Kate Milford, Przygoda w Greenglass House [Dwukropek]
Wydawnictwo Dwukropek rozpieszcza swoich czytelników. Przyzwyczaiłam się, że w ich ofercie znajdę książki z pięknymi okładkami i fantastycznymi historiami. Często grubaski bez ilustracji i choć skierowane do dzieci, to przynoszące mnóstwo satysfakcji i dorosłemu. Do dobrego łatwo się przyzwyczaić. A ponieważ nie raz na targach rozmawiałam z pracownikami wydawnictwa, wiem, jacy pasjonaci tam pracują, zatem ufam, że w sprawie jakości nic się nie zmieni.
Dlatego właśnie Przygoda w Greenglas House była dla mnie właściwie pewnym wyborem. Choć żałuję, że nie chwyciłam za nią zimą, bo wtedy aura na zewnątrz odpowiadałaby aurze książkowej, ale w gruncie rzeczy autorka sugestywnie buduje klimat i nawet latem można go poczuć. W końcu... przepadłam w tej lekturze od pierwszych chwil.
Greenglas House to niesamowite miejsce. Wyjątkowy zajazd specjalizujący się w obsłudze nietypowych gości. Dom wygląda osobliwie i dostać się do niego można również w osobliwy sposób. Do tego znaczną część klientów stanowią... przemytnicy.
Zajazd prowadzą rodzice dwunastoletniego Milo. O tej porze roku właściwie nie spodziewają się już gości, dlatego Milo bardzo cieszy się, że ferie spędzą we własnym gronie, na cudownym nicnierobeniu. Jakież jest jego zdziwienie, gdy pewnego wieczoru dzwoni hotelowy dzwonek, oznajmiając przybycie gościa. Niezadowolenie Milo rośnie, gdy dzwonek słychać po raz kolejny i kolejny, a w zajeździe pojawiają się kolejni dziwni ludzie. Z pozoru nic ich nie łączy, ale historia każdego z nich w zagadkowy sposób łączy się z zajazdem.
Wraz z wezwaną do pomocy w zajeździe kucharką, pojawia się Meddy, dziewczynka w wieku Milo, która nieco drażni chłopca, ale ponieważ dookoła dzieją się dziwne rzeczy, dzieciaki szybko zawiązują sojusz i postanawiają odszyfrować wskazówki i rozwikłać siec mrocznych tajemnic.
Zdradziłam już na wstępie, że spodziewałam się dobrej lektury i się nie zawiodłam. Autorka wie, czym zaintrygować czytelnika, a pierwsze opisy Greenglass House od razu wprowadzają w nastrój. W tym miejscu roi się od tajemnic, a każdy przybysz to zwiastun kolejnej.
Ponieważ cała akcja powieści rozgrywa się w jednym miejscu, a każdy z bohaterów coś ukrywa, nie mogłam pozbyć się skojarzenia z powieściami Agathy Christie. W moim odczuciu ze względu na klimat, miejsce i pomysł na rozegranie fabuły jest powieścią w stylu Christie w wersji młodzieżowej. Autorka - jeśli rzeczywiście wzorowała się na sławnej powieściopisarce, zaczerpnęła od niej to, co najlepsze i przetransferowała na grunt powieści dla młodszych czytelników.
Bohaterowie są kolejnym mocnym punktem tej powieści. Milo - z jego zachowaniami z pogranicza zespołu Aspergera - jest po prostu cudowny. Ten zwykły chłopiec w obliczu rozgrywających się wydarzeń odkryje w sobie cechy, o które sam siebie nie podejrzewał. Doskonałym pomysłem na zindywidualizowanie bohatera okazało się uczynienie Milo dzieckiem adoptowanym, ba, Milo wie, że jest adoptowany, ponieważ znacznie różni się od swoich rodziców - także pod względem pochodzenia etnicznego. W ten sposób pojawia się bardzo ciekawy wątek poboczny, a Milo oprócz bieżących problemów, zmaga się po trosze z problemami tożsamościowymi - fantazjuje o swoich biologicznych rodzicach, a także zastanawia się, jak to by było dorastać, nie wyróżniając się tak bardzo. Prowadząc ten wątek, Milford pięknie akcentuje ogromną miłość, jaka łączy Milo i jego rodziców, a także pełna akceptację, jaką go obdarzają.
Ale wracając do bohaterów... Drugim protagonistą w tej opowieści jest Meddy - dziewczynka nieco irytująca (mnie, jako czytelnikowi, udzielało się zniecierpliwienie Milo), odważna i przebojowa. To ona wyzwala w Milo najlepsze cechy i dzielnie pomaga w szukaniu wskazówek, jednocześnie włączając w grę w wymyślone postaci. Meddy jest bardziej wyjątkowa niż się z początku wydaje, ale ciii... O tym przekonają się tylko czytelnicy książki.
Niespodziewani goście to prawdziwa galeria osobliwości świetnie nakreślona przez autorkę. Tak jak fascynują Milo, tak fascynować będą czytelnika książki. Każdy z nich ma do odegrania swoją rolę, ale niełatwo odgadnąć jaką.
W tej książce nic nie da się przewidzieć. Atmosfera gęsta od tajemnic, z każdą chwilą staje się jeszcze bardziej mroczna - w ten fascynujący, a nie straszny sposób. Jest zdolna obudzić detektywistyczną żyłkę w każdym czytelniku (bez względu na wiek), który wraz z młodymi bohaterami wyruszy tropem sekretów. I będzie to wyprawa pełna emocji i zwrotów akcji, której tempem sprawnie zawiaduje autorka, podsycając jedynie napięcie zawsze tak, gdzie na chwilę ono zwalnia.
Jest to również opowieść wypełniona opowieściami, bo przecież każdy z gości ma swoją historię, a Milo wpada na pomysł, w jaki sposób zachęcić ich, by się nimi podzielili. I tak - w sposób mniej lub bardziej metaforyczny - zdradzają swoje sekrety, snując opowieści. A ich poznawanie to czytelnicza uczta.
Kate Milford proponuje młodemu czytelnikowi doskonale napisaną powieść przygodowo-kryminalną w klimacie Agathy Christie, w której dwoje młodych, oryginalnych bohaterów (naprawdę, z taką dwójką jeszcze się nie spotkałam) zostaje skonfrontowanych z grupą dorosłych i ich sekretami. Jest tu świetny klimat tajemniczego, osobliwego domostwa, atmosfera zagrożenia, sugestywne opisy, które nie osłabiają napięcia i nie nużą, a jedynie zaostrzają apetyt na więcej. Świetnie pomyślana intryga i pełna zwrotów akcji fabuła sprawiają, że niełatwo się od powieści oderwać. To jedna z tych książek, która skierowana jest teoretycznie do młodego odbiorcy, do młodszych nastolatków, ale przy lekturze doskonale bawić się będą także znacznie starsi czytelnicy. Przygoda w Greenglass House aż się prosi, by podebrać ją dziecku i czytać wieczorami pod kocem. Ale nawet latem czyta się ją świetnie. Właściwie - mimo iż bohaterowie widzą zaśnieżony krajobraz - to doskonała lektura na wakacje. Emocjonująca, świetnie napisana, z ciekawym wątkiem głównym i równie intrygującymi pobocznymi, które aż się proszą o rozwinięcie. A Greenglass House to miejsce z ogromnym powieściowym potencjałem, który dopiero został odsłonięty i już nie mogę się doczekać, kiedy będziemy go eksplorować dalej. A na regale czekają już przecież Duchy Greenglass House...
Autor: Kate Milford
Tytuł: Przygoda w Greenglass House
Seria: Greenglass House
Tłumacz: Anna Anita Wicha
Wydawca: wydawnictwo Dwukropek
Dlatego właśnie Przygoda w Greenglas House była dla mnie właściwie pewnym wyborem. Choć żałuję, że nie chwyciłam za nią zimą, bo wtedy aura na zewnątrz odpowiadałaby aurze książkowej, ale w gruncie rzeczy autorka sugestywnie buduje klimat i nawet latem można go poczuć. W końcu... przepadłam w tej lekturze od pierwszych chwil.
Greenglas House to niesamowite miejsce. Wyjątkowy zajazd specjalizujący się w obsłudze nietypowych gości. Dom wygląda osobliwie i dostać się do niego można również w osobliwy sposób. Do tego znaczną część klientów stanowią... przemytnicy.
Zajazd prowadzą rodzice dwunastoletniego Milo. O tej porze roku właściwie nie spodziewają się już gości, dlatego Milo bardzo cieszy się, że ferie spędzą we własnym gronie, na cudownym nicnierobeniu. Jakież jest jego zdziwienie, gdy pewnego wieczoru dzwoni hotelowy dzwonek, oznajmiając przybycie gościa. Niezadowolenie Milo rośnie, gdy dzwonek słychać po raz kolejny i kolejny, a w zajeździe pojawiają się kolejni dziwni ludzie. Z pozoru nic ich nie łączy, ale historia każdego z nich w zagadkowy sposób łączy się z zajazdem.
Wraz z wezwaną do pomocy w zajeździe kucharką, pojawia się Meddy, dziewczynka w wieku Milo, która nieco drażni chłopca, ale ponieważ dookoła dzieją się dziwne rzeczy, dzieciaki szybko zawiązują sojusz i postanawiają odszyfrować wskazówki i rozwikłać siec mrocznych tajemnic.
Zdradziłam już na wstępie, że spodziewałam się dobrej lektury i się nie zawiodłam. Autorka wie, czym zaintrygować czytelnika, a pierwsze opisy Greenglass House od razu wprowadzają w nastrój. W tym miejscu roi się od tajemnic, a każdy przybysz to zwiastun kolejnej.
