Urszula Śleszyńska, Kamil Śleszyński, Prolog - niezwykła historia niezwykłej książki
Dziś chciałabym opowiedzieć wam o książce niezwykłej. Takiej, jakiej nigdy jeszcze nie miałam w rękach i nigdzie nie widziałam podobnej. To książka, która narodziła się z nadziei, miłości i lęku dwojga ludzi, którzy mieli zacząć nowy rozdział we wspólnym życiu.
Historia powstania książki też jest niezwykła. Zaczęło się od oczekiwania na narodziny pierwszego dziecka i porażającej groźby poronienia. Chyba dla każdego przyszłego rodzica taka sytuacja to niewysłowiony dramat. Urszula Śleszyńska próbowała sobie radzić, pisząc, Kamil Śleszyński - robiąc zdjęcia. Później okazało się, że ich próby na okiełznanie osobistego dramatu uzupełniają się doskonale i postanowili przekształcić tę nowo powstałą całość - w książkę. Zatytułowali ją znacząco - Prolog, ponieważ ten właśnie trudny czas był jedynie wstępem do dalszego życia w nowych rolach.
Historia powstania książki też jest niezwykła. Zaczęło się od oczekiwania na narodziny pierwszego dziecka i porażającej groźby poronienia. Chyba dla każdego przyszłego rodzica taka sytuacja to niewysłowiony dramat. Urszula Śleszyńska próbowała sobie radzić, pisząc, Kamil Śleszyński - robiąc zdjęcia. Później okazało się, że ich próby na okiełznanie osobistego dramatu uzupełniają się doskonale i postanowili przekształcić tę nowo powstałą całość - w książkę. Zatytułowali ją znacząco - Prolog, ponieważ ten właśnie trudny czas był jedynie wstępem do dalszego życia w nowych rolach.
"Ciąża pojedyncza, żywa, zarodek, płód, poronienie zagrażające". Te poruszające słowa otwierające książkę są chyba najlepszym prologiem całej historii. Przy całej swej prostocie krzyczą do czytelnika i są zapisem rozpoczynającego się dramatu, walki o życie nienarodzonego jeszcze dziecka. Walki, w której sami rodzice są zazwyczaj bezsilni. Na kolejnych kartach książki poruszające teksty Uli Śleszyńskiej przeplatają się ze zdjęciami Kamila Śleszyńskiego, wprowadzając nas do świata dwojga przyszłych rodziców, którzy bardzo chcą się cieszyć, ale też boją się tej radości w obliczu zagrożenia.
"Czerwień paznokci, czerwień na papierze toaletowym, czerwień na majtkach. Pustka w głowie. Panika". Jakże niesamowity i dosadny jest ten tekst. Uderza z całą mocą, ściska za gardło i prowokuje do przemyśleń. Okazuje się, że "niewysłowiony" dramat daje się zamknąć w słowach.
"Czerwień paznokci, czerwień na papierze toaletowym, czerwień na majtkach. Pustka w głowie. Panika". Jakże niesamowity i dosadny jest ten tekst. Uderza z całą mocą, ściska za gardło i prowokuje do przemyśleń. Okazuje się, że "niewysłowiony" dramat daje się zamknąć w słowach.
W tej książce teksty - poruszające, proste, czasem dosadne, czasem metaforyczne, poetyckie - przeplatają się ze zdjęciami - równie jak tekst poruszającymi. Są ujęcia dosłowne, są też kadry bardziej metaforyczne, bardzo intymne, przepełnione miłością, oczekiwaniem... Tak wspaniale dopełniają warstwę tekstową, że nie mogę sobie wyobrazić lepszych. Są też bardzo wymowne w swej symbolice.
Prolog jest dziełem niezwykle intymnym, Ula i Karol otwierają przed czytelnikami swoje serca i umysły, przełamując w pewnym stopniu tabu, jakim ciągle pozostają wszelkie sprawy związane z ciałem, porodem i intymnością w związku. To swoisty pamiętnik oczekiwania pisany po trosze dla nienarodzonego dziecka, po trosze do drugiego rodzica, który jest bliski i daleki zarazem. Stajemy się niejako świadkami narodzin nowego życia, ale też zmian w relacji dwojga ludzi, która musi nastąpić, gdy partnerzy przeradzają się w rodziców.
Bardzo obecna i widoczna jest tu cielesność - bez wygładzenia, bez retuszu, bez lukru. Cielesność, która czasem boli i uwiera, ale która domaga się uwagi. Oto ciało kobiety przestaje należeć tylko do niej, staje się dawcą życia, dawcą mleka, coraz mniej jest obiektem pożądania, a do tego pożądania tęskni. Ula Śleszyńska doskonale przekazuje znaną wielu matkom sytuację, gdy miesza się w nich miłość i duma z macierzyństwa, a zarazem tęsknota za tym, co było, za wolnością, za władzą nad swoim ciałem... Natomiast zdjęcia uwidaczniają zarówno cielesność dosłowną, jak i pokazują tajemnicę, jaką dla obserwatora pozostaje drugi człowiek, nawet bliski, choć czasem odległy.
