[#zwojtkowejbiblioteczki] Ivona Brezinova, Krzycz po cichu, braciszku [Stara Szkoła]
Czytanie jest świetną zabawą i wierzę, że naszym zadaniem, jako dorosłych, jest pokazanie dzieciom, że to coś więcej niż czcze obietnice. Że rozrywka to także chwile spędzone z książką i lektur czytanych wyłącznie dla przyjemności i zabawy nie należy deprecjonować. Jednocześnie nieustająco szukając książek, w których ich rozrywkowa funkcja idzie w parze z jakością, rozglądam się za takimi, które podejmują tematy istotne z punktu widzenia młodzieży i z punktu widzenia rodzica. Na Krzycz po cichu, braciszku Ivony Brezinovej zwróciłam uwagę już dawno, ale wciąż czekała na swoją kolej. Aż do teraz.
Bohaterką książki jest czternastoletnia Pamela. Przeprowadziła się właśnie z mamą i bratem do nowego mieszkania i zaczyna naukę w nowej szkole. Nie jest z tego powodu szczęśliwa, ale jej rodzina nie miała wyjścia po tym, jak jej brat po raz kolejny musiał zmienić szkołę. Ale nowe miejsce jest też w pewnym sensie szansą, by zawrzeć nowe znajomości i nie dzielić się od razu historią własnej rodziny.
Tą historią jest właśnie Jeremiasz. brat bliźniak Pameli, którym pomaga się opiekować, by mama miała chwilę oddechu i mogła popracować. A Jeremiaszem trzeba się zajmować, chłopak bowiem cierpi na nisko funkcjonującą postać autyzmu. Wszystko w domu jest właściwie nastawione na łagodzenie objawów choroby, rodzina podporządkowuje się stereotypiom chłopaka, by uniknąć napadów agresji nastolatka. Jeremi denerwuje się, gdy koszulki nie są dopasowane kolorem do dnia tygodnia, jedzenie nie jest idealnie okrągłe, nie ma w ręku pokrywki od starego garnka, nie dostanie do zabawy zamka błyskawicznego, gdy samochody na parkingu nie są zaparkowane w idealnym porządku... Lista jest długa, a każdy dzień przypomina poruszanie się po polu minowym. A jednocześnie rodzina stara się cieszyć swoim towarzystwem i dzielić miłością. A Pamela stara się być zwyczajną nastolatką.
Ivona Brezinova porusza w swojej książce temat zaburzeń ze spektrum autyzmu i życia osób nimi dotkniętych w społeczeństwie. Mamy w tej książce nie tylko słabo funkcjonującą postać autyzmu, ale - w zestawieniu choć niekoniecznie w kontrze - postać wysoko funkcjonującą, określaną jako zespół Aspergera. To obecnie coraz liczniej diagnozowana jednostka (obie jej postaci), na co przekłada się coraz większa świadomość lekarzy czy opiekunów dzieci, kierujących do poradni. Jednak wciąż zbyt mała jest społeczna świadomość, a osoby dotknięte zaburzeniem i ich rodziny często muszą mierzyć się ze stygmatyzacją i odrzuceniem. Dlatego tak ważne jest, by budować tę świadomość już u młodszych, ponieważ to oni bardzo często - w szkołach czy grupach rówieśniczych - będą spotykać się z osobami autystycznymi lub ich rodzinami. Dzięki tej świadomości zachowania autystyczne w przestrzeni publicznej nie będą budziły takiego lęku czy niezdrowego zainteresowania, a empatię i wsparcie.
Idea tej książki jest szlachetna, ale nie miałaby takiej wartości, gdyby książka była pracą typowo dydaktyzującą. Siłą tej powieści jest bowiem jej naturalność. Historia Pameli, Jeremiego i jego mamy przedstawiona jest w sposób ciekawy, pełen ciepła, bardzo realistyczny, a zarazem niepozbawiony humoru. Autorka pokazuje, jak blisko nas mogą znajdować się osoby autystyczne czy ich rodziny, z jak wieloma trudnościami muszą się zmagać i jak wiele znaczy dla nich odrobina życzliwości. Wzrusza mnie do łez scena, kiedy sąsiad przestawia samochód tylko dlatego, że widzi błaganie w oczach prowadzącej brata Pameli. To niezwykle symboliczne - tak jak złość i obrzydzenie ze strony sąsiadów, którzy nie zadają sobie trudu poznania przyczyn nietypowego zachowania syna sąsiadki.
Krzycz po cichu, braciszku to słodko-gorzka opowieść o sile rodziny, o wzajemnej miłości i wsparciu, ale i bardzo trudnych wyborach. A także o nas samych, reagujących na inność lękiem, ignorowaniem, drwiną, odrzuceniem, ale też zrozumieniem, pragnieniem niesienia pomocy, chęcią dotarcia do prawdy. Autorka opowiada tę historię językiem bardzo prostym, zrozumiałym dla nastoletniego odbiorcy, wciągając czytelnika w codzienność tak podobną do jego własnej, a jednocześnie tak odmienną. Szuka punktów wspólnych między rzeczywistością fabuły i rzeczywistością odbiorcy, by bez zbędnego dydaktyzmu pokazać mu, że ta fikcyjna historia może wydarzyć się wszędzie, tuż pod naszym nosem, i to od nas zależy, jak na nią zareagujemy. Jednocześnie, mimo swej zwyczajności, sama opowieść jest bardzo ciekawa i niesie ze sobą ogromny emocjonalny ładunek. To opowieść, która wdziera się w serce i umysł, pozostając tam na długo, poruszająca i skłaniająca do refleksji. Otwiera oczy na świat, do którego często nie mamy wstępu, uczy nas też uważności na wszystko, z czym zmagać się może również rodzina osoby dotkniętej autyzmem, bo i ona wymaga naszego wsparcia. Jednocześnie jest historią dużo bardziej uniwersalną, pokazującą spektrum mechanizmów reakcji na wiele zaburzeń i chorób i na to, jak często chorzy czy ich rodziny zostają wykluczeni i odrzuceni.
To powieść dla nastolatków, uwrażliwiająca ich na świat, na współczesne realia, w których funkcjonują oni i ich rówieśnicy. Nie widzę jednak przeszkód, by po książkę sięgali też starsi. Ponieważ pracuję w miejscu, gdzie stykam się z osobami autystycznymi i ich rodzinami, widzę, z czym się zmagają na co dzień i jak reagują na nich inni, wiem, że proces uwrażliwiania ważny jest na każdym etapie życia. Widzę, że każde słowo, które pada w książce, wynika z uważnej obserwacji świata, jest głęboko osadzone w rzeczywistości i może naprawdę wiele nas nauczyć. Dlatego książki takie jak ta powinny być lekturą obowiązkową. Tym bardziej że siła oddziaływania powieści na nastoletniego odbiorcę często jest większa niż oddziaływanie tekstu stricte naukowego. Marzy mi się, by książka trafiła do szkolnych bibliotek, ale też w ręce nauczycieli, którzy mogą ją wykorzystać w pracy pedagogicznej. Na mnie zrobiła duże wrażenie i głęboko zapadła w pamięci. I zamierzam niedługo dać ją do przeczytania Wojtkowi, a potem długo o niej rozmawiać.
Komentarze
Prześlij komentarz