Jorn Lier Horst, Thomas Enger, Punkt zero [Smak Słowa]


Jorn Lier Horst, Thomas Enger, Punkt zero

Choć niejedna książka jest reklamowana przez wydawcę jako "najbardziej wyczekiwana", ja mam własną listę takich pozycji. Są to zazwyczaj książki ulubionych autorek i autorów lub takie, które w jakiś sposób przyciągają moją uwagę. Jedną z pozycji na tegorocznej liście był właśnie "Punkt zero" Jorna Liera Horsta i Thomasa Engera od wydawnictwa Smak Słowa, której zapowiedź mnie wręcz zelektryzowała.

Wszystko to za sprawą pierwszego z nazwisk, należącego do autora, którego bardzo sobie cenię, zarówno w wydaniu "dorosłym", jak i "dziecięcym". Choć dotąd nie miałam pojęcia, kim jest Thomas Enger, wiedziałam, że Horsta czytać MUSZĘ. I kropka. Poza tym byłam ciekawa, jak Horst wypadnie w duecie i czy bez Wistinga będzie równie interesująco.

Punkt zero rozpoczyna się od mocnego uderzenia. Oto dwóch młodych policjantów dostaje wezwanie na miejsce prawdopodobnej awantury domowej. Zanim przybędzie wsparcie, jeden z nich wchodzi do domu, gdzie znajduje martwą kobietę i bardzo zdenerwowanego ojca trzymającego broń wycelowaną w głowę córeczki. Negocjacje niewiele dają. I wtedy rozlega się strzał.

Kilkanaście lat później znana biegaczka i celebrytka nie pojawia się na promocji swojej budzącej kontrowersje autobiografii Wieczna jedynka. Tego samego dnia jej dom odwiedza młoda dziennikarka specjalizująca się w tekstach o celebrytach - Emma Ramm. Zastaje otwarte drzwi i ślady walki, więc wzywa policję. Na miejsce przyjeżdża inspektor Alexander Blix, glina z wieloletnim stażem, w towarzystwie młodej policjantki Sofii Kovic.

Blix, którego dręczą wspomnienia dramatycznej akcji sprzed lat, prowadzi dochodzenie, zbierając sumiennie pojawiające się w różnych miejscach ślady. Sprawa się komplikuje, gdy znalezione zostaje ciało, które wskazuje, że zaginięcie biegaczki to jedynie fragment większej sprawy. Okoliczności zmuszą Emmę i Blixa do współpracy, choć każde na swój sposób będzie starać się zdemaskować sprawcę, budzącego coraz większą grozę.

Powiem krótko: warto było na tę książkę czekać. Mariaż Horsta i Engera okazał się bardzo udany, a jego efektem jest sprawnie napisana powieść, która wciąga od pierwszych stron. Mocne uderzenie już w prologu warunkuje oczekiwania emocjonującej lektury i tę obietnicę udaje się autorom wypełnić. Poziom napięcia delikatnie opada, ale jest raczej ciszą przed burzą, budowanie nastroju, w którym groza narasta, emocje się kumulują, by dosłownie zmiażdżyć czytelnika w finale.

Ta książka z jednej strony zbudowana jest ze schematów - starszy gliniarz po przejściach, młoda dziennikarka, coś ich łączy, ale początkowo nie wiadomo co. Do tego nieuchwytny, tajemniczy sprawca, który realizuje swój plan i śledztwo, które ma do niego doprowadzić. Znacie ten klimat, prawda? Ale sztuka polega na tym, że w oparciu o pewien schemat udało się autorom zbudować naprawdę ciekawą historię, wypełnioną interesującymi i wyrazistymi bohaterami.

Blix budzi sympatię od pierwszych stron. Choć dręczy go przeszłość, wcale nie powiela znanych z wielu powieści destrukcyjnych skłonności. Nie jest uzależniony, nie dąży do samozagłady. Walczy ze swoimi demonami i stara się robić swoje najlepiej jak umie. Kiedy dostaje pod swoje skrzydła młodą policjantkę, nie stawia się w roli mentora, nie traktuje jej jak żółtodzioba, tylko jak partnera, któremu może trzeba poświęcić trochę uwagi, ale którego umiejętnościom się ufa. Policyjna para, jaką Blix tworzy z Kovac, rokuje na bardzo ciekawy duet w kolejnych powieściach. Blix jest nieco nieco chłodny i wycofany, ale jest też diabelnie dobrym śledczym, który potrafi wyciągać wnioski i walczyć o sprawę.

Drugą pierwszoplanową bohaterką jest Emma. Ona również budzi sympatię. Młoda, inteligentna, zdeterminowana, a przy tym obarczona własnymi demonami, z którymi zmaga się podobnie jak Blix. Między nią a policjantem czuć dobrą partnerską chemię (i ne mówię tu o chemii romantycznej), choć każde ma inną specyfikę pracy i nieco inne w niej metody działania, wtedy, gdy trzeba, łączą siły.

Widać, że autorzy mieli pomysł na swoich bohaterów. To nie są postaci papierowe. Ich historia zostaje wypełniona, mają swoje osobowości, które przyciągają do nich czytelnika i skupiają jego emocje wokół tych właśnie bohaterów. Podążanie ich śladem jest prawdziwą przyjemnością. Co ważne, wątki osobiste, obyczajowe, zostają umiejętnie wplecione w fabułę tak, by czytelnika zainteresować i pogłębić jego wiedzę o bohaterach, ale nie są nadmierni rozbudowane, nie przytłaczają. Horst i Enger dobrze wyważyli proporcje, stawiając przede wszystkim na zagadkę kryminalną, wzbogaconą o wątki obyczajowe.

A skoro o zagadce mowa... Tu znów jako czytelnik kryminału jestem bardzo zadowolona. Ciekawie obmyślona intryga rozwija się w swoim tempie - ani za wolno, ani za szybko. Samo tempo akcji pozwala zarówno na pokazanie metodycznie prowadzonego śledztwa, jak i gruntownie przemyślanego i zbudowanego planu zabójcy. Tempo akcji wręcz podkreśla narastające napięcie, buduje klimat powieści, w którym akcja zagęszcza się wraz z każdym pojawiającym się tropem. Punkt zero świetnie przykuwa uwagę i jest jedną z tych książek, których lektury nie chce się przerywać, bo każdy rozdział przynosi kolejne emocje i dodaje coś do całości.

W chwili, gdy domyśliłam się, kto jest zabójcą, pomyślałam, że to całkiem przyjemne uczucie wyprzedzić śledczego i że ta wiedza wcale nie psuje mi odbioru powieści, mimo że do końca zostało jeszcze kilka rozdziałów. Ba! Pokusiłam się o myśl, że autorzy zostawili ten trop celowo, właśnie żeby czytelnik wyciągnął wnioski i poczuł tę dumę. Poza tym nadal niewiadomą pozostawały motywy sprawcy, a je również chciałam poznać. I wtedy moja duma pękła jak mydlana bańka, bo okazało się, że autorzy zwyczajnie zastawili na mnie pułapkę i że może wcale nie jest tak, jak mi się wydaje. A może jest? Niepewność towarzyszyła mi już do końca. I właśnie ta niepewność dała mi najwięcej czytelniczej frajdy.

Punkt zero to bardzo dobry kryminał. Ma przemyślaną intrygę, świetnie pokazane metodyczne śledztwo policyjne wspomagane przez śledztwo dziennikarskie. Autorzy wprowadzili dwoje sympatycznych i interesujących głównych bohaterów oraz kilka dobrze uzupełniających historię postaci pobocznych. Do tego dobrze zbudowane klimat i napięcie oraz zmienne tempo akcji, umiejętnie zostawione i sprawnie mylone tropy towarzyszące wielkiemu odliczaniu. Wszystko to sprawia, że lektura daje mnóstwo frajdy i niełatwo ją przerwać lub przełożyć. Myślę, że fani Horsta nie będą zawiedzeni, podobnie jak nowi czytelnicy, którzy mogą w tej pozycji znaleźć sporo ekscytacji. Ja wiem jedno - chcę więcej!

Autor: Jorn Lier Horst, Thomas Enger
Tytuł: Punkt zero
Tłumacz: Milena Skoczko
Wydawca: Smak Słowa


Komentarze

  1. Nie znam autora i nie mam w planach lektury tej książki, ale bardzo się cieszę, że nie zawiodła Twoich oczekiwań i warto było czekać. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty