze nie porusza zbyt wielu tematów pobocznych, poświęcając swoją uwagę nie tylko sprawie Marchwickiego, ale chociażby znalezionym przypadkiem informacją o działalności jednej z dziennikarek jako tajnego współpracownika SB, ale nie da się ukryć, że autor włożył w powstanie i uzupełnienie Wampira... masę pracy. Dla mnie była to wciągająca i bardzo interesująca lektura, także dzięki umieszczeniu jej w szerokim kontekście.
Świetnym pomysłem było załączenie do książki pamiętnika, który pisał Marchwicki jako wampir już w więzieniu - a zwłaszcza wydrukowanie go białą czcionką na czarnych stronach, wyraźnie odcinających się od reszty publikacji. Ciekawym zabiegiem jest też zastosowanie w książce QR kodów, które znajdują się w całym tekście na marginesach i odsyłają czytelnika do interesujących zdjęć i materiałów. Poza wartością merytoryczną, dodaną do świetnie napisanego tekstu, jest to po prostu zabieg uatrakcyjniający lekturę.
Jeśli lubicie literaturę faktu, zwłaszcza związaną z kryminalną historią PRL-u, a Wampira... jeszcze nie czytaliście - to zachęcam. To atrakcyjnie wydana, ciekawa i dobrze przygotowana książka, którą czyta się z wypiekami na twarzy. A jeśli czytaliście pierwsze jej wydanie - także nie będziecie zawiedzeni. Książka dostępna jest także w formie audiobooka.
Komentarze
Prześlij komentarz