Bardzo obecna i widoczna jest tu cielesność - bez wygładzenia, bez retuszu, bez lukru. Cielesność, która czasem boli i uwiera, ale która domaga się uwagi. Oto ciało kobiety przestaje należeć tylko do niej, staje się dawcą życia, dawcą mleka, coraz mniej jest obiektem pożądania, a do tego pożądania tęskni. Ula Śleszyńska doskonale przekazuje znaną wielu matkom sytuację, gdy miesza się w nich miłość i duma z macierzyństwa, a zarazem tęsknota za tym, co było, za wolnością, za władzą nad swoim ciałem... Natomiast zdjęcia uwidaczniają zarówno cielesność dosłowną, jak i pokazują tajemnicę, jaką dla obserwatora pozostaje drugi człowiek, nawet bliski, choć czasem odległy.
To wydanie robi wrażenie także pod względem wizualnym. Sztywna oprawa, płócienna okładka bez grafiki i czarne strony - zupełnie jakbyśmy dostali do rąk stary rodzinny album. Poniekąd to właśnie dostajemy. Ula i Kamil zapraszają nas do jego oglądania i poznania ich historii. Warto skorzystać z tego zaproszenia.
Uwagę zwraca też czerwone przeszycie albumu, To nie tylko element ozdobny, dodany dla kontrastu z czarną okładką. Ma ono też swoje znaczenie symboliczne, nawiązuje bowiem do zwyczaju noszenia czerwonej nitki jako talizmanu chroniącego przed złem - czy to owijanych wokół nadgarstka, czy też jako czerwone tasiemki doczepiane do wózków noworodków. To bardzo wymowne w kontekście całej historii i tym bardziej warto ten zabieg zaakcentować.
Do tego odręczne pismo, białe litery na czarnym tle, jak podpisy w albumie, i bardzo ciekawe zdjęcia. Coś pięknego.
Do tego odręczne pismo, białe litery na czarnym tle, jak podpisy w albumie, i bardzo ciekawe zdjęcia. Coś pięknego.
Bardzo zachęcam was do sięgnięcia po ten niezwykły literacko-fotograficzny pamiętnik. To niesamowite przeżycie móc zobaczyć dialog prowadzony za pomocą tekstu i zdjęć. Autorzy dzielą się z nami bardzo intymnymi przeżyciami, osobistym doświadczeniem, które jak każde musi być indywidualne, jednostkowe, a zarazem jest w pewnych momentach uniwersalne. Nawet jeśli nie przeżyliście tego samego, jest tu wiele punktów, które okażą się styczne z waszymi przeżyciami, ale i podobieństwa, i rozbieżności skłaniają do rozważań. Choć jest tu dużo lęku - przed utratą dziecka, przed utratą siebie, przed utratą partnera - jest też mnóstwo miłości i nadziei. Jestem dogłębnie poruszona - i nie ma w tym stwierdzeniu przesady. Przeglądam i czytam tę książkę raz za razem i doświadczam jej przekazu. Tak, jest to książka "nierozrywkowa", tak, jest inna, na granicy tabu, za granicą intymności, ale pozwala otworzyć czytelnika nie tylko na doświadczenia innego człowieka, ona porusza też struny skryte głęboko w nas samych.
To niesamowita opowieść o strachu, nadziei i rodzinie. O kryzysowej sytuacji, o niemożności porozumienia się w związku, ale też o zwycięstwie na wszystkich frontach. Prologu się nie czyta, Prolog się przeżywa.
Wydawcą książki jest Galeria im. Sleńdzińskich w Białymstoku i zapewne tam można uzyskać wszelkie informacje odnośnie do zakupu. Ten wyjątkowy projekt jest wydawnictwem niskonakładowym, zatem warto pospieszyć się z zakupem. A zapewniam was, że warto.
Autor: Urszula Śleszyńska
Zdjęcia: Kamil Śleszyński
Tytuł: Prolog
Wydawca: Galeria im. Sleńdzińskich w Białymstoku
To niesamowita opowieść o strachu, nadziei i rodzinie. O kryzysowej sytuacji, o niemożności porozumienia się w związku, ale też o zwycięstwie na wszystkich frontach. Prologu się nie czyta, Prolog się przeżywa.
Wydawcą książki jest Galeria im. Sleńdzińskich w Białymstoku i zapewne tam można uzyskać wszelkie informacje odnośnie do zakupu. Ten wyjątkowy projekt jest wydawnictwem niskonakładowym, zatem warto pospieszyć się z zakupem. A zapewniam was, że warto.
Autor: Urszula Śleszyńska
Zdjęcia: Kamil Śleszyński
Tytuł: Prolog
Wydawca: Galeria im. Sleńdzińskich w Białymstoku
Nigdy nie słyszałam o tej książce, ale już wiem, że muszę ją przeczytać. Od dawna bardzo fascynują mnie kwestie związane, z ciążą, rozwojem dziecka w łonie matki, zagrożeniami, walką o malucha. Kiedy z tego powodu chciałam być ginekologiem. Niestety nie jestem typem ścisłowca - chemia mnie przerosła. Już nie mogę się doczekać lektury tej książki. Dziękuję, że ją to przedstawiłaś.
OdpowiedzUsuńTo bardzo niszowy i wyjątkowy projekt.Bardzo intymny i osobisty.
Usuń