Ponieważ cała akcja powieści rozgrywa się w jednym miejscu, a każdy z bohaterów coś ukrywa, nie mogłam pozbyć się skojarzenia z powieściami Agathy Christie. W moim odczuciu ze względu na klimat, miejsce i pomysł na rozegranie fabuły jest powieścią w stylu Christie w wersji młodzieżowej. Autorka - jeśli rzeczywiście wzorowała się na sławnej powieściopisarce, zaczerpnęła od niej to, co najlepsze i przetransferowała na grunt powieści dla młodszych czytelników.
Bohaterowie są kolejnym mocnym punktem tej powieści. Milo - z jego zachowaniami z pogranicza zespołu Aspergera - jest po prostu cudowny. Ten zwykły chłopiec w obliczu rozgrywających się wydarzeń odkryje w sobie cechy, o które sam siebie nie podejrzewał. Doskonałym pomysłem na zindywidualizowanie bohatera okazało się uczynienie Milo dzieckiem adoptowanym, ba, Milo wie, że jest adoptowany, ponieważ znacznie różni się od swoich rodziców - także pod względem pochodzenia etnicznego. W ten sposób pojawia się bardzo ciekawy wątek poboczny, a Milo oprócz bieżących problemów, zmaga się po trosze z problemami tożsamościowymi - fantazjuje o swoich biologicznych rodzicach, a także zastanawia się, jak to by było dorastać, nie wyróżniając się tak bardzo. Prowadząc ten wątek, Milford pięknie akcentuje ogromną miłość, jaka łączy Milo i jego rodziców, a także pełna akceptację, jaką go obdarzają.
Ale wracając do bohaterów... Drugim protagonistą w tej opowieści jest Meddy - dziewczynka nieco irytująca (mnie, jako czytelnikowi, udzielało się zniecierpliwienie Milo), odważna i przebojowa. To ona wyzwala w Milo najlepsze cechy i dzielnie pomaga w szukaniu wskazówek, jednocześnie włączając w grę w wymyślone postaci. Meddy jest bardziej wyjątkowa niż się z początku wydaje, ale ciii... O tym przekonają się tylko czytelnicy książki.
Niespodziewani goście to prawdziwa galeria osobliwości świetnie nakreślona przez autorkę. Tak jak fascynują Milo, tak fascynować będą czytelnika książki. Każdy z nich ma do odegrania swoją rolę, ale niełatwo odgadnąć jaką.
W tej książce nic nie da się przewidzieć. Atmosfera gęsta od tajemnic, z każdą chwilą staje się jeszcze bardziej mroczna - w ten fascynujący, a nie straszny sposób. Jest zdolna obudzić detektywistyczną żyłkę w każdym czytelniku (bez względu na wiek), który wraz z młodymi bohaterami wyruszy tropem sekretów. I będzie to wyprawa pełna emocji i zwrotów akcji, której tempem sprawnie zawiaduje autorka, podsycając jedynie napięcie zawsze tak, gdzie na chwilę ono zwalnia.
Jest to również opowieść wypełniona opowieściami, bo przecież każdy z gości ma swoją historię, a Milo wpada na pomysł, w jaki sposób zachęcić ich, by się nimi podzielili. I tak - w sposób mniej lub bardziej metaforyczny - zdradzają swoje sekrety, snując opowieści. A ich poznawanie to czytelnicza uczta.
Kate Milford proponuje młodemu czytelnikowi doskonale napisaną powieść przygodowo-kryminalną w klimacie Agathy Christie, w której dwoje młodych, oryginalnych bohaterów (naprawdę, z taką dwójką jeszcze się nie spotkałam) zostaje skonfrontowanych z grupą dorosłych i ich sekretami. Jest tu świetny klimat tajemniczego, osobliwego domostwa, atmosfera zagrożenia, sugestywne opisy, które nie osłabiają napięcia i nie nużą, a jedynie zaostrzają apetyt na więcej. Świetnie pomyślana intryga i pełna zwrotów akcji fabuła sprawiają, że niełatwo się od powieści oderwać. To jedna z tych książek, która skierowana jest teoretycznie do młodego odbiorcy, do młodszych nastolatków, ale przy lekturze doskonale bawić się będą także znacznie starsi czytelnicy. Przygoda w Greenglass House aż się prosi, by podebrać ją dziecku i czytać wieczorami pod kocem. Ale nawet latem czyta się ją świetnie. Właściwie - mimo iż bohaterowie widzą zaśnieżony krajobraz - to doskonała lektura na wakacje. Emocjonująca, świetnie napisana, z ciekawym wątkiem głównym i równie intrygującymi pobocznymi, które aż się proszą o rozwinięcie. A Greenglass House to miejsce z ogromnym powieściowym potencjałem, który dopiero został odsłonięty i już nie mogę się doczekać, kiedy będziemy go eksplorować dalej. A na regale czekają już przecież Duchy Greenglass House...
Autor: Kate Milford
Tytuł: Przygoda w Greenglass House
Seria: Greenglass House
Tłumacz: Anna Anita Wicha
Wydawca: wydawnictwo Dwukropek
Christie w wersji młodzieżowej? No, no... Ciekawe porównanie. :)
OdpowiedzUsuń