Magda Knedler, Nikt ci nie uwierzy [Mando]
Zmory ludzie słuchają. A skoro słuchają jej,
nie sądzę, by zaczęli słuchać mnie.
Jeślibym, oczywiście, spróbowała coś powiedzieć.
Są takie książki, których nie da się czytać jednym tchem. Takie, których lektura rozdziera nam serce i duszę. Które ściskają gardło tak bardzo, że trzeba je na chwilę odłożyć, żeby tego tchu zaczerpnąć. Których nie sposób czytać i nie sposób przerwać czytania. A na koniec nie sposób wyrzucić ich ze swojej głowy. Właśnie taką książkę napisała moja mistrzyni słowa Magda Knedler. Jedną z najboleśniejszych historii, jakie czytałam, i jednocześnie tak bardzo wartych uwagi.
Bohaterkami książki i jej narratorkami są dwie młode dziewczyny - Dorothea (zwana Dörthe) Rohrbeck i jej młodsza kuzynka Ursula Schade. Dörthe jest dziedziczką fortuny. Osierocona w niemowlęctwie przez matkę, a później także przez ojca, mieszka w rodzinnym pałacu pod opieką guwernantki, panny Berthy Zahn. Choć ojciec zostawił spory majątek, dopóki nie osiągnie pełnoletności, musi właściwie prosić o każdy grosz. O wypłatach decydują bowiem dwaj ustanowieni w testamencie zarządcy. A ci kierują się nie do końca zrozumiałymi dla Dörthe i panny Zahn kryteriami, przez co nominalnie majętna szesnastolatka musi nie tylko ograniczać zakupy odzieży, ale też jeść coraz skromniejsze posiłki.
Jej kuzynka - Ursel - także nie ma łatwego życia. Odkąd jej ojciec zginął na polowaniu, wraz z mamą i młodszą siostrą Irmą oraz oschłą i apodyktyczną babką wielokrotnie zmienia miejsce zamieszkania. Kiedy 37-letnia wdowa wychodzi za o wiele młodszego weterana I wojny światowej, wydaje się, że rodzina zyska stabilność. Peter Grupen jest mężczyzną czarującym i łatwo zdobywa sympatię kobiet (mimo że na wojnie stracił rękę), i nie tylko kobiet, jednak Ursel wkrótce pozna go z najgorszej strony. Każdej nocy przeżywać będzie koszmar, w który pewnie i tak nikt by nie uwierzył.
Grupen nie jest mężczyzną, który łatwo zadowala się tym, co ma, jeśli wyczuje, że może mieć więcej. A niestety podczas wizyty w rodzinnym majątku Rohrbecków odkryje, że większy majątek jest właściwie na wyciągnięcie ręki.
Bo władzę ma ten, kto ma pieniądze. A władza pozwala ci na wrażenie, że możesz kupić nie tylko przedmioty, ale i ludzi. Że możesz decydować o czyimś życiu i nigdy nie usłyszysz sprzeciwu. Że możesz kontrolować.
[...] miałam na ten temat swoje zdanie. I jeśli chcesz je znać, to powiem ci, że widzę tu głaskanie. Ktoś głaszcze cię po głowie. Raz. Jest to miłe. Potem drugi. Nadal miłe. Trzeci. Miłe, ale chcesz, żeby już przestano. Dziesiąty. Jesteś zirytowana, ale nic nie mówisz, bo czujesz, że głaskanie powinno ci się podobać. Pięćdziesiąty. Piecze cię skóra na głowie i wiercisz się na krześle, chciałabyś wstać i wyjść, ale jeszcze siedzisz. Osiemdziesiąty. Czujesz, jak od środka zalewa cię paląca wściekłość, tak wielka, że masz ochotę wybić szybę w oknie. Zastanawiasz się nad sobą. Przypominasz sobie swoje słowa wypowiedziane przy dwudziestym razie. "Czy możesz przestać?" Słowa przy pięćdziesiątym: "Drażni mnie to, proszę, przestań". [...] Wtedy słyszysz, że zachowujesz się jak histeryczka i nie wiesz, co dla ciebie dobre, bo przecież głaskanie jest przyjemne, każdy ci to powie. I wreszcie setny raz. Wstajesz, zwijasz słoń w pięść i czujesz już tylko agresję. A przecież prosiłaś. Prosiłaś grzecznie. Moim zdaniem tak to właśnie jest z kobietami, które przez długi czas grzecznie o coś proszą. I nie ma się co dziwić, że później są manifestacje i transparenty.
Wszyscy o to dbamy, prawda? O pozory. Cierpienie jest sprawą prywatną i domową, a własne brudy pierze się w ukryciu, cicho przełykając łzy. Prędzej damy się zabić, niż pokażemy światu swoją krzywdę.
Jeśli jesteś sierotą mieszkającą w wielkim domu, którą większość ludzi usiłuje jakoś wykorzystać, zaczynasz być nieufna i wycofana, lecz wystarczy, że ktoś okaże ci odrobinę serca, dosłownie odrobinę, a już chcesz mu oddać swoje w całości.
Komentarze
Prześlij komentarz