[#zwojtkowejbiblioteczki] Olga Rusina, Morele rozkwitają nocą [Dwie Siostry]
O wojnie można opowiadać na dziesiątki sposobów. W formie wspomnień, reportaży, powieści na faktach czy literackiej fikcji. Można o niej opowiadać dorosłym, ale też dzieciom. Choć przekaz dla najmłodszych bywa najczęściej mocno złagodzony. Co wcale nie musi oznaczać lukrowania rzeczywistości. Bo - jak udowadnia Olga Rusina w książce Morele rozkwitają nocą - można o wojnie opowiedzieć zarówno pięknie, jak i prawdziwie.
Jest 2015 rok. Dziewięcioletni Ustym mieszka w miasteczku niedaleko okupowanego przez Rosjan Doniecka. Odkąd wybuchła wojna, jego świat stopniowo się zmienia: pobliskie pole zostaje zaminowane, przestaje działać szkoła, zaczynają się ostrzały. Gdzieś w pobliżu stacjonuje Mistrz – żołnierz ochotnik obdarzony niezwykłą wyobraźnią.
Ustym i Mistrz nigdy się nie poznają. Poznają jednak Esa – zagubionego mówiącego drona, który staje się ich wspólnym przyjacielem. To on pomaga im zmierzyć się z nową, niełatwą rzeczywistością. Bo choć mało kto go widzi i słyszy, Es może zobaczyć bardzo wiele – i sprawić, by jego przyjaciele znów przenieśli się w miejsca, do których dostęp odebrała im wojna.
Rusina opowiada o wojnie, która dla Ukrainy toczy się nie od dwóch, a dziesięciu już lat, o czym zdarza nam się zapomnieć. Sytuuje też akcję w okolicach, które doświadczyły grozy zbliżających się i potęgujących działań wojennych, najpierw przyjmując ludzi uchodzących z terenów przejętych przez wrogie państwo, a później opuszczanych przez ludzi, którzy musieli dokonać trudnego wyboru między pozostawieniem swoich domów i większości dobytku i udaniem się w bezpieczne miejsce a trwaniem w niepewności, ale na swoim.
O takich ludziach jest ta historia. I o ludziach, którzy tych terenów próbują bronić. Jednak nie jest opowieścią, jakiej byśmy się spodziewali. Olga Rusina wprowadziła bowiem do niej jednego bardzo niezwykłego bohatera - drona, który stracił kontakt ze swoim pilotem, za to zyskał coś na kształt samoświadomości i próbuje zrozumieć otaczający go świat i ludzi. Es, bo takie imię ów dron otrzymał, z jednej strony staje się łącznikiem między historią o chłopcu żyjącym na zagrożonych terenach a opowieścią o żołnierzu o pseudonimie Mistrz. Z drugiej strony jego próby zrozumienia ludzkich przyjaciół i ich emocji stają się pomostem między młodym odbiorcą książki a reprezentowanymi przez tych bohaterów doświadczeniami wojny i zagrożenia.
Niemal dziecięca ciekawość Esa i jego dociekliwość są naprawdę urocze. Tym łatwiej będzie dzieciom się z nim utożsamić i go polubić. To tak fascynująca postać, że finalnie żałuję, że nie dostajemy jakiegoś wymyślnego happy endu z Esem w roli głównej. Z drugiej strony Rusina, choć wprowadza do historii ten nierealistyczny element, nie zakłamuje rzeczywistości i nie daje fałszywej nadziei. Owszem, zakończenie, które proponuje, dodaje otuchy, ale nie jest wyssane z palca. Jest najlepszym z możliwych w tych okolicznościach i za to też mam do niej szacunek.
Odrealniając odrobinę tę opowieść, Rusina tworzy dla dziecięcego czytelnik bezpieczną przestrzeń, w której może on na swoich warunkach historię o wojnie przyjąć. Może ją potraktować jak bajkę, skupić się na bardziej dosłownych elementach. Może dociekać, rozmawiać o zawartych w niej wątkach i motywach, lub pozostać odrębnym, odsunąć od siebie to, co mogłoby go zbyt mocno przytłoczyć. Ta bezpieczna przestrzeń pozwala poruszyć trudne tematy, takie jak życie w poczuciu zagrożenia, międzynarodowy konflikt, walka, śmierć i konieczność ucieczki, a jednocześnie nie wywołać w dziecku większego dyskomfortu niż może ono znieść. Buduje empatię i zrozumienie dla osób wojną dotkniętych, ale nie traumatyzuje.
Poruszyło mnie, jak Rusina wspaniale zawarła w książce doświadczenia uchodźcze - rosnące zagrożenie, które zmusza do porzucenia domu i wszystkiego, co było znajome i kochane, ucieczkę, próbę odnalezienia się w nowym miejscu i wśród ludzi, których codzienność różni się od bolesnych doświadczeń, które uchodźcy mają w sobie. I wreszcie ten stan wewnętrznego rozerwania, które pojawia się, gdy osiadamy na dłużej w jednym miejscu i tracimy poczucie, gdzie tak naprawdę jest nasz dom - czy jeszcze w miejscu, które musieliśmy porzucić, czy tu, gdzie znaleźliśmy swój azyl.
Piękne jest w tej historii także to, że niesie ona w sobie opowieść nie tylko o wojnie i rzeczach trudnych. Jest też w znacznej mierze opowieścią o przyjaźni, która nie zna granic, o wsparciu i poczuciu przynależności. Porusza kwestie bolesne, ale też pokazuje, że wyobraźnia ma ocalającą siłę, pozwala poradzić sobie z traumą, bólem i tęsknotą, ale też ochronić wspomnienia i zachować nadzieję na lepsze jutro.
Morele rozkwitają nocą to piękna książka i niezapomniana lektura. Historia dotycząca z jednej strony konkretnej wojny i konkretnego regionu, a jednak na swój sposób uniwersalna i wielowymiarowa. W tej niewielkich rozmiarów książce jest wiele emocji i smutku, ale też prawdziwe ciepło i nadzieja, że ocalenie znajdziemy w przyjaźni i wyobraźni, w marzeniu o tym, by kiedyś polecieć za horyzont. To książka bardzo prawdziwa w tym najważniejszym wymiarze, nawet jeśli autorka posługuje się nieco nierealnymi narzędziami do przekazania swojej historii. Jedna z najbardziej niezwykłych i poruszających opowieści o wojnie, jakie dane nam było czytać.
Autor: Olga Rusina
Tytuł: Morele rozkwitają nocą
Tłumacz: Joanna Majewska-Grabowska
Wydawca: wydawnictwo Dwie Siostry
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz