Agata Loth-Ignaciuk, Bartłomiej Ignaciuk, Marek Kamiński. Jak zdobyć bieguny Ziemi... w rok [Wydawnictwo Druganoga]
Ruszyłem w drogę, aby zdobyć biegun,
a odkryłem samego siebie i zrozumiałam,
że prawdziwy biegun jest we mnie.
Marek Kamiński
Nie da się zaprzeczyć, że dzieciaki uwielbiają historie o superbohaterach (co tu się dziwić, skoro i dorośli nadal je lubią). I nie ma w tym nic złego, bo te opowieści często niosą ze sobą ważne przesłanie. Warto jednak czasem odłożyć na bok maski, peleryny, radioaktywne pająki czy superzbroje i przyjrzeć się "zwykłym" ludziom, którzy dokonują niesamowitych czynów. Warto przyjrzeć się, co wyróżnia takich ludzi i czego potrzebowali, by osiągnąć swój cel.
Choć nikt nie nazywa Marka Kamińskiego superbohaterem, nie da się zaprzeczyć, że jest on osobą, która wiele dokonała (i być może niejednego jeszcze dokona). Sama z przyjemnością czytałam książki poświęcone jego wyprawom, dlatego wieść o przygotowaniu książki dla dzieci, której bohaterem jest ten polski podróżnik, przyjęłam z wielkim entuzjazmem. Wcześniej Wydawnictwo Druganoga wydało książkę poświęconą podróży Aleksandra Doby i wiedziałam, że mogę wiele się po nowej publikacji spodziewać.
Książka Agaty Loth-Ignaciuk i Bartłomieja Ignaciuka poświęcona jest przede wszystkim niebywałemu osiągnięciu, jakim było dotarcie na oba ziemskie bieguny w jednym roku. Autorzy nie zapomnieli jednak o wprowadzeniu w temat tych czytelników, którzy nie uczęszczają jeszcze na lekcje geografii. Tłumaczą, czym są bieguny, dlaczego tak fascynują podróżników, jak wyglądały pierwsze wyprawy na północ i południe globu.
Bardzo podoba mi się, że w książce znalazł się rozdział o młodości Marka Kamińskiego, o czasach, kiedy zrodziła się jego pasja. Jest to bardzo pouczający fragment o tym, jak od marzeń i planów można przejść do realizacji, jeśli jest się wystarczająco wytrwałym. W czasach, gdy nasze dzieci tak wiele mają podstawione pod nos i tak wiele otrzymują wsparcia (troszkę generalizują, ale obserwuję ten trend), wiele pasji zostaje zarzuconych w chwili, gdy pojawiają się pierwsze trudności. Historia podróżnika pokazuje, że nawet młody człowiek może mieć dość determinacji, by zawalczyć o swoje marzenia.
Wspaniale autorzy pokazują przygotowania do wyprawy, uświadamiając zarazem czytelnikowi, że nie ma osiągnięć bez ciężkiej pracy, planowania i przygotowań. Nie można zrażać się tym, co powiedzą ludzie, a wierząc w siebie, przekonujemy do swoich racji także innych. Świetne jest to, że niektóre sprawy autorzy tłumaczą przez analogie do tego, co jest bliskie doświadczeniu dziecka, dzięki temu młodemu czytelnikowi łatwiej jest utożsamić się z historią i czerpać z niej wiedzę i inspiracje.
Nie sposób nie emocjonować się wyprawą na bieguny, nawet jeśli wiemy, że skończyła się ona powodzeniem. Zwłaszcza że nie otrzymujemy tu suchej relacji z przebiegu, ale pełną emocji opowieść o rutynie i niespodziankach, o trudnościach i dostosowywaniu się do sytuacji - a wszystko to okraszone dawką wiedzy przyrodniczo-geograficznej. Ostrzegam, po lekturze tej książki wasze dzieci mogą zasypać was informacjami o biegunie. I przyłapać na niewiedzy! Ale możecie uchronić się przed blamażem, czytając książkę, kiedy młodociani pójdą spać. I też będziecie mieć frajdę, bo to dobra historia.
Choć tekst książki to kopalnia wiedzy zarówno o jej bohaterze, jak i zdobywaniu biegunów, tekst pozostaje nieprzesadnie rozbudowany. Autorzy zauważalnie postawili na zwięzłość i jasność przekazu, tak, by opowieścią mogli cieszyć się czytelnicy w różnym wieku. Świetnie zachowali też równowagę między warstwą faktograficzną a rozrywkową przekazu. Dzięki temu czytelnik nie tylko czerpie z książki wiedzę, ale doświadcza radości czytania.
Nie muszę wam chyba mówić, że ta książka bawi i uczy. Ale przy okazji przekazuje też pewne wartości - mówi o ciężkiej pracy nad sobą, pasji, determinacji i odwadze. Pokazuje, że nie wystarczy marzyć i choć "każda podróż zaczyna się w głowie", to bez pierwszego kroku nigdy nie będzie sukcesu. Po lekturze tej książki nie każdy zostanie polarnikiem, ale może zastanowi się, czym dla niego jest zdobycie bieguna i zrobi pierwszy krok w swojej własnej wyprawie życia.
Dla tej książki Wojtek porzucił swoje piłkarskie lektury i z fascynacją poznawał historię pierwszego zdobywcy obu biegunów w jednym roku. W ten sposób zyskał kolejnego bohatera do podziwiania i kolejną fascynującą historię, do której pewnie nie raz jeszcze wróci. Myślę, że swobodnie możecie czytać tę książkę z wczesnoszkolniakami, a 9-, 10-latek doskonale poradzi z nią sobie samodzielnie. Tylko - wierzcie mi - wiele stracicie, nie czytając książki także :-)
Komentarze
Prześlij komentarz