Delia Owens, Gdzie śpiewają raki [Świat Książki]


Okładka tej książki migała mi jakiś czas temu na Instagramie, jednak z niewiadomych przyczyn nie skusiłam się. Ale gdy na urlopie szukałam jakiegoś audiobooka na Storytelu, wybór padł właśnie na powieść Delii Owens. I szczerze mówiąc, aż dziwi mnie, że o tej książce jest tak cicho, bo to dobra powieść, lepsza od wielu obyczajówek, które aż wyskakują z sieci. Aż żałuję, że nie mam jej w papierze, żeby dać do czytania mojej rodzinie, zwłaszcza mamie i kuzynkom. Tylko nie myślcie sobie, że to "babska" powieść. Owszem, jej bohaterka jest kobietą, ale sama historia ma wydźwięk uniwersalny.

Gdzie śpiewają raki to historia Kyi Clark, nazywanej Dziewczyną z bagien. Latami po Barkley Cove, sennym miasteczku u wybrzeży Karoliny Północnej, krążyły na jej temat pogłoski. Kiedy była mała, dzieciaki się z niej wyśmiewały, szybko nauczyła się unikać ludzi, co tylko potęgowało narastające uprzedzenia.

Dla Kyi bagna Karoliny są domem i schronieniem przed światem. Była mała, kiedy rodzinę opuściła matka, a potem kolejno każde ze starszego rodzeństwa. W końcu także ukochany brat uciekł od przemocowego ojca, wyposażając ją wcześniej w nieco wiedzy o bagach i sposobach ukrywania się. Jedyny dzień dziewczynki w szkole również zakończył się porażką i odrzuceniem, a dziewczynka doszła do wniosku, że jedynie na bagnach, w otoczeniu przyrody, może być szczęśliwa.

Kiedy w 1969 roku na mokradłach znaleziono ciało lokalnego przystojniaka Chase'a Andrewsa, miejscowi zaczęli podejrzewać, że to Kya przyczyniła się do jego śmierci. Ale czy to uzasadnione podejrzenia, czy jedynie wyraz zbiorowej niechęci?

***

Gdzie śpiewają raki to niesamowita, urzekająca od pierwszych zdań opowieść. Ma niespiesznie rozwijającą się fabułę, pozwalającą na dobre zapoznanie się z bohaterką oraz miejscem, w którym żyje. Historia Kyi obejmuje właściwie całe jej życie, od porzucenia przez matkę w dzieciństwie aż do dorosłości, ale nie obawiajcie się, nuda wam nie grozi. Owens pięknie prowadzi tę opowieść, budując postać od zera, a także wprowadzając nas w jej świat. Dorastamy wraz z Kyą, wraz z nią śmiejemy się i płaczemy, mamy nadzieję i przeżywamy rozczarowania, ponieważ autorka daje nam czas, byśmy dobrze ją poznali i polubili. Kolejne sceny i obrazy, pięknie prowadzona narracja zmusza nas wręcz do emocjonalnego zaangażowania w tę historię. Pozostajemy widzami, ale nie obojętnymi. 

Bardzo istotną rolę w życiu Kyi pełni przyroda, jednak powieści nie zdominowały monotonne, długie opisy przyrody. Owens udało się zachować równowagę między niespieszną w sumie akcją a bardzo zgrabnie i rozważnie wplecionymi opisami, które w sposób plastyczny, ale też nastrojowy wprowadzają czytelnika w świat bliski bohaterce. W ten właśnie sposób możemy spojrzeć na bagna Karoliny Północnej z takim samym jak bohaterka uczuciem, połączeniem zachwytu, szacunku i poczucia bliskości. 

