Grecka tragedia wyrwana z antyku, czyli o Medei z Wyspy Wisielców Magdy Knedler [Zwierciadło]

 

Grecka tragedia wyrwana z antyku, czyli o Medei z Wyspy Wisielców Magdy Knedler [Zwierciadło]

Magda Knedler nieustająco pozostaje - w moim odczuciu - jedną z bardziej wszechstronnych i niedocenianych polskich autorek. Odnajduje się w wielu gatunkach i każdy z nich adaptuje we właściwym sobie stylu, wplatając w powieściową tkankę elementy ze świata sztuki, muzyki i nie tylko, a jednocześnie w niebanalny sposób portretując międzyludzkie relacje. Śledzę jej pisarską drogę od debiutu i czekam na każdą kolejną powieść jak kania dżdżu. Na papierowy egzemplarz najnowszej książki - pt. Medea z Wyspy Wisielców - muszę poczekać do premiery, ale jak tylko ebook pojawił się na Legimi, rzuciłam się do czytania.

Akcja rozgrywa się na Dolnym Śląsku na początku XX wieku. Mada w swoim krótkim życiu widziała już wiele zła, zaznała głodu i nędzy. Pomiatano nią, kiedy pracowała jako służąca, a później psuła wzrok w podrzędnym zakładzie krawieckim. Wybawieniem dla niej zdaje się być propozycja zamożnego Andreasa Schwietza.

Dziewczyna rozpoczyna służbę w jego domu, zbudowanym na jednej z wysp Jeziora Sławskiego. Odcięta od świata całymi dniami sprząta, gotuje i znosi dokuczliwe zainteresowanie pracodawcy. Uświadamia sobie, że została sam na sam z człowiekiem, który nie ma wobec niej dobrych zamiarów.

Pewnego dnia na wyspę przybywa nowy ogrodnik, Johann. Andreas jest zazdrosny i jego obsesja na tle Mady zaczyna się pogłębiać. Tragedia wisi w powietrzu. Czy da się jej uniknąć? Czy Madzie uda się uciec z ponurej wyspy? Czy Johann będzie jej oparciem w walce z przeciwnościami losu? Czy w trudnym życiu dziewczyny jest w ogóle miejsce na miłość?

Klimatem najbliżej książce jest do pierwszego tomu kapitalnej dylogii Ocean odrzuconych, choć jest to powieść znacznie oszczędniejsza w słowach. A ponieważ na pewnym poziomie jest retellingiem greckiego mitu, trudno nie skierować myśli ku innej wartościowej książce autorki - Pani labiryntu. O ile jednak wspomniana powieść opowiada na nowo mit we właściwej mu scenerii, o tyle ta opowieść zostaje przeniesiona na początek XX wieku, jest też chyba nieco przystępniejsza w odbiorze dla przeciętnego czytelnika (chociaż uważam, że Pani... jest ogromnie poruszającą historią). 

Choć autorka nie stosuje się w powieści do zasad tragedii antycznej to opowieść śmiało nazwać można grecką tragedią, ponieważ odtwarza, a raczej reinterpretuje tragiczny w wydźwięku starogrecki mit o Medei, dlatego czytelnik od początku spodziewa się najgorszego. A jednak książkę czyta się z zapartym tchem, obserwując, jak Knedler wpisuje tę historię w bardziej współczesną scenerię Dolnego Śląska i Breslau sprzed I wojny światowej. Autorka z ogromnym wyczuciem i bardzo inteligentnie wykorzystuje charakterystyczne elementy pierwotnej historii i tworzy zupełnie nową, własną opowieść.

Kapitalnym pomysłem okazuje się konstrukcja głównej bohaterki, wraz z jej niejasnym etnicznym pochodzeniem. Mada niewiele wie o samej sobie, poza tym, że jest rasowym "mieszańcem", trochę Żydówką, trochę Greczynką albo Cyganką, przez co nie może liczyć na społeczną akceptację. Ma za sobą masę trudnych doświadczeń - począwszy od sieroctwa wskutek śmierci reszty rodziny z ręki własnego ojca i wychowania w zakładzie dla kobiet. Potem służba w majętnym domu, która była szansą, ale okazała się traumą, ponieważ Mada podzieliła los wielu ówczesnych służących, dziewcząt bez majątku i rodziny.

Autorka bardzo dobrze nakreśla czytelnikowi los bohaterki i pozwala poznać i zrozumieć jej motywacje. Dzięki temu możemy z Madą współodczuwać i rozumieć jej wybory, nawet jeśli nie zawsze się z nimi zgadzamy. W pełni jesteśmy też w stanie zrozumieć tragizm sytuacji, w której się znalazła, uwikłana w kwestie pozostające poza jej wpływem i niezapewniające wyboru.

Po raz kolejny Magda Knedler udowadnia, jak prawdziwie i wnikliwie portretuje zawiłe relacje międzyludzkie. W tym zbilansowanym obrazie jest miejsce na miłość, nienawiść, zdradę, nieufność. Jest iście tragiczny konflikt, w którym bohaterka nie ma właściwie szans na zwycięstwo. Tę powieść czyta się ze ściśniętym z żalu gardłem i skręconym z wściekłości żołądkiem, a autorka z czułością pochyla się nad tragiczną sytuacją kobiet w tamtym czasie, choć jednocześnie wyraźnie wybrzmiewają tu bardzo uniwersalne akcenty.

Wyrwanie opowieści z antycznych ram i wpisanie w wiek XX pozwala zobaczyć opowieść w nowym świetle i dowodzi, że podobna historia mogłaby wydarzyć się w każdym czasie i miejscu, a tym samym skłania do refleksji nad znaną nam współczesnością. Knedler pokazuje, że do póki istnieją nierówności społeczne czy klasowe, zawsze ktoś z pozycji siły będzie mógł wykorzystać i odrzucić inną osobę. Jednak Mada nie jest ciągle bezwolną istotą, ma w sobie żywotność i wolę walki, próbuje zachować sprawczość nawet wtedy, gdy sprawy wydają się przesądzone. To właśnie za ten wewnętrzny ogień, za płynięcie to z nurtem, to pod prąd podziwiam Madę najbardziej.

W sposobie, w jaki pisze Knedler, jest pewna doza szlachetności, która porusza i zachwyca. Dolny Śląsk jest tu świadomie wybranym tłem akcji, które wyraźnie odbija się w akcji w postaci inspirowanych faktami tropów (te wskazuje autorka w posłowiu). A choć mityczna historia rozgrywa się w konkretnym miejscu i czasie, autorka wyraźnie nadaje jej uniwersalny rys i skłania do refleksji. Medea przestaje się tu jawić jednoznacznie, nie jest po prostu zdolną do okrucieństwa zbrodniarką. Knedler pokazuje, jak powierzchownie ludzie oceniają Madę i jak łatwo manipulować opinią innych, jeśli tylko ma się zasoby (jakież to trywialne, a zarazem niezmienne na przestrzeni lat). Nie od dziś wszak wiadomo, że historię piszą zwycięzcy, a trudno być w ich gronie, gdy nie ma się koneksji i majątku, a nawet wsparcia najbliższych.

Medea... jest opowieścią o miłości i zdradzie, o społecznych nierównościach, które determinują los bohaterki, o marzeniach zdeptanych brutalnie przez rzeczywistość, o tym, jak różną miarą ocenia się kobiety i mężczyzn. Jest z jednej strony retellingiem mitu, wyłuskującym jego wciąż aktualne aspekty, a z drugiej tragedią, w której bohaterka mimo wszystko próbuje ocalić cząstkę siebie. Poruszająca, wciągająca i bardzo prawdziwa, pełna skomplikowanych międzyludzkich, interesujących detali "z epoki", a także w pewnym stopniu kameralna, płynąca równym rytmem i tworząca przestrzeń, w której najlepiej wybrzmiewają emocje i refleksje. Dla mnie to powieść obyczajowa, która wpisuje się w pojęcie literatury środka, a zarazem retelling mitu takiej klasy, jakiej nie ma niejedna zagraniczna autorka promowanych w ostatnim czasie powieści. 

Premiera 24 stycznia.

Autor: Magda Knedler
Tytuł: Medea z Wyspy Wisielców
Wydawca: Zwierciadło

Ebook w ramach abonamentu na Legimi. 


Komentarze

Popularne posty