Richard Masland, Czego oczy nie widzą. Jak wzrok kształtuje nasze myśli [Wydawnictwo Poznańskie]
Patrzysz, a nie widzisz... Ile razy słyszeliście to powiedzenie? Zawsze traktowałam je jako swego rodzaju metaforę, jednak okazuje się, że ma ono sens także z czysto biologicznego punktu - nomen omen - widzenia. Bo zmysł wzroku opiera się nie tylko na oku (choć bez niego nie istnieje) i jest znacznie bardziej skomplikowany, niż nam się wydaje.
Wydawałoby się, że w widzeniu nie ma nic skomplikowanego. Ot, jest bodziec, jest oko. Oko rejestruje obraz, przesyła go do mózgu i po krzyku. No cóż... Okazuje się, że ten proces jest znacznie bardziej złożony, a samo rejestrowanie obrazu przez narząd, jakim jest oko, to najprostszy element układanki.
Richard Masland na początku książki Czego oczy nie widzą zadaje - wydawałoby się - proste pytanie: jak to się dzieje, że jesteśmy w stanie rozpoznać twarz. I to nie tylko w bliskim kontakcie, ale że np. potrafimy wyłowić w tłumie twarz własnego dziecka, które czasem się śmieje, czasem płacze, czasem patrzy na nas, a czasem w bok. Ale niezależnie od ułożenia głowy czy mimiki twarzy, wiemy, że patrzymy właśnie na nie. To pytanie stało się punktem wyjścia fascynującej książki popularnonaukowej wydanej w serii Zrozum Wydawnictwa Poznańskiego.
Wbrew pozorom (i okładce) to nie jest książka o oczach. Nie będziemy studiować w niej przekroju gałki ocznej, zastanawiać się nad złudzeniami optycznymi czy polem widzenia. O nie, ta książka skupia się na wycinku neurobiologii związanej z widzeniem, czyli - mówiąc potocznie - skupia się na tym, jak "patrzenie" przekształca się w "widzenie", czyli jak docierające do mózgu obrazy są "rozumiane", interpretowane i przetwarzane, by wywołać odpowiednią reakcję.
Masland zabiera czytelnika w fascynującą i jedyną w swoim rodzaju podróż po sieciach neuronowych, w głąb ludzkiego umysłu. Pokazuje, jakim cudem jest postrzeganie, jak "śpiewają" neurony, co dzieje się między oczami a mózgiem. Dowodzi, że mózg można porównać do superkomputera, ale wciąż jego możliwości, plastyczność i "zużycie" energii góruje nad możliwościami najlepszej nawet maszyny. Jednak analogie do komputerów znacznie pomagają w zrozumieniu neurobiologicznego wywodu Maslanda.
Autor zadaje mnóstwo pytań, które wcześniej nie przyszły mi nawet do głowy, ale poszukiwanie na nie odpowiedzi to niesamowita lekcja i... frajda. Książka porusza ogrom tematów związanych z widzeniem, które zazwyczaj przy omawianiu tego zagadnienia nie są poruszane (a na pewno nie w szkole). Do tego Masland pokazuje praktyczne zastosowania niektórych odkryć związanych z sieciami neuronowymi i pyta o to, co jeszcze mogłaby wnieść da wiedza do świata techniki.
W książce czuć prawdziwą fascynację autora tematem, a jego entuzjazm udziela się czytelnikowi. I nawet jeśli wywód wydaje się skomplikowany, to właśnie fala tej radości odkrywania niesie nas dalej, ku kolejnym wyjaśnieniom. Autor dba, by używać nieco uproszczonego, ale wciąż fachowego wywodu, a dzięki analogiom i odwołaniom treść jest zrozumiała dla laika. Przy czym - co ważne - nie ma w tych zabiegach nic infantylnego, Masland traktuje czytelnika jak równorzędnego partnera, którego "oprowadza" po swoich przemyśleniach i odkryciach.
Wiele ciekawego do wywodu wnoszą odkrycia związane z badaniami "widzenia" u osób, które nie widziały od dziecka, a dopiero w późniejszych latach odzyskały wzrok. W ten sposób właśnie utwierdzamy się w przekonaniu, że postrzeganie warto trenować, usprawniając w ten sposób własną sieć neuronową.
Niejedna powstała już książka o mózgu, ale to pierwsza popularnonaukowa pozycja, która trafiła w moje ręce, przyglądająca się pracy tego cudownego organu pod kątem zmysłu wzroku. Już we wstępie dowiadujemy się, że "świat, który widzimy, wcale nie jest identyczny z tym, który nas otacza". Wiele bowiem dzieje się na drodze od "rejestratora" (czyli oka) do "centralnej bazy" (czyli mózgu). Szczerze, myśląc o wzroku, zazwyczaj równocześnie myślę o oku, a kłopoty z widzeniem są dla mnie równoznaczne z defektami w obrębie gałki ocznej. A raczej były, bo dzięki Czego oczy nie widzą o widzeniu wiem dużo więcej. Po raz kolejny muszę to napisać: Jak ja się cieszę, że Poznańskie stworzyło serię Zrozum. Cudownie jest mieć kontakt z nauką w tak fajnej popularyzatorskiej formie.
Na pewno na tym blogu zostanie. Ten blog jest bardzo interesujący.
OdpowiedzUsuń