Jakub Ćwiek, Topiel [Marginesy]

Jakub Ćwiek, Topiel

Tuż po recenzji książki Szwindel, przychodzę z opinią o najnowszej powieści Jakuba Ćwieka Topiel. Choć obie książki czytałam w sporym odstępie czasowym, postanowiłam, że napiszę o nich bezpośrednio po sobie. Nie dlatego, że są tożsame, bo łączy je co najwyżej nazwisko autora i wydawca. To zupełnie inne historie, choć obie godne uwagi. I właśnie dlatego na blogu znajdą się obok siebie.

Akcja powieści toczy się latem 1997 roku w Głuchołazach, w małym mieście przy polsko-czeskiej granicy. Dla czwórki nastolatków - Józka, Darka, Kacpra i Grześka - właśnie rozpoczęły się wakacje. To jest ich czas, ich lato, mimo nieustannego deszczu. Nie wiedzą jeszcze, że niedługo rozpocznie się tu katastrofa, która znana będzie jako Powódź Stulecia. To z nią związane będzie niezwykłe odkrycie, którego dokonają.

Pod koniec lipca pomagający powodzianom żołnierze na ułamanym, zanurzonym w korycie wciąż wezbranej rzeki drzewie odkryją zwłoki nastolatka, którego szukano przez dwa tygodnie. Pytanie, co było przyczyną jego śmierci.

Jakub Ćwiek, Topiel

Jeśli podobał wam się Szwindel i spodziewacie się podobnej powieści, możecie być zawiedzeni. W moim odczuciu, by pełniej docenić wartość Topieli najlepiej czytać książki z zachowaniem czasowego odstępu, ale to tylko rada.

Topiel to bardzo wciągająca fikcja literacka oparta (choć autor nie chce używać tego wyrażenia) na prawdziwych wydarzeniach, a raczej fikcyjna historia rozgrywająca się na tle prawdziwych wydarzeń. I jest to fikcja pasjonująca, wciągająca i zapadająca w pamięć.

W opisie okładkowym wydawca nazywa tę książkę "thrillerem obyczajowym" i "zaskakującą mieszanką serialu Stranger Things i powieści To Stephena Kinga" - czego dopatrzyłam się, dopiero gdy usiadłam do pisania recenzji. Tymczasem w ciągu całej lektury mnie samej towarzyszyło wspomnienie innej opowieści Kinga - opowiadania Ciało i jego fantastycznej ekranizacji, czyli filmu Stań przy mnie (ang. Stand By Me z 1987 roku w reżyserii Roba Reinera). Oczywiście powieść Ćwieka nie jest próbą naśladowania opowiadania Kinga, ale tematyka, bohaterowie, klimat Topieli, a nawet pojedyncze, drobne sceny mają pewne wspólne - zwłaszcza z filmem - elementy. I to nasuwające się wspomnienie, porównanie z pewnością działało w moim przypadku na korzyść tej powieści, ale i bez niego świetnie by się obroniła.

Historia Darka, Józka, Kacpra i Grześka to świetna powieść inicjacyjna o pewnym przełomowym w życiu młodych ludzi lecie. Dojrzewający chłopcy dopiero zaczynają wchodzić w dorosłość, ale wszystko, co zdarzy się w tym czasie, okaże się przyspieszonym kursem z dojrzewania, który odmieni ich na zawsze. Ćwiek świetnie wykreował swoich młodych bohaterów, doskonale budując ich tożsamość i tworząc coś na kształt profilu psychologicznego. Ci młodzi chłopcy to postaci z krwi i kości, ze swoimi silnymi i słabymi stronami, marzeniami i tajemnicami. Udało mu się oddać dynamikę grupy rówieśniczej, w której lojalność miesza się z osobistymi dążeniami jednostki, a także wpływem osobistych doświadczeń.

Tak naprawdę każdy z bohaterów ma swoją "przeszłość" i coś, z czym się zmaga. Niemal wszyscy mieszkają w tym samym małym mieście i wspólnie dorastają, ale mają różne doświadczenia rodzinne i swoje kłopoty, o których nie potrafią rozmawiać z innymi. Grzesiek mieszka z niewidomym ojcem i wścieka się na każdego, kto komentuje kalectwo. Kacper zaś ma wieczne nieobecnego, pracującego za granicą ojca, tęskniącą matkę i dziadka, który pojawia się nieco znienacka, ku niezadowoleniu mamy, lecz przy zachwycie wnuka. Józek jako jedyny nie pochodzi z Głuchołaz, spędza tu wakacje z mamą, u dziadków, ma jednak pewną tajemnicę związana z ojcem. Darek wydaje się mieć najwięcej szczęścia do rodziców - ma ich oboje i młodszą siostrę, dobry, spokojny dom, a nawet konsolę, jego jedynym "problemem" jest zauroczenie pewna dziewczyną... Autor doskonale oddał w swojej książce realia życia bohaterów, portretując ich rodziny w taki sposób, by to czytelnik wyciągał wnioski z obserwacji.

Choć na własne potrzeby nazywam tę książkę powieścią inicjacyjną, nie jest to jedna z młodzieżówek, w której pewne sprawy są uproszczone czy celowo przerysowane. To pełnokrwista, emocjonująca powieść dla dojrzałego odbiorcy, który w pełni zrozumie rozgrywające się wydarzenia i doceni ich dramatyzm. Autor nie unika trudnych tematów, bardzo sugestywnie opisuje poszczególne wydarzenia, przy okazji wiarygodnie portretując zachowania nastolatków. Nie unika przy tym wulgaryzmów, obecnych przecież w ich słowniku, ale też nie stosuje ich w nadmiarze. Autor z rozmysłem sięga też po naturalistyczne opisy, które podsycają dramatyzm, ale nie epatuje nimi w nadmiarze.