Historia Kyi jest też kroniką jej samotności i odrzucenia, na które raz za razem skazują ją zarówno bliscy, jak i obcy ludzie. Niezawiniona odmienność jest zarazem pokłosiem odrzucenia jak i jego przyczyną. Samotność jest słabością bohaterki, ale i jej siłą, ponieważ dzięki odrobinie szczęścia, inteligencji i wytrwałości bohaterka pokonuje kolejne przeszkody, zamieniając się z małej dzikuski w fascynującą, lecz wciąż pozostającą na uboczu kobietę. Owens całkiem przyzwoicie pokazuje proces dojrzewania i przemian dokonujących się w tej młodej, inteligentnej i utalentowanej dziewczynie.

Czytałam w recenzjach, że powieść jest rozczarowująca, cukierkowa i naiwna, a nawet nudna, mnie jednak urzekł jej melancholijny klimat. Poddałam się temu nostalgicznemu klimatowi, wysmakowanym opisom tworzącej mikrokosmos Kyi przyrody i podążyłam za historią o dorastaniu, samotności, odrzuceniu. Być może autorka nie odkrywa nowych lądów, ale całkiem ciekawie pokazuje korelacje między zachowaniami ludzi a instynktami zwierząt i odwołuje się do nostalgii czytelnika za życiem w zgodzie z naturą. To prawda, że lokalna społeczność sportretowana została w sposób typowy, by zaznaczyć, jak często ci lepiej sytuowani potrafią odtrącić tych biedniejszych, a uprzedzenia determinują ich tok myślenia, zaś pokazanie czarnoskórych jako jedynych osób potrafiących pochylić się nad nieszczęśliwym dzieckiem trąci typową dla Amerykanów poprawnością polityczną, ale myślę, że można przymknąć na to oko i nadal cieszyć się lekturą. 

Dla mnie ta książka była świetną lekturą wakacyjną - nieco wzruszającą, zgrabnie napisaną (do warsztatu autorki oraz tłumaczenia nie mam większych zastrzeżeń) opowieścią o dojrzewaniu, miłości, szukaniu jedności z naturą. Smaczku dodawał historii wątek kryminalny i tendencyjny proces, który aż podnosił ciśnienie i sugerował finał, a jednak autorce udało się wprowadzić nieco zamieszania i całkiem niezły twist. Być może na mój pozytywny odbiór powieści wpłynął fakt, że powieść poznawałam w formie audiobooka w doskonałej interpretacji głosowej Magdaleny Boczarskiej, która sprawiła, że tekst "płynął", nabierał szlachetnego rysu i swoim melancholijnym rytmem wciągał czytelnika w opowieść. Do relaksu na łonie natury audiobook okazał się idealny, a pani Magdalena wręcz uwodzi głosem.

Jakkolwiek trudno ukryć, że książka ma swoje wady i pewnie nie przypadnie do gustu każdemu - zwłaszcza niespieszny rozwój wypadków nie każdemu będzie odpowiadał - dla mnie była to lektura przyjemna i wzruszająca. To powieść, która pozwala czytelnikowi się zrelaksować, ale nie pozostawia z poczuciem ogłupienia i niesmaku. Napisana sprawnie, ciekawie łącząca los bohaterki z dziką przyrodą i wplatająca wątek kryminalny, który wydaje się banalny, ale urozmaica całość i nawet potrafi zaskoczyć. 

Autor: Delia Owens

Tytuł: Gdzie śpiewają raki

Audiobook czyta: Magdalena Boczarska

Wydawca: Świat Książki





Komentarze

  1. Zastanawiasz się na początku recenzji, dlaczego o tej książce tak cicho. Cóż... Ja od pewnego czasu osobiście odnoszę wrażenie, że taka dziwna tendencja zapanowała w książkowym (choć nie tylko) świecie... Promuje się szmiry i czytała. Wszędzie o nich głośno, wszyscy chcą je czytać... A naprawdę dobre, smaczne literackie kąski, giną w gąszczu nijakości... Cisza o nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wszystko zależy od tego, co wydawnictwo uzna za warte promowania i gdzie włoży siły. Ale też ludzie sami napędzają potem tę machinę, rzucając się na to, co reklamowane. Owszem, są dobre powieści, które mają dobrą promocję, ale niestety, wiele sił idzie na czytadła...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty