Brian Deer, Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat? [Wydawnictwo Poznańskie]

 Brian Deer, Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat? [Wydawnictwo Poznańskie]

Szczepionki. Ich wynalezienie było jednym z kamieni milowych w historii medycyny i przyniosło ludzkości niewymierne korzyści. Pozwoliły zapomnieć o niektórych chorobach, które przez stulecia dziesiątkowały ludność lub zbierały żniwo w postaci kalekich, upośledzonych dzieci. Wypracowanie w poszczególnych krajach kalendarzy szczepień obowiązkowych pozwoliło uzyskać nowy poziom odporności - tzw. odporność stadną - który chroni także tych, którzy z pewnych względów nie mogli być zaszczepieni. Oczywiście poziom wyszczepialności w populacji musi być odpowiednio wysoki, żebyśmy mogli liczyć na odporność stadną, tym samym przerzucając część odpowiedzialności za zdrowie niezaszczepionych na tych, którzy nie mają przeciwwskazań do przyjęcia szczepionki.

Mając to na uwadze, powinniśmy cieszyć się, że żyjemy w tej części świata, w której dostęp do szczepień wymusza, ale i gwarantuje państwo. A jednak niektórzy pozostają wobec szczepień nieufni, a nawet przesadnie podejrzliwi. Nie wyrażają zgody na szczepienie ich dzieci, uważając, że prawdziwe skutki uboczne szczepionek są poważniejsze niż te podane do publicznej wiadomości. Nie zważając na argumenty logiczne i medyczne, nie chcą być "ofiarami oszustwa firm farmaceutycznych" i twierdzą, że nie szczepiąc, chronią swoje dzieci. 

Doktor Wakefield nie był pierwszym medykiem wygłaszającym tezy o zgubnej sile szczepionek, jednak to właśnie on znacząco przyczynił się do rozrostu antyszczepionkowego ruchu, dostarczając rodzicom rzekomo medycznych i popartych badaniami argumentów przeciwko preparatom podawanym małym pacjentom. Początkowo wskazywał na jedną ze szczepionek - skojarzoną przeciwko śwince, różyczce i odrze - by ostatecznie przejść do tez obejmujących wszystkie produkty na rynku. Zaczęło się od tekstu opublikowanego w 1998 roku w naukowym czasopiśmie "The Lancet" i - choć po latach wyszła prawda o fałszowaniu wyników przytoczonych badań - teoria łącząca szczepionki z występowaniem u dzieci autyzmu ma się dobrze do dziś.

Osobą, która udowodniła Wakefieldowi oszustwo, był Brian Deer. Dziennikarz miał napisać artykuł i zająć się innymi tematami, jednak sprawa okazała się znacznie bardziej skomplikowana i docieranie do prawdy oraz walka z oszczerstwami zajęła autorowi wiele lat. Ta książka jest efektem tego wieloletniego śledztwa dziennikarskiego, na skalę niespotykaną w dziedzinie śledztw dotyczących medycyny. 

To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna, ale tak zazwyczaj jest z reportażami. Nie pomaga też masa medycznych zawiłości. A jednak Wojna o szczepionki jest reportażem niezwykle zajmującym, a autor doskonale odnajduje się w roli przewodnika po temacie. Zdobywając przez lata wiedzę, doskonale się w nim orientuje, ale wie też, jakie kwestie należy wyjaśnić laikowi, by mógł w pełni zrozumieć poruszany problem.

Swoją opowieść Deer zaczyna od nakreślenia sylwetki swojego bohatera (czy też antybohatera), szukając odpowiedzi na pytanie, skąd wzięła się u niego tendencja do przekłamywania faktów. I choć nie ma tu łatwych odpowiedzi, są to na pewno istotne dla czytelnika fakty, skoro z historią Wakefielda mamy spędzić nieco czasu.

Deer wykonał karkołomną pracę, docierając do świadków, wyników badań, gromadząc informacje, analizując je i wyciągając wnioski. Pokazał, jak udało mu się udowodnić fałszowanie badań medycznych i działanie na szkodę pacjentów oraz odkryć, że guru antyszczepionkowców za napisanie artykułu otrzymał ponad czterysta tysięcy dolarów. Śledztwo Deera wykracza poza historię jednego człowieka, ujawniając siatkę powiązań i manipulacji. Chyba najbardziej przerażające jest to, że nawet po zdemaskowaniu Wakefield nie zaprzestał swojej działalności i głoszenia niepotwierdzonych tez, a także nieustannie bogacił się, szerząc szkodliwe idee.

