Katy Hays, Domek z kart [Luna]

Katy Hays, Domek z kart [Luna]

Lubię od czasu do czasu sięgać po literackie debiuty, zdając sobie sprawę, że to dopiero początek literackiej drogi autorów i pewnie wiele rzeczy przyjdzie dopiero wraz z doświadczeniem. Trudno jednak wybrać kryteria, którymi się kieruję, wybierając jeden, a odrzucając inny debiut. W przypadku Domku z kart Katy Hays łatwo można stwierdzić, że było to wydanie - ach, ta okładka i barwione brzegi - ale też zarys fabuły który intrygował.

Ann Stilwell przybywa do Nowego Jorku w nadziei, że spędzi wakacje, pracując w Metropolitan Museum of Art. Tymczasem zostaje oddelegowana do oddziału The Cloisters, muzealnego zespołu klasztorów i ogrodów, słynącego ze swoich zbiorów sztuki średniowiecznej i renesansowej.

Dziewczyna dołącza do wąskiego kręgu charyzmatycznych, acz tajemniczych badaczy. Chętnie daje się ponieść ich niekiedy dziwacznym teoriom, głoszonym między innymi przez kustosza muzeum, który ma bzika na punkcie tarota i głęboko wierzy w możliwość przepowiadania przyszłości.

Kiedy jednak znajduje zagadkową, uważaną za zaginioną, piętnastowieczną talię kart pochodzącą z Italii, nagle zostaje wplątana w niebezpieczną grę, w której kluczową rolę odgrywają władza, toksyczna przyjaźń i ambicja. A gdy ta gra wymyka się spod kontroli, Ann musi zdecydować, komu zaufać…

Trzeba przyznać, że choć starałam się tonować własne oczekiwania, były one dość spore i książka nie do końca je spełniła. Ale rzeczywiście mamy tu dość ciekawy pomysł na powieść z elementami thrillera psychologicznego, wątkami dotyczącymi sztuki i utrzymanej w klimacie dark academia. Rzeczywiście klimat udało się autorce zbudować, wprowadzając bohaterkę do starego budynku pełnego interesujących artefaktów i do tego z ogrodem pełnym potencjalnie niebezpiecznych roślin. Tym bardziej że samo miejsce wydaje się tak osobne od Nowego Jorku, jakby było jakąś oazą przeszłości, w której bohaterka się zatraca.

Pomysł na fabułę też jest całkiem oryginalny. Mamy tu bowiem nie tylko badania starych przedmiotów i akademickie ambicje, ale i pogmatwane relacje niewielkiej, zamkniętej społeczności badaczy i poczucie nobilitacji bohaterki, że trafiła do tego zamkniętego kręgu wtajemniczenia. Do tego jeszcze jednym z najważniejszych badanych artefaktów okazują się tu karty tarota, co podsyca napięcie, tym bardziej że Hays udało się wpleść tę delikatną niepewność i zawieszenie między wiarą w moc kart a podejściem stricte pragmatycznym.

Autorka dobrze radzi sobie z opisywaniem drobnych detali dotyczących artefaktów, z którymi stykają się bohaterowie, a także badań nad sztuką czy akademickich realiów, jednak w moim odczuciu poległa na kreacji bohaterów. Postaci są nieco zbyt płaskie i przewidywalne, a układ relacji oparty na stereotypach i łatwy do przewidzenia. Sprawia to, że uwaga czytelnika rozprasza się, a zainteresowanie umyka gdzieś między zbytnią przewidywalnością a szczegółowymi opisami. Chyba też liczyłam na nieco bardzie wyraziste wykorzystanie motywu tarota, choć na pewno nie można powiedzieć, że jest ono fatalne.

Hays sama jest historyczką sztuki i akademiczką, co odciska swoje piętno na wspomnianych opisach i detalach pracy badaczy. Jest to na swój sposób ciekawe, jednak książka wiele by zyskała, gdyby opisy te równoważyło tempo akcji. A to, przez znaczną jej część, jest dość niespieszne. O ile na początku powolne tempo jest dla historii korzystne, pozwala bowiem zbudować klimat opowieści i położyć podwaliny pod finałowy dramat, o tyle gdzieś w połowie staje się odrobinę męczące i sprawia, że trudno się na lekturze skupić. Finał, choć w sumie jest nieco przewidywalny, sporo rekompensuje i dobrze wpisuje się w stylistykę thrillerów psychologicznych, jednak przyspieszenie tempa akcji wydaje się zbyt gwałtowne po tak długim czasie.

Powieść Hays ma swoje mankamenty i z pewnością wiele elementów należało by poprawić. Ale docenić trzeba sam pomysł na fabułę i zgrabne wpisanie thrillera w świat sztuki renesansu, wraz z wieloma szczegółami. Pierwszoosobowa narracja pozwala dobrze poznać główną bohaterkę i poniekąd zrozumieć jej wybory, nawet jeśli ich nie pochwalimy. Nie jest to może książka fatalna, ale ten debiut nie zaskakuje, mimo potencjału i poprawnego wykorzystania motywów właściwych dla thrillera, pozostaje dość przeciętny. Jednakowoż - jeśli do lektury usiądziemy bez wygórowanych oczekiwań i będziemy pamiętać, że jest to debiut i powieść, która nie musi zapaść nam w pamięć na długo, można się nawet cieszyć z lektury. A piękne wydanie pewnie też niejeden mankament zrekompensuje.


Autor: Katy Hays
Tytuł: Domek z kart 
Tłumacz: Danuta Fryzowska
Wydawca: wydawnictwo Luna


Egzemplarz recenzencki.

Komentarze