Opis katastrofy, która wydarzyła się naprawdę w 1997 roku i dotknęła tak wielu, choć ze zrozumiałych przyczyn został nieco zmodyfikowany, kapitalnie obrazuje mały wycinek tego, co działo się wtedy w kraju. Plotki, niedowierzanie, strach, dramatyczna walka z żywiołem, wspólny wysiłek przy obronie domów, kolejne fale, wolontariusze i ci, którzy wykorzystują sytuację... Jest tu wszystko, co można powiedzieć w temacie i co oddaje dramatyzm sytuacji, a zarazem wciąż stanowi tło dla osobistych dramatów bohaterów i nie przytłacza głównej linii tej historii. Bo dla nastoletnich chłopaków powódź to przygoda, okazja do emocjonujących przeżyć, a ich osobiste dramaty są tymi, które mają największe znaczenie.

Główny wątek fabularny zdaje się rozwijać powoli. Autor zostawia przestrzeń, w której czytelnik może poznać młodych chłopaków możliwie jak najpełniej. Nie ma tu jednak mowy o "przegadaniu", bo poznajemy ich po czynach, jako świadkowie różnych "życiowych" sytuacji. Narrator powieści nie prowadzi obszernych analiz psychologicznych, a jedynie skupia swoją uwagę na poszczególnych bohaterach, natomiast analiza dokonuje się w odbiorcy. W ten sposób nie tylko "wiemy" coś o nich, ale przede wszystkim ich "rozumiemy", oceniamy przez pryzmat własnych doświadczeń, wiedzy i wrażliwości. Ta swoboda, jaką pozostawia nam autor, działa zdecydowanie na korzyść powieści. Jest w sposobie prowadzenia narracji coś filmowego, narrator jak oko kamery portretuje zachowania chłopaków w grupie i poza nią, nie opisując zbyt wiele z tego, co dzieje się w ich głowach. Może właśnie ten sposób prowadzenia narracji tak uporczywie kierował mnie ku skojarzeniom ze Stań przy mnie.
To, że główny wątek rozwija się powoli, nie oznacza, że jest nudno. Ćwiek konsekwentnie buduje napięcie i wprowadza czytelnika w klimat tamtego lata. Rozwija swoją opowieść jak wprawny gawędziarz, osadzając ją w zrozumiałym kontekście, budując szkielet, na którym się opiera. Atmosfera gęstnieje, a ponieważ wiemy, że finalnie jeden z bohaterów zginie, podążamy ku kulminacyjnemu punktowi, szukając odpowiedzi na mnożące się pytania: Kto? i Dlaczego?

Jest w tej historii odczuwalna fascynacja autora popkulturą - widać to zarówno w komiksowych upodobaniach bohaterów, jak i w doborze lektur oraz kinowych porównaniach. W ten sposób zbudowane zostało wiarygodne tło obyczajowe, wraz z ukazanymi w głuchołaskiej pigułce realiami ostatniej dekady XX wieku.  Ale - podobnie jak historia powodzi - lata 90. stanowią tło dla indywidualnej historii czterech dojrzewających chłopaków. Co ważne, ta historia jest o tyle uniwersalna, że mogłaby rozegrać się w każdej innej dekadzie i z innymi wydarzeniami w tle. I wciąż byłaby równie fascynująca.

Topiel bardzo wyraźnie trafia w mój gust czytelniczy, przywołując przy okazji bardzo pozytywne skojarzenia z jedną z ulubionych filmowych opowieści. Doskonale nakreślone tło, świetnie wykreowane postaci i pełna napięcia oraz dramatyzmu historia o utracie niewinności, dziecięcej naiwności, o nagłym kursie dojrzewania, składają się na porywającą powieść. Wiarygodną i poruszającą, choć przecież fikcyjną, budowaną i rozwijaną z rozmysłem. Sugestywny, mocny język autora pozwala czytelnikowi "wejść" w tę powieść, utożsamić się z bohaterami. Trzecioosobowa narracja jak oko kamery skupia się na działaniach poszczególnych postaci i wydarzeniach, których są uczestnikami, pozwalając tym samym czytelnikowi na tworzenie psychologicznej analizy postaci. Autor zgrabnie podsuwa mylne tropy, mistrzowsko prowadząc swoją porywającą opowieść. Jej siłą jest nie tylko świetne osadzenie w realiach, ale też pewna uniwersalność, która pozwoliłaby przenieść ją w inny kontekst, nie zmieniając ani wartości, ani znaczenia. Jestem pod dużym wrażeniem jej świeżości i pozostaje mi jedynie cieszyć się z tego, że autor postanowił przekraczać ramy gatunkowe.

Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Topiel
Wydawca: Marginesy



Komentarze

  1. A tak dziś wchodzę, patrzę, "oho, znowu Ćwiek" - znaczy - wciągnął Cię. ;) A Ty piszesz, że czytałaś w odstępie obie książki. :) Ta książka wydaje mi się ciekawsza od poprzedniej. Może to od niej zacznę przygodę z autorem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak: mnie ta podobała się ogromnie, ale są osoby, które są znudzone. W tej książce ważna jest opowieść o dojrzewaniu, a nie wartka akcja (choć w moim odczuciu to wcale nie wada, zależy, jakie książki lubisz najbardziej; ale też uważam, że opis okładkowy może wprowadzić w błąd). I tak, czytałam w odstępie - jedną w maju, na początku, drugą pod koniec sierpnia.

      Usuń

Prześlij komentarz