Historia Deera jest przedstawiona rzetelnie, drobiazgowo i zrozumiale (choć czasem podczas lektury od nadmiaru informacji pęka głowa). Nie ma tu miejsca na dywagacje, dygresje i niepotwierdzone tezy, są za to sprawdzone informacje i ułożona w chronologiczną całość przerażająca opowieść o człowieku, który może nie wymyślił ruchu antyszczepionkowego, ale podziałał jak koło zamachowe, pomagając mu się rozrosnąć i rozprzestrzenić. Do tego stopnia, że jego skutki - choćby w postaci spadku stopnia wyszczepialności społeczeństwa, a zarazem wzrost ryzyka powrotu epidemii chorób, przed którymi już zyskaliśmy ochronę - mogą być odczuwalne przez każdego z nas. Czytałam tę książkę z mieszaniną oburzenia, zdziwienia i przerażenia, ale przede wszystkim z ciekawością, ponieważ Deer wyraża się rzeczowo, unikając tonu sensacji. To historia mówi sama za siebie, Deer natomiast przedstawia nam stopniowo swoje odkrycia, a także to, jak śledztwo wpłynęło na niego i jego życie.

Zgromadzona pod koniec kalendarium, gromadzące najważniejsze fakty z tego śledztwa, pokazuje skalę medycznego oszustwa i jego przebiegu, a czytelnikowi pozwala na koniec uporządkować sobie wszystko, co przeczytał. Nie wiem, czy ta książka może zmienić przekonania kogoś, kto jest przeciwny szczepieniom, jednak pozostałym pomoże zrozumieć mechanizm antyszczepionkowej sprawy i jej eskalacji, a także wyjaśni, skąd wzięły się argumenty przeciwko szczepieniom. Pokaże też, w jaki sposób jeden człowiek żerował na lękach opiekunów o zdrowie ich dzieci i na poczuciu winy tych z rodziców, którzy wychowują dotknięte autyzmem dzieci.

To książka ważna zwłaszcza dziś, ponieważ historię o niechęci do szczepionek można przez analogię przenieść na mechanizm niechęci do maseczek w dobie pandemii, a nawet na rosnące powątpiewanie w istnienie samej pandemii. Dobrze napisana, bogato umotywowana, dająca do myślenia, choć wymagająca od czytelnika skupienia i uwagi. Gorąco polecam.

Autor: Brian Deer

Tytuł: Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat?

Tłumacz: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki

Wydawca: Znak Literanova

Komentarze

  1. Ja myślę, że sprawa nie jest tak prosta jak się wydaje i reportaż ten też jest dosyć tendencyjny. Każdy medal ma dwie strony i szczepionka szczepionce nierówna. Jestem jak najbardziej za szczepionkami jako takimi. Uważam jednak, że i antyszczepionkowcy mają pewne racje w swojej argumentacji. Nie wszystkie stosowane dziś szczepionki (głownie skojarzone) są całkiem bezpieczne dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu uważasz, że reportaż jest tendencyjny? On nie mówi wcale o tym, że szczepionki są bezpieczne czy niebezpieczne, ale opowiada historię o człowieku, który zafałszował badania, dopasowując je do swojej tezy, a nie wnioskując z tego, co faktycznie badania pokazują, a potem, nawet gdy udowodniono mu oszustwa, a on sam nie potrafił przedstawić dowodów na to, że ma rację, dalej podjudzał ludzi i czerpał materialne korzyści z żerowania na rodzicach chorych dzieci. Przemysł farmaceutyczny ma duuużo za uszami, i to jest prawda, ale chodzi o to, by zbierać dowody i odpowiedzialnie podchodzić do szerzenia informacji. O tym - w moim odczuciu - jest reportaż. Postawa Wakefielda podkopała mocno zaufanie do szczepionek, ale z drugiej strony dwa razy bardziej będą się musieli natrudzić ci, którzy faktycznie odkryją wady szczepionek, bo nie będą brani poważnie.

      Usuń

Prześlij